lut 282016
 
Brody

Brody

Przedstawiamy kolejne tłumaczenie artykułu autorstwa Kurta Kupscha zamieszczonego w czasopiśmie „Crossener Heimatgrüße”. Kurt Kupsch opisuje jak wyglądał plac zabaw przed II Wojną Światową i jak Polacy go po wojnie przeobrazili w boisko.

Kiedy pierwszy raz po wojnie w 1975 roku przyjechałem do Groß-Blumberg, to zauważyłem zmiany w centrum wsi: Nasz dawny plac zabaw został obsadzony brzozami a „Marusch ogród” gdzie stały tak piękne jabłonie i grusze został przekształcony w boisko do piłki nożnej. Postanowiłem prześledzić historię tej ważnej części naszej nadodrzańskiej miejscowości. Gdzie nasze pokolenie było aktywne w konkursach dziecięcych i młodzieżowych zawodach, „Sandkeuten„(kopalnia piasku) powstały jeszcze przed pierwszą wojna światową. Został tam już dawno wykopany piasek do posypywania ulic i piasek budowlany. Nierówny teren był plamą na honorze w centrum wsi. W „Keuten” zbierała się woda. Kiedy na Odrze była powódź to gruntowa woda wypełniała doły po brzegi. W tych „Sandkeuten” mało liczni blumbergowscy wikliniarze moczyli swoją wiklinę, żeby pozostała elastyczna i mogła być obrana. Niektórzy z nas mogą pamiętać Heinricha Finke lub kuzyna Kush Seiferta. Około 1912/1913 roku gmina zleciła przywiezienie ziemi aby wypełnić doły i wyrównać teren. Aby utwardzić nawierzchnię glina „znad Odry” została wymieszana z piaskiem, na której później słabo rosła trawa. O czasie sadzenia lip wokół placu pytałem Otto Kakoschke z rocznika 1907, jednak nie pamięta tego dokładnie. Ale on poinformował, że w 1916-17 Adolf Lange (Päche Adolf), który stracił rękę jako sierżant i nie mógł walczyć na froncie, szkolił młodych ludzi na boisku. Otto Kakoschke przyglądał się temu i uważa, że w tym czasie lipy były już posadzone. W południowo-zachodnim narożniku placu zabaw w pobliżu rogów „nauczyciela Berthesa” i „Marusch Ogród” stał – dla wszystkich z nas wiedzących – „dąb pokoju”. Otoczony różnymi krzewami ozdobnymi, takimi jak śnieguliczka biała (Knallerbsenbüsche) i japońska pigwa, którą nazywaliśmy trzepoczącą różą. Tym drzewem to chyba był amerykański dąb szkarłatny z okrągłymi owocami i o dość gładkiej korze. Otto Kakoschke uważa, że został posadzony w okresie po pierwszej wojnie światowej. Marta Hilsenitz, którą również poprosiłem o informacje, twierdzi jednak, że kuzyn Immers tworzył park i ozdobny ogród już w latach przed 1912/13. Immers wtedy mieszkał u Gürtlera obok piekarza Kadacha. Pogląd Marthy Hilsenitz jest wielce prawdopodobny, jeśli porównamy wielkość pni lip i dębu pokoju. Nazwa „Dąb pokoju” przemawia za wczesnym okresem powojennym. Ale być może są blumberganie, którzy chcą aby był to okres 1912/13 i chcieli w tym roku wyrazić nadzieje ze pokój pozostanie. na zawsze. Obok ogrodu z dębem przynajmniej w lato stał przenośny ale zamocowany w ziemi drążek. To urządzenie i poręcze były przechowywane przez Otto Kakoschke w stodole starej szkoły i wyciągane na zewnątrz podczas lekcji gimnastyki. Jak donosi mój informator z inicjatywy nieżyjącego nauczyciela Ernsta Möbusa w latach 1922/23 w Groß-Blumberg powstał klub gimnastyczny. Regularnie organizowano u Schelacka (Gasthof zur Oder)pokazy gimnastyczne, gdzie do podłogi instalowano drążek. Wybitnymi gimnastykami byli nauczyciel Möbus, Fritz Keßler i Gustav Kupsch. Młody człowiek z małą i średnią posturą, który przybył do Groß-Blumberg w celu poszukiwania węgla brunatnego był mistrzem gimnastycznym i nauczył mieszkańców wiele gimnastyki. W 1930 roku klub gimnastyczny po cichu zniknął, drążek był na placu zabaw i stał tam, jeśli dobrze pamiętam, przez cały rok. Kilka metrów od tego drążka zbudowano rusztowanie, na którym były zawieszone obok siebie trzy liny wspinaczkowe. Słup z drabinkami do wspinania się na placu zabaw na samej górze kończył się drążkiem. Ten pręt był wcześniej dostępny jako podobna podpora w nowej szkole. Kiedy w 1945 roku polska ludność przejęła Groß-Blumberg, również przejęli boisko piłki nożnej, ale okazało się, że plac jest zbyt mały i zupełnie nieprzydatny. Stodoła Gillersa i budynek mieszkalny zostały spalone. Przypuszczam, że niektóre ze starych drzew owocowych w „Marusch Garten” nie przetrwały zawieruchy końca wojny. Więc Polacy wykarczowali ten ogród, „Dąb pokoju” i części lip na starym placu zabaw. Wyrównali teren i tak stworzyli odpowiednie boisko do piłki nożnej w miejscowości. Droga „za stodołą”, która już straciła swoje znaczenie, ponieważ nie ma żadnych lokalnych rolników i tym samym charakteru rolniczego wsi i całą szerokością należy do boiska do piłki nożnej i jest ślepą uliczką. W latach 1966/67 z inicjatywy nauczycieli obsadzono brzozami niepotrzebną część placu zabaw. Szybko rosnące brzozy mają obecnie takie same grube pnie jak stare lipy – od 30 do 60 cm. Z wieku drzew nie można odtworzyć historii tego miejsca. Jeszcze spacer po małym brzozowym lesie, gdzie ścieżkę przez brzozowy lasek Polacy tak samo mocno wydeptali tak jak my dawniej ten plac zabaw. Może jeszcze dzisiaj od czasu do czasu śmiały chłopiec w ciemne jesienne i zimowe wieczory głośno gwiżdżąc przechadza się wzdłuż placu?

