Pomorsko
W Wigilię Bożego Narodzenia szalała burza płomieni
Mieszkańcy Pomorska wspominają 24 grudzień 1916
Wigilia Bożego Narodzenia 2014 roku to 98-ta rocznica tragicznych wydarzeń.
Tak o to w roku 1961 wspominał je Kurt Ast – były mieszkaniec Pommerzig.
Po pierwsze, nadmienię, że już w 1895 roku wielki pożar nawiedził Pommerzig (Pomorsko), którego większa część domostw, kryta wtedy jeszcze strzechą legła w popiele. 24 grudnia 1916 stał się dniem zguby – z wyjątkiem kilku budynków na skraju wsi.
To było tak jak i tym razem w niedzielę. Przy wyraźnym mrozie szalał huraganowy zachodni wiatr. Ale nas dzieci to nie interesowało. Chociaż przez ówczesne trudności z żywnością wywołane przez wojnę braki były odczuwalne już na wsiach. Żyliśmy w radosnym oczekiwaniu co przyniesie nam wieczór. Po obiedzie udaliśmy się krótko nad Odrę, ale burza i zimno szybko nas stamtąd wypędziły.
Kiedy wracaliśmy do domu wiejską ulicą na rogu domostwa Stephansa zobaczyliśmy przypadkiem spoglądając na gospodę Klischke grube szarobiałe kłęby dymu od strony Groß-Blumberg (Brody) toczące się przez ulicę. Byliśmy całkowicie zaskoczeni, bo prawie 10 minut wcześniej byliśmy tam jeszcze nie zauważając niczego co by zwróciło naszą uwagę. Tak szybko, jak nas nogi powiodły pobiegliśmy z powrotem. Gdy się zbliżyliśmy widzieliśmy naprzeciwko morze płomieni. Burza i lekka konstrukcja domów pozwoliła ogniu przemieszczać się z ogromną prędkością.
Teraz wszystko działo się tak szybko, że – będąc dzieckiem – pamiętam tylko fragmenty. Stróż nocny trąbił na rogu, dzwony dzwoniły, burza szalała, ludzie i bydło ryczało. Wiele osób straciło głowę, wynieśli nieistotne rzeczy z domów, a tym samym cenne przedmioty zostały zniszczone przez ogień.
Doszło do tego, że wiele ludzi pobiegło do palących się budynków w nadziei ugaszenia ognia, niektórzy klucze od swoich domów mieli w kieszeniach. Zanim w ogóle zauważyli pożar, to szalony ogień już przerzucił się na ich posesję. Gdy zapadła świąteczna noc w Pommerzig, z 22 budynków zostały tylko resztki murów i płonące jak pochodnie belki.
Tuż przed zmrokiem ogień został opanowany przy domu Rosses pokrytym dachówką. Mimo tego że większość mężczyzn była w wojsku udało się ocalić duże zwierzęta. Drobna zwierzyna spłonęła.
Straszne było dla nas dzieci, kiedy w godzinach wieczornych zamiast oglądać w świetle upragnioną choinkę, widokiem dla wielu były wciąż płonące belki i upadek muru w ponad 100-letnich domach, gdzie był składowany węgiel, którego wszelkie próby gaszenia były na marne.
Winnym katastrofy pożaru, jest istnienie tylko jednego urządzenia gaśniczego w kształcie starożytnej drewnianej sikawki, która stała na dworze i oczywiście nigdy nie była używana, a na pewno nie na taki huraganowy ogień.
Dopiero dziesięć lat później powstała w Pommerzig dział OSP. Wykorzystano środki z funduszu gminy i funduszu pożarniczego prowincji Brandenburgia; zakupiono nowe sikawki dla konnych zaprzęgów. Z wzorowym zapałem, w większości młodzi wojskowi, jako strażacy ćwiczyli w każdą niedzielę rano. Coraz bardziej zżywali się jako koledzy. Dalszą energię do działania dawał im zaszczyt tworzyć orkiestrę maszerującą pod kierownictwem ówczesnego mistrza myśliwego Wilhelma Eisermanna. Liczyli się później wśród najlepszych zespołów w okręgu. Straż Pomorska zżywała się coraz bardziej ze sobą.
Ale także wszyscy mieszkańcy byli zawsze dumni z potężnej straży pożarnej Pomorska. Udało im się kilka razy konnym zaprzęgiem ugasić ognisko pożaru w sąsiedniej miejscowości. Byli konnym zaprzęgiem prędzej na miejscu pożaru niż miejscowa straż. Nawet w kilku nocnych pożarach w Pommerzig straż udowodniła swoją przydatność, jak to było w wypełnionej do pełna słomą stodole gospody Klischke, gdzie płomienie poważnie zagroziły dużemu gospodarstwu jego siostry Klischke. Straż walczyła z ogniem rozważnie i skutecznie, aż zawodowa straż pożarna z Sulechowa mogła interweniować z mocniejszym sprzętem. Nawiasem mówiąc, warto zauważyć, że we wszystkich pożarach, także tego tuż przed pierwszą wojną światową, gdzie spłonęły dwie duże polne stodoły, nie udało się ustalić przyczyn.
Szczęśliwe godziny po służbie, wydarzenia rozrywkowe i spektakle teatralne w jednej z najpiękniejszych sal w powiecie Crossen to na pewno wszyscy starsi mieszkańcy, którzy brali w nich udział do dziś pamiętają. Jak i ojczyzna także upadła straż pożarna. I myślimy o tym, że większość starych towarzyszy ze straży w czasie ostatniej wojny zginęło lub zaginęło i zmarło próbując uciec .
Artykuł pochodzi z czasopisma Heimatgrüße
Tłumaczenie Adam Maziarz
Serdeczne podziękowania dla Janusza Sitka za korektę w tłumaczeniu.