lip 262019
 

Sezon urlopowy i lato w pełni. Mimo tego, że nasza strona prawybrzegodry.com od dłuższego czasu nie działa tak prężnie jak na początku to nie znaczy, że nie dzieje się nic związanego z odkrywaniem historii tego małego zakątka Ziemi Lubuskiej. Dzieje się i to sporo. Ciągle poszukujemy materiałów w archiwach – zarówno państwowych, zagranicznych jak i prywatnych. Do tego kontaktujemy się z wieloma osobami, które dzielą się swoimi zdjęciami I informacjami.

Monitorujemy sprawę poszukiwania szczątków rozstrzelanych żołnierzy w 1945 roku w Brodach i będziemy chcieli brać fizyczny udział w ich odkopywaniu jeżeli organizacje zajmujące się tym profesjonalnie zdobędą wszystkie formalne zgody i pozwolenia.

Udało się dzięki Andrzejowi namówić Pana Cezarego Wocha do wznowienia prowadzenia niemal identycznego blogu historycznego o sąsiednich Sycowicach pod nowym adresem www.sycowice.eu .

Oraz najbliższa sprawa, która zostanie prawdopodobnie sfinalizowana już w ten weekend. W maju na jednej z niemieckich stron pojawił się artykuł Pana Horsta Adama, który spędził ostatni okres II Wojny Światowej w Brodach u swojej rodziny uciekając z miasta przed bombardowaniami. O tym też jest artykuł. Od razu skontaktowaliśmy się meilowo z autorem. Po wymianie kilku meili Pan Horst Adam postanowił odwiedzić Brody. Tłumaczenie i relacja z odwiedzin ukaże się na naszej stronie po urlopie – pod koniec sierpnia.

Adam i Andrzej

 Zamieszczone przez o 05:00
lip 142019
 

Przedstawiamy artykuł Pana Cezarego Wocha, który świetnie opisał pierwszego sołtysa Sycowic a wcześniej sekretarza gminy Gross-Blumberg (Brody).

Chcąc lepiej zrozumieć sytuację w której się znalazł i Jego rolę jako pierwszego sołtysa Sycowic, należy cofnąć się do panującej wówczas atmosfery politycznej przełomu roku 1944/1945. Druga Wojna Światowa powoli dogorywała, co nie przeszkadzało jej jednak wyrywać z szeregu żywych, tysięcy istnień ludzkich odzianych zarówno w żołnierskie mundury jak i cywilne łachmany.

Pod naporem ofensywy Armii Czerwonej przez wsie i miasteczka przetaczały się kolumny niemieckich cywilów uciekających furmankami na zachód. Miejscowi Niemcy otumanieni goebbelsowską propagandą z przerażeniem wsłuchiwali się w słowa uciekinierów, na żywo komentujących krajobraz pozostawiany przez sowieckich żołnierzy..

Będąca wówczas dzieckiem, niemiecka mieszkanka Leitersdorf Gerda von Kruger po latach wspomina: „Nadszedł dzień 30 stycznia 1945 roku!. Było bardzo zimno i niemieccy żołnierze dziwili się, że w Leitersdorf spotkali jeszcze cywilów. Jednak nasz sołtys odradzał wyjazd z Sycowic, ponieważ oblodzone ulice pełne były ludzi uciekających ze Śląska oraz Prus Wschodnich. Około północy weszli rosyjscy żołnierze, którzy szybko poszli dalej, ponieważ nie napotkali żadnego oporu. Jednak później nadeszły ciężkie chwile: gwałty, strzelanie do ludzi, podpalenia i bombardowania (przez niemieckie samoloty i do tego silne rosyjskie działania odwetowe). Po upływie około tygodnia, Sycowice zostały puste, a my zostaliśmy wypędzeni w kierunku Polski, ponieważ w okolicach Krosna, Frankfurtu nad Odrą, Selow toczyły się walki”.

Przerażenie przybierało czasami postać obłędu w którym wydawało się, że jedynym rozwiązaniem problemu jest odebranie życia sobie i swoim najbliższym. Sycowice – ówczesny Leitersdorf, nie były pozbawione takich dramatycznych wydarzeń.