Tłumaczenie Adam i Janusz

lut 202016
 
Szkoła Marynarska 1929

Szkoła Marynarska 1929

To zdjęcie szkoły żeglarskiej w Groß-Blumberg zdobył Kurt Kupsch. Przy rozpoznawaniu osób wspierali go, dawny kapitan śląskiej Żeglugi Morskiej / Berlin Lloyd Rudolf Hilsenitz i Otto Päch wraz ze swoimi rodzinami, a także rodzina zmarłego szypra Helmuta Brauera.

Zgodnie z ustaleniami zdjęcie pokazuje semestr zimowy 1928/29 i zostało zrobione w lutym 1929 roku. Na zdjęciu od lewej: W tylnym rzędzie Gustav Boy, Bernhard Kupsch Oskar Stobernack, Reinhard Neumann, Ernst Hulke (wszyscy z Groß-Blumberg), Richard Mattner (Pommerzig), dwóch nieznanych i Fritz Hasse (Groß-Blumberg) , W 2 rzędzie od tyłu Bernhard Kupsch z Langes Ecke, Otto Lupke, Paul Noskego (wszyscy trzej Groß-Blumberg), Otto König (Klein-Blumberg), Richard Berloge, Paul Zerbe, Franz Seifert (wszyscy trzej Groß-Blumberg), Paul König (Klein-Blumberg), Bernhard Klauke i Otto Paul (oboje Groß-Blumberg). W drugim rzędzie od przodu nauczyciel Musching, Richard Bothe (oboje Pommerzig), Richard Kubisch (Groß-Blumberg), Otto Stobernack (Pommerzig), nie znany, Adolf Klauke, nauczyciel Urbach, nauczyciel Möbus (wszyscy trzej Groß-Blumberg), kolejny nieznany, Paul König (Klein-Blumberg), Paul Schulze, Franz Noske i Willy Berloge (wszyscy trzej Groß-Blumberg) W pierwszym rzędzie siedzi nieznany mężczyzna, nauczyciel Rode, Heinrich Klauke, nauczyciel Zogbaum (wszyscy trzej Groß-Blumberg), dwóch panów z Urzędu Dróg Wodnych i Urzędu Żeglarskiego w Crossen, Hermann Schulz (Groß-Blumberg) i Adolf Stadach (Pommerzig).

Adam

Szkoła Marynarska 1929

Szkoła Marynarska 1929

lut 142016
 
Grupa marynarzy z Pommerzig w 1928 gotowi do pochodu.

Grupa marynarzy z Pommerzig w 1928 gotowi do pochodu.

Przedstawiamy kolejne tłumaczenie artykułu autorstwa Kurta Kupscha zamieszczonego  w czasopiśmie „Crossener Heimatgrüße”. Kurt Kupsch opisuje jak wyglądało najważniejsze święto największej grupy zawodowej (stanowili około 1/3 społeczeństwa) jakim byli marynarze w przedwojennym Groß-Blumberg czy Pommerzig.

