kwi 142020
 

W drugi Dzień Świąt Wielkanocnych 13 kwietnia 2020 roku zmarł w wieku 92 lat ks. Ludwik Walerowicz, który przez ponad 30 lat był proboszczem parafii Nietkowice. Ksiądz Ludwik służył Bogu przez 65 lat. Wielu parafianom zapadł głęboko w pamięć i serca a sam także z nostalgią wspominał pracę w Nietkowicach. Wspomnienia ks. Ludwika można znaleźć na naszej stronie.

O dokładnej dacie pogrzebu poinformował na swojej stronie zielonogórsko-gorzowski Gość Niedzielny.

Msza św. pogrzebowa w intencji zmarłego zostanie odprawiona w czwartek 16 kwietnia o godz. 10 w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Sulechowie (ze względu na pandemię koronawirusa bez trumny), a po niej dalsze obrzędy pogrzebowe na cmentarzu komunalnym w Sulechowie o godz. 11.30.
Msza św. w intencji śp. ks. Ludwika Walerowicza z udziałem kapłanów i wiernych zostanie odprawiona w Sulechowie po ustaniu pandemii koronowirusa.

kwi 062020
 

Miło nam poinformować, że prawybrzegodry.com już kilka razy przyczynił się do zgłębinia poszukiwań genealogicznych jednak tym razem Pani Marzna opisała powiązania swojej rodziny i poszukawania, które budzą podziw determinacji i skrupulatności. Może, ktoś pomoże albo naprowadzi na nowy tropw poszukwaniach genealogicznych.

Basia Rakowski z Wielkiej Brytanii, z którą koresponduję jest żywą, namacalną historią to wiem, natomiast moje poszukiwania genealogiczne chyba nie są aż takim ciekawym tematem.

Co do Basi, to połączyły nas drzewa na Myheritage i Geni. Napisała kiedyś do mnie, że mamy w drzewie te same osoby i od tego zaczęła się nasza korespondencja. Dopiero po wielu mailach okazało się, że łączy nas w pewien sposób Jozef Kancelarczyk, jeden z pierwszych repatriantów w Nietkowicach i mój dziadek Stanisława Greczycho. Zacznę jednak od początku.

Wiem, że w Niedźwiedzicy urodzili się jej dziadkowie, brat Alfons i siostra Jadzia ( rocznik 1924 ), która zresztą jeszcze żyje. Jej mamą była urodzona w Niedźwiedzicy w 1903 r., a zmarła w 1993 r. Maria Wałdoch z d. Kancelarczyk), córka Stefana Albina Kancelarczyka i Ewy z d. Plaskacewicz. Ojcem był Franciszek Wałdoch, który w czasie wojny przybył tu z wojskiem, potem wstąpił do Policji i w związku z tym był przenoszony z miejsca na miejsce ( pochodził z Pomorza). Franciszek poznał Marię w czasie swojej służby w Niedźwiedzicy. W 1921 r. wzięli ślub, a w 1922 r. urodził się Alfons Wałdoch, dwa lata później Jadwiga. W Niedźwiedzicy przebywali do około 1928 r., potem mieszkali w Lachowiczach, Baranowiczach, w końcu w Nieświeżu, gdzie Franciszek został, jak pisała Basia ” przodownikiem Policji”. Myślę, że chodzi jej o komendanta. Basia nie zapomniała polskiego języka, ale niekiedy pewne słowa sprawiają jej niejaką trudność. W 1933 r. na świat przyszedł Ryszard Wałdoch. Franciszek został aresztowany 29.09.1939 r. w Nieświeżu, zabrany do więzienia w Mińsku i skazany prze OSO przy NKWD na 8 lat łagrów. Marię z trójką dzieci wywieziono w kwietniu 1940 r. Jechali dwa tygodnie w pozamykanych wagonach nie wiedząc dlaczego ich zabrano i dokąd ich wiozą. W trakcie tej podróży w wagonie urodziła się Basia. Potem grupami rozwożono poszczególne rodziny do różnych miejscowości. Maria z dziećmi ostatecznie trafiła do posiołka Ilinka,pow. Jawlenka, woj. pietropawłowskie  w północnym Kazachstanie. Nie wiedziała, czy jej mąż żyje.