Harry Eckert ówczesny mieszkaniec Leitersdorf wspomina: „ Stodoła Wagnera, stojąca bezpośrednio przy dębie (dzisiaj pomnik przyrody, przyp. C.W.), została 31 stycznia 1945 osobiście przez Juliusa Wagnera podpalona, w celu popełnienia samobójstwa. Julius pod wpływem okropności, jakie Sowieci podczas wejścia do Sycowic dopuszczali się na kobietach, zabił siekierą swoją żonę Eliesabeth i najmłodszą córkę Hildegard. Starszą córkę o imieniu – Christa, ranił siekierą w głowę chcąc także ją zabić. Rana była duża, jednak dziewczynie udało się uciec z płonącej stodoły. Zaopiekowały się nią moja mama Frieda Eckert i inne kobiety. Julius po uderzeniu siekierą drugiej córki podpalił stodołę i powiesił się w niej… . Julius, jego żona i córka Hildegard, spłonęli razem.

Płonący budynek „wykorzystała” także młoda kobieta Wartenberg, z domu Kluge. Spłonęła żywcem wraz ze swoją malutką córeczką. Do Leitersdorf przybyła z Berlina, aby uchronić się przed bombardowaniami. Przyczyną samobójstwa wnuczki Wagnerów było zamordowanie jej męża przez Rosjan. Jako ośmioletni chłopiec obserwowałem płonącą stodołę. Podczas mojej pierwszej wizyty w Sycowicach w dniu 20.08.2004 roku na zaproszenie Pana Cezarego Wocha, straszne przeżycia powróciły”.. ..

Wkrótce po tych dramatycznych wydarzeniach nastąpił koniec wojny i do Sycowa /taka była pierwsza polska nazwa Sycowic/, zupełnie w innych realiach zaczęło powracać życie kształtujące nowy etap historii tych ziem. Zaczęli pojawiać się przesiedleńcy z Kresów Wschodnich, uciekinierzy przed mordami ukraińskimi, robotnicy przymusowi III Rzeszy, zesłańcy Sybiru, a także szabrownicy ogałacający opuszczone domy z czego się dało.

W takiej oto sytuacji Edmund Balczyński w dniu 11.07.1945 roku złożył do Gminy w Krośnie Odrzańskim dwa pisma: podanie i życiorys. W podaniu gdzie słowo „podanie” podkreślone zostało łukowato napisał: „Uprzejmie proszę o przyjęcie mnie w charakterze sołtysa na wieś Leitersdorf. Pozwalam sobie nadmienić, że pracowałem w tej gromadzie w najtrudniejszych warunkach jako pionier”. Własnoręczny podpis – Edmund Balczyński. Pod podpisem w dniu 12.07. 1945 roku adnotacja urzędnika: „ Balczyńskiego mianowano sołtysem gromady Leitersdorf – dokument do akt”. Do podania załączono odręcznie napisany również w dniu 11.07.1945 r. życiorys następującej treści: „Mój życiorys. Ja niżej podpisany urodziłem się 3.5.1922 roku w Kowalewku powiat Oborniki z ojca ogrodnika Stanisława Balczyńskiego, z matki Franciszki Balczyńskiej z domu Polowczyk. Od 7 roku życia wstąpiłem do 7-mio klasowej Szkoły Powszechnej im. Wszystkich Świętych w Poznaniu.

Po ukończeniu tej szkoły z wynikiem dobrym, w roku szkolnym 1935/6 przeszedłem w naukę w charakterze drukarza składacza do firmy „Grafika Wł. Kąkolewski” i w tej firmie pracowałem do napadu Niemiec na Polskę w roku 1939. Podczas okupacji niemieckiej pracowałem jako ciężko pracujący robotnik łagrowy na składnicach materiałów pędnych, w firmie „Mineralol Vertrib” w Poznaniu, do oswobodzenia Polski przez Armię Czerwoną. 13 marca 1945 roku wstąpiłem do Polskiej Partii Robotniczej w Poznaniu, a 14 marca 1945 r. zostałem wysłany przez P.P.R. na zachód w charakterze sekretarza Gminy Gross- Blumberg /Brody/ powiat Krosen. Z dniem 25 maja 1945 roku objąłem posterunek jako sołtys w gromadzie Leitersdorf gdzie spełniam obowiązki do dnia dzisiejszego”. Własnoręczny podpis – Edmund Balczyński.