Prawie regularnie w pierwszej połowie stycznia zamarzała Łaba i wszystkie wody na wschód od niej leżące i płynące. Następnie ustawał niewielki ruch turystyczny z Wrocławia, Szczecina i Berlina, a także nieco dalej w kierunku nadodrzańskich wsi. Często marynarze z całym ekwipunkiem w lnianym worku powracali do swoich rodzinnych miejscowości, aby nie przegapić tego balu, zawrzeć związek małżeński lub te kilka tygodni wykorzystać na spotkania towarzyskie z rodziną, przyjaciółmi i znajomymi.

Chyba w każdej wsi było stowarzyszenie-klub marynarzy. To był – może obok chóru – prawdziwy związek w miejscowości. Zimowy bal marynarzy, był kulminacyjnym punktem stowarzyszenia w który wkładano wiele wysiłku i troski.
Gdy zjechali do domu to w krótkim czasie zwoływano zebranie. Na którym szybko podsumowano zeszły rok.
W wyznaczonym terminie punktualnie przybywali muzycy, w Groß-Blumberg i Pommerzig „Schmulinsker” z Züllichau. W Groß-Blumberg miejsce do tańczenia było w „Alten Schenke”. Flagi i chorągwie stowarzyszenia były już wcześniej pobrane z kościoła. Ktoś mógł być niepoważany jeśli pojawiłby się w nie wyznaczonym tradycyjnym stroju: ciemny garnitur z surdutem, szarfą i w cylindrze.
Z miarową muzyką ruszał uroczysty pochód do wojennego pomnika poległych. Tam w ceremonii złożenia wieńca i modlitwy zostali upamiętnieni polegli i zmarli w ostatnim roku. Następnie udaliśmy się w rozbawionym pochodzie, jakbyśmy obudzili się ze snu zimowego i smutku, przez wieś. Czasami muzycy mieli prawie przymarznięte usta do trąbki i usztywnione palce tak, że nie mogli prawidłowo grać. Ale niezmordowani marynarze szli wyboistymi, zmrożonymi i piaszczystymi drogami miejscowości, na przedzie zasłużeni panowie kapitanowie i sternicy a z tyłu młodsi żeglarze.
Często pochód był zatrzymywany przez grupy, które w profesjonalnych ubraniach wykonały duże modele parowców i barek. Ubrania profesjonalne, co oznaczało, skórzane buty, angielskie spodnie, bluzkę w biało i niebieskie paski jak marynarz i nakrycia głowy „Elbsegler” (chętnie noszona niebieska czapka). Modele były prawdziwymi dziełami sztuki i zostały zrobione podczas długich wieczorów. Telewizji wtedy nie było. Więc był czas na takie rzeczy.
Po długim marszu, wielu towarzyszących maszerującym w pochodzie dotarło do kościoła bez (jeszcze) wódki i innych rozgrzewaczy. Tam została złożona flaga i pierwszy raz się rozeszliśmy.
Pospiesznie udaliśmy się do domu w celu ogrzania się, przebrania i wzmocnienia. Następnie udaliśmy się na bal. Który był wielką radością dla wszystkich! Kobiety z „delikatnie ułożonymi” fryzurami lub falistymi włosami w najpiękniejszych sukniach, mężczyźni w smokingach lub ciemnych garniturach, sala porządnie ozdobiona. Orkiestra dęta została zastąpiona przez smyczki (niektórzy muzycy zmienili tylko instrument). Większość, po krótkim przywitaniu przez przewodniczącego i kilku odpowiednich łączących słowach kapelmistrza (był nazywany Benno Schmulinski z Züllichau) ruszyła do porywającego do tańca otwierającego walca.
Podczas balu pito wódkę i piwo, a niektórzy wznosili toasty winem. Godzina policyjna zawsze była anulowana. Gdy zaświtał dzień, to już myślano o następnym balu.

Tłumaczenie Adam i Janusz

lut 072016
 
 "Dom towarowy" Richarda Englera w Groß-Blumberg.

„Dom towarowy” Richarda Englera w Groß-Blumberg.

Przedstawiamy tłumaczenie artykułu autorstwa Kurta Kupscha zamieszczonego w latach 80-tych XX wieku w czasopiśmie „Crossener Heimatgrüße”. Kurt Kupsch wymienia ludzi, którzy prowadzili działalność gospodarczą w przedwojennym Groß-Blumberg. Lista jest naprawdę okazała.