Dalej fragment z opowieści Basi w oryginalnej pisowni:

30.07.1941 Generał Sikorski i ambasador Iwan Maiski podpisali pakt dając amnestię wywiezionych Polakom i pozwolenie sformować wojsko Polskie na terenie Rosji. Mój tata uwolniony jakoś odnalazł nas, jak nie wiem ale  w podróży szukania tego  wojska odwiedził nas i dopiero dowiedział się że ma jeszcze jedną córkę. Dotarł do Totskoye dołączył się do 6tej  Kompanii żandarmejskiej. Zaraz starał się o przepustkę dla mamy i nas do wyjechania, ale żeby opuścić kołchoz i wyjechać mama musiała dostać udostovierenya od NKWD na podstawie, że ona i jej dzieci idą jako ochotnicy do wojska,dobrze że NKWD nie sprawdzili, że ja miałam nie całe 2 lata a Rysio 9. Starszy brat już miał 19 i uciekł wcześniej sam i dotarł do Polskiego Wojska. Nie będę opisywać jak trudna była droga przez Rosję do Iranu a potem do Indii (cywilni kobiety i dzieci) a wojsko na Środkowy Wschód brać udział w wojnie.Tysiące polaków w tej drodze z obozu do obozu zmarło, już byli wyczerpani chorobą i głodem i ciężką podróżą. 

Chciałam to połączyć z tym Kancelarczykiem co wrócił ale nie został w Polsce. Dużo Polaków któży nie mieli krewnych w tym nowym Polskim Wojsku nie dostali pozwolenia wyjazdu  a do Polski wyjazdy dopiero dużo później po wojnie były dozwolone wtedy Polacy zaczęli wracać z Rosji do Polski, ale wiele z nich już tam się ożenili. Pani która z mamą i córeczką była wywieziona z Nieświeża. Jej mąż był policjantem pod moim ojcem,  był jeden z tych zastrzelonych w Katyniu. Ona dopiero w 1946 roku mogła wrócić do Polski i dowiedziała się o losie męża. 

Jeśli chodzi o Kancelarczyka, który wrócił, ale nie został w Polsce, to Basia ma na myśli brata mojej babci Karoliny Greczycho z d. Kancelarczyk, który był zesłany w czasie wojny na Syberię, tam się ożenił z Rosjanką. W latach 50-tych przyjechał z żoną do Nietkowic, ale ona nie mogła się tu zaaklimatyzować i wrócili do ZSRR. Mówili na niego ” Paborec”, cokolwiek to znaczy i zapewne chodzi o Piotra Kancelarczyka ur. w 1893 r. w Niedźwiedzicy, bo jego akt urodzenia udało mi się zdobyć. Może w Nietkowicach jest ktoś, kto go skojarzy, bo te wiadomości uzyskałam od mojej kuzynki Ireny Frąckiewicz ( Greczycho), ale ona tylko tyle pamięta.

W Niedźwiedzicy urodzili się jeszcze czterej bracia Marii ( mamy Basi) oraz trzy siostry ( przynajmniej o tym rodzeństwie mamy Basia wie). Tutaj pojawia się historia związana z Nietkowicami, bo Józef Kancelarczyk ( brat Marii ur. w 1892 r., zm. w 1972 r. w Nietkowicach) razem z moim dziadkiem Stanisławem Greczycho przybyli po wojnie jako jedni z pierwszych repatriantów do Nietkowic. Józef był świadkiem na ślubie moich dziadków w Niedźwiedzicy w 1923 r. razem z Adamem Kolesińskim. Był też świadkiem na ślubie swojej siostry Marii z Franciszkiem Wałdochem w 1921 r. w Niedźwiedzicy razem z Adamem Chodorem.