Z treści tych pism jednoznacznie wynika, że Edmund Balczyński w dniu 25 maja 1945 roku „objął posterunek” jako sołtys w gromadzie Leitersdorf, czyli był w pewnym sensie osobą „pełniącą obowiązki sołtysa”. W dniu 11 lipca 1945 roku pisząc dwa w/w pisma wystąpił o usankcjonowanie takiego stanu rzeczy. Dnia następnego czyli 12 lipca 1945 roku został mianowany sołtysem Leitersdorf.

Zdzisław Kociemba powojenny mieszkaniec Sycowic wspomina: „ W tych pierwszych dniach wolności nie obyło się też bez tragicznych i niewyjaśnionych do dzisiaj wydarzeń. W dniu 7 listopada 1945 roku zginął w swoim mieszkaniu od postrzału z pistoletu pochodzący z poznańskiego pierwszy sołtys Sycowic o nazwisku Balczyński. Warto wspomnieć w tym miejscu, że wszyscy sołtysi w sąsiednich wsiach pochodzili również z poznańskiego. W dworku tuż przy gorzelni kwaterowali żołnierze rosyjscy z jednostki wojskowej stacjonującej w Ciborzu. Wśród nich byli zarówno mężczyźni, jak i kobiety nadzorujący stada zagrabionych owiec, krów i koni. Ich zadaniem było zaopatrywanie macierzystej jednostki w mięso i mleko. Zwierzęta te były łupami wojennymi i w większości wybijano je na bieżąco. Jest rzeczą zrozumiałą, że w tych czasach sołtys musiał mieć ścisły kontakt z UB, Milicją Obywatelską czy lokalną władzą administracyjną, ale był to człowiek uczynny, bardzo spokojny i zrównoważony, nie wtrącał się niepotrzebnie w sprawy zwykłych ludzi i wydawać by się mogło, że nie może mieć jakichkolwiek wrogów.

Tym bardziej jego nagła i niespodziewana śmierć była dla wszystkich wielkim zaskoczeniem. Urząd Bezpieczeństwa prowadził w tej sprawie dochodzenie, a Ojciec miał z tego powodu nawet nieprzyjemności”. Funkcjonariusze UB nie ośmielili się jednak szukać sprawcy wśród „sojuszników” stacjonujących po drugiej stronie ulicy, starając się wrobić w to zabójstwo kogoś z Polaków /przyp. C.W/. „W efekcie nic i nikogo nie wykryto, jednak nasze przypuszczenia w tej sprawie były następujące. Dzień 7 listopada obchodzony był bardzo hucznie przez Rosjan jako rocznica Rewolucji Październikowej i jak to było u nich w zwyczaju, wszyscy byli kompletnie pijani. Jeden z nich prawdopodobnie udał się do domu sołtysa, który był naprzeciwko dworku w którym stacjonowali Rosjanie po to, aby coś ukraść i wszedł do małej spiżarni przylegającej do kuchni. Kiedy Balczyński zaniepokojony dochodzącymi stamtąd odgłosami udał się do kuchni, zaskoczył intruza, a ten frontowym zwyczajem oddał błyskawiczny strzał. Ten strzał usłyszał mój Ojciec i natychmiast pobiegł do pastorówki. Kiedy tam wszedł, Balczyński leżał na podłodze w kałuży krwi i właśnie umierał. Wyciągnął jeszcze do Ojca rękę i uścisnął ją, nic jednak nie zdążył już powiedzieć”…. .

Edmund Balczyński pierwszy sołtys Sycowic miał wtedy zaledwie 23 lata…

Cezary Woch

źródła;

– odtajnione materiały IPN

– „Drogi do domu…” Cezary Woch


		
Translate »