(..)Ta sytuacja dała mi pomysł do sporządzenia listy i przypisania ich właścicieli dawnych sklepów i innych rzemieślników. Pomijam żeglugę, ponieważ ona bezpośrednio nie służyła mieszkańcom, choć oczywiście z rolnictwem stanowiły główną podstawę dochodów ludności niemieckiej.
Jako grupa zawodowa, która na poziomie lokalnym zajmowała znaczną ilość miejsc pracy w pierwszej kolejności musiał być tak zwany przemysł budowlany. Na początku należy wymienić tartak z handlem drewnem i stolarką budowlaną Hermanna Augustina, który również kierował dużą blumbergowską kasą oszczędnościową i funduszem pożyczkowym. Drewno przetwarzali dalej Otto Möbus i Paul Dude w stolarce budowlanej, meblowej i przy produkcji trumien. Mistrzem murarskim i budowlanym w najszerszym znaczeniu był Paul – później Willi – Meck i Adolf Engler. O energię elektryczną w budynkach troszczył się Erich Becker.
Rolnictwo potrzebowało specjalnych usług kowala i kołodzieja a także skupującego bydło i rzeźnika. Kowalami byli Richard Kuhnhold i Adolf Kaffnitta a kołodziejem Willi Handke. O trzech rzeźnikach opowiem w innym artykule. Głównie w obsłudze sektora rolnego byli też rymarz i tapicer Krebs oraz przewoźnik (promista), który oczywiście pływając obsługiwał transport publiczny.
1350 ludzi, którzy mieszkali w naszej marynarskiej i rolniczej wsi potrzebowało sklepów detalicznych. To nie były supermarkety, ale całkiem pokaźne sklepy, w których były przedmioty życia codzien
nego i coś więcej. Trzy najważniejsze należały do Augusta Looscha, Richarda Englera i Karla Dohrmanna. Nie tak kompleksowa oferta była w mniejszych sklepach Seiferta, Benratha, Anny Lange i wspomniano już wcześniej jako rymarza Krebsa. Odpowiedzialnymi za mięso i kiełbasy byli rzeźnicy Paul Dichfeld, Willi Schulz i Otto Kunke. Codzienny chleb, a nawet raz na jakiś czas ciasta i torty były dziełem piekarzy Fritza Kadacha, Otto Kowalskieigo i Alfreda Städtera oraz wiejskiej piekarki Anny Lange.
Odzież i obuwie mieszkańcy Groß-Blumberg otrzymywali od krawca Otto Müllera i szewców Heinricha Auricha oraz Adolfa Kupscha. Temu ostatniemu można było powierzyć z całą ufnością wykonanie obuwia dla płaskostopia lub innych wad rozwojowych. Nauczył się dokładnie wykonywać ortopedyczne buty. Ubranie do bierzmowania można było kupić w sklepach już wcześniej wymienionych Augusta Looscha i Richarda Englera. Dlatego nikt nie musiał jeździć do Crossen, Züllichau lub Zielonej Góry. Zaspokojenie próżności także miało swoje miejsce w wiosce. Fryzjer Hübner i Otto Engler „robili na bóstwo” panie i panów na wesela i inne uroczystości
.
Do świętowania służyło sześć restauracji. Dwie z nich miały duże sale z parkietem. Pozostałe były punktami gastronomicznymi ze stosownym wyposażeniem. Kto z chęcią wspomina Vörkels „Alte Schenke”, nad Odrą „Gasthof zur Oder” lub „Bräuer”? Dalej zapraszały mieszczańskie kawiarnie taneczne („Konte”) i „Frühstücksstube”. Dla wtajemniczonych była jeszcze mała winiarnia u „Budikera” gdzie do handlarza z motorówki wpadały przepływające przez wieś załogi.
Dla rodzących były tymczasowo dostępne w miejscowości dwie akuszerki. Dla zmarłego był wspomniany już stolarz od trumien i grabarz, który wykonywał także wieńce pogrzebowe.
Chęć do szybszego poruszania się u ludzi była już nawet przed wojną. Były trzy firmy zajmujące się wynajmem samochodów. Nazywali się Willi Witzlack, Ernst Dittmann i Herbert Steinbach. Dla tych, którzy posiadali rower, a nawet motocykl, Erich Dittmann
i Walter Dittrich oferowali swoje zdolności manualne. Zarówno naprawiali i sprzedawali (jeszcze chętniej) obecne w prawie każdym domu maszynę do szycia.
Oczywiśc
ie w miejscowości była poczta. Przy wyjeździe do Klein-Blumbergu mieszkał dentysta Büttner. Kto chciał zobaczyć się z lekarzem, musiał pofatygować się do Deutsch-Nettkow do dr Schottky’ego lub do Rothenburga do dr Cohna, a później do dr. Eschenbacha.
Do tych, którzy pracowali w najszerszym znaczeniu dla rolnictwa, należał młynarz. Jego majątek w latach 30-tych został przebudowany na młyn silnikowy, stał w połowie drogi do Pommerzig na granicy gminy.

Kiedy przeliczę, to około 40 gospodarstw domowych w miejscowości poprzez samozatrudnienie w handlu i rzemiośle w latach 1920/40 zarabiało na swoje utrzymanie. To było naprawdę „wspaniałe” życie gospodarcze w wielkiej wsi! Co za różnica w porównaniu z dzisiejszymi warunkami w „raju demokracji ludowej”!

 

Tłumaczenie Adam i Janusz

Translate »