Tak więc nazwiska Kancelarczyków jakoś nas z Basią łączą, ale ja ciągle nie mogę znaleźć tego bezpośredniego punktu stycznego.

Tu może trochę opiszę ” swoich” Kancelarczyków i Greczychów. Moja mama Zofia Strawa ( ur. w 1932 r. w Niedźwiedzicy) jest córką Stanisława Greczycho ur. w 1898 r. w Niedźwiedzicy ( syn Józefa Greczycho i Rozalii Lewonow) oraz Karoliny Kancelarczyk ur. w Niedźwiedzicy w 1903 r. (córka Edwarda Kancelarczyka i Anieli Chodor). Mamy rodzeństwo to Kazimierz Greczycho ur. w Niedźwiedzicy w 1930 r. ( ten, który ożenił się po wojnie z Zofią z d. Orzeszko) oraz Józefa Pożeżyńska ( ur. w 1926 r. w Niedźwiedzicy). Ciocia Józia poślubiła w Nietkowicach osadnika wojskowego Edwarda Pożeżyńskiego, fotografa, który przy okazji kino obwoźne w Nietkowicach i okolicy prowadził. Wujek Edek urodził się w 1929 r. w Brześciu nad Bugiem.

Jeśli chodzi o Kancelarczyków Basi, to jej mama Maria miała jeszcze ( tak jak pisałam wyżej) czterech braci i trzy siostry. Karolina zginęła w czasie pierwszej wojny światowej, Józefa została w Niedźwiedzicy, brat Jan osiedlił się w okolicach Górek Noteckich, siostra Anna Taurogińska już jako wdowa osiedliła się z dwoma synami także w okolicach Górek Noteckich. Adam ożenił się w Niedźwiedzicy z Zofią. Po wojnie Zofia została w Niedźwiedzicy z dziećmi Janem i Marysią. Marysia wyszła za mąż za Białorusina. Adam osiedlił się po wojnie w okolicy Górek Noteckich. Tu ożenił się raz jeszcze. Wincenty “Vinek” po wojnie zamieszkał w Karsku koło Barlinka. Ożenil się, ale zmienił nazwisko z obawy przed aresztowaniem. Był jeszcze Stanisław, ale podejrzewano, ze nie jest synem Stefana tylko jego brata. Stanisław wyemigrował i nie wrócił. Pozostawił żonę Marię i syna Jana, którzy osiedlili się w Chociulach. Józef natomiast wyemigrował w 1929 r. do Kanady, ale wrócił do żony Józefy z d. Szwal i dwóch synów Bronka ( 1926 r.) i Staszka ( 1931 r.). Właśnie oni po wojnie zamieszkali w Nietkowicach.

Z dzieciństwa pamiętam wujka Staszka, bo moi rodzice spotykali się z nim i jego żoną dość często w Zielonej Górze. Udało mi się ostatnio zdobyć adres wujka, ale niestety z jego pamięcią jest już bardzo kiepsko. Jego żona ma bardziej sprawny umysł, ale jestem dla nich jakby trochę obca. Wujek wcale mnie nie pamięta, a jego żona coś tam tylko sobie przypomina. Przyjęli mnie w przedpokoju, obiecali zadzwonić i tyle. Myślę, ze to może być dla mnie trop i możliwość znalezienia tego “styku”. Na razie brakuje mi pomysłu jak dotrzeć do ich wspomnień, a Basia ma wielkie oczekiwania z tym związane. Ona ma zdjęcia wszystkich swoich wujów i ciotek, poza właśnie Józefem Kancelarczykiem, ojcem wujka Staszka.

Jeśli chodzi za to o zdjęcia, to właśnie powędrowały do Nietkowic niezwykle okrężną drogą do opisu. Pierwsze ma dopisek Nietkowice, Święto Lasu, 1947 r. Właśnie odebrałam od fotografa trochę podrasowane zdjęcie, ale dalej niewiele widać. Może tam gdzieś jest ten upragniony Józef.

Pozdrawiam

Marzena Strawa

 

 Zamieszczone przez o 20:21
Translate »