Przedstawiamy artykuł Pana Cezarego Wocha, który świetnie opisał pierwszego sołtysa Sycowic a wcześniej sekretarza gminy Gross-Blumberg (Brody).
Chcąc lepiej zrozumieć sytuację w której się znalazł i Jego rolę jako pierwszego sołtysa Sycowic, należy cofnąć się do panującej wówczas atmosfery politycznej przełomu roku 1944/1945. Druga Wojna Światowa powoli dogorywała, co nie przeszkadzało jej jednak wyrywać z szeregu żywych, tysięcy istnień ludzkich odzianych zarówno w żołnierskie mundury jak i cywilne łachmany.
Pod naporem ofensywy Armii Czerwonej
przez wsie i miasteczka przetaczały się kolumny niemieckich cywilów
uciekających furmankami na zachód. Miejscowi Niemcy otumanieni
goebbelsowską propagandą z przerażeniem wsłuchiwali się w słowa
uciekinierów, na żywo komentujących krajobraz pozostawiany przez
sowieckich żołnierzy..
Będąca wówczas dzieckiem, niemiecka
mieszkanka Leitersdorf Gerda von Kruger po latach wspomina:
„Nadszedł
dzień 30 stycznia 1945 roku!. Było
bardzo zimno i niemieccy żołnierze
dziwili się,
że
w Leitersdorf spotkali jeszcze cywilów. Jednak nasz sołtys
odradzał
wyjazd z Sycowic, ponieważ
oblodzone ulice pełne
były
ludzi uciekających
ze Śląska
oraz Prus Wschodnich. Około
północy
weszli rosyjscy żołnierze,
którzy szybko poszli dalej, ponieważ
nie napotkali żadnego
oporu. Jednak później
nadeszły
ciężkie
chwile: gwałty,
strzelanie do ludzi, podpalenia i bombardowania (przez niemieckie
samoloty i do tego silne rosyjskie działania
odwetowe). Po upływie
około
tygodnia, Sycowice zostały
puste, a my zostaliśmy
wypędzeni
w kierunku Polski, ponieważ
w okolicach Krosna, Frankfurtu nad Odrą,
Selow toczyły
się
walki”.
Przerażenie
przybierało czasami postać obłędu w którym wydawało się, że
jedynym rozwiązaniem problemu jest odebranie życia sobie i swoim
najbliższym. Sycowice – ówczesny Leitersdorf, nie były
pozbawione takich dramatycznych wydarzeń.
Harry Eckert ówczesny mieszkaniec
Leitersdorf wspomina: „ Stodoła
Wagnera, stojąca
bezpośrednio
przy dębie
(dzisiaj pomnik przyrody, przyp. C.W.), została
31 stycznia 1945 osobiście
przez Juliusa Wagnera podpalona, w celu popełnienia
samobójstwa. Julius pod wpływem
okropności,
jakie Sowieci podczas wejścia
do Sycowic dopuszczali się
na kobietach, zabił
siekierą
swoją
żonę
Eliesabeth i najmłodszą
córkę
Hildegard. Starszą
córkę
o imieniu –
Christa, ranił
siekierą
w głowę
chcąc
także
ją
zabić.
Rana była
duża,
jednak dziewczynie udało
się
uciec z płonącej
stodoły.
Zaopiekowały
się
nią
moja mama Frieda Eckert i inne kobiety. Julius po uderzeniu siekierą
drugiej córki podpalił stodołę i powiesił się w niej… .
Julius, jego żona
i córka Hildegard, spłonęli
razem.
Płonący
budynek „wykorzystała”
także
młoda
kobieta Wartenberg, z domu Kluge. Spłonęła
żywcem
wraz ze swoją
malutką
córeczką.
Do Leitersdorf przybyła
z Berlina, aby uchronić
się
przed bombardowaniami. Przyczyną
samobójstwa wnuczki Wagnerów było
zamordowanie jej męża
przez Rosjan. Jako ośmioletni
chłopiec
obserwowałem
płonącą
stodołę.
Podczas mojej pierwszej wizyty w Sycowicach w dniu 20.08.2004 roku na
zaproszenie Pana Cezarego Wocha, straszne przeżycia
powróciły”..
..
Wkrótce
po tych dramatycznych wydarzeniach nastąpił koniec wojny i do
Sycowa /taka była pierwsza polska nazwa Sycowic/, zupełnie w innych
realiach zaczęło powracać życie kształtujące nowy etap historii
tych ziem. Zaczęli pojawiać się przesiedleńcy z Kresów
Wschodnich, uciekinierzy przed mordami ukraińskimi, robotnicy
przymusowi III Rzeszy, zesłańcy Sybiru, a także szabrownicy
ogałacający opuszczone domy z czego się dało.
W takiej oto
sytuacji Edmund Balczyński w dniu 11.07.1945 roku złożył do Gminy
w Krośnie Odrzańskim dwa pisma: podanie i życiorys. W podaniu
gdzie słowo „podanie” podkreślone zostało łukowato napisał:
„Uprzejmie proszę o przyjęcie mnie w charakterze sołtysa na
wieś Leitersdorf. Pozwalam sobie nadmienić, że pracowałem w tej
gromadzie w najtrudniejszych warunkach jako pionier”. Własnoręczny
podpis – Edmund Balczyński. Pod podpisem w dniu 12.07. 1945 roku
adnotacja urzędnika: „ Balczyńskiego mianowano sołtysem gromady
Leitersdorf – dokument do akt”. Do podania załączono odręcznie
napisany również w dniu 11.07.1945 r. życiorys następującej
treści: „Mój życiorys. Ja niżej podpisany urodziłem się
3.5.1922 roku w Kowalewku powiat Oborniki z ojca ogrodnika
Stanisława Balczyńskiego, z matki Franciszki Balczyńskiej z domu
Polowczyk. Od 7 roku życia wstąpiłem do 7-mio klasowej Szkoły
Powszechnej im. Wszystkich Świętych w Poznaniu.
Po ukończeniu
tej szkoły z wynikiem dobrym, w roku szkolnym 1935/6 przeszedłem w
naukę w charakterze drukarza składacza do firmy „Grafika Wł.
Kąkolewski” i w tej firmie pracowałem do napadu Niemiec na Polskę
w roku 1939. Podczas okupacji niemieckiej pracowałem jako ciężko
pracujący robotnik łagrowy na składnicach materiałów pędnych, w
firmie „Mineralol Vertrib” w Poznaniu, do oswobodzenia Polski
przez Armię Czerwoną. 13 marca 1945 roku wstąpiłem do Polskiej
Partii Robotniczej w Poznaniu, a 14 marca 1945 r. zostałem wysłany
przez P.P.R. na zachód w charakterze sekretarza Gminy Gross-
Blumberg /Brody/ powiat Krosen. Z dniem 25 maja 1945 roku objąłem
posterunek jako sołtys w gromadzie Leitersdorf gdzie spełniam
obowiązki do dnia dzisiejszego”. Własnoręczny podpis – Edmund
Balczyński.
Z treści tych
pism jednoznacznie wynika, że Edmund Balczyński w dniu 25 maja 1945
roku „objął posterunek” jako sołtys w gromadzie Leitersdorf,
czyli był w pewnym sensie osobą „pełniącą obowiązki sołtysa”.
W dniu 11 lipca 1945 roku pisząc dwa w/w pisma wystąpił o
usankcjonowanie takiego stanu rzeczy. Dnia następnego czyli 12 lipca
1945 roku został mianowany sołtysem Leitersdorf.
Zdzisław Kociemba powojenny
mieszkaniec Sycowic wspomina: „ W
tych pierwszych dniach wolności
nie obyło
się
też
bez tragicznych i niewyjaśnionych
do dzisiaj wydarzeń.
W dniu 7 listopada 1945 roku zginął
w swoim mieszkaniu od postrzału
z pistoletu pochodzący
z poznańskiego
pierwszy sołtys
Sycowic o nazwisku Balczyński.
Warto wspomnieć
w tym miejscu, że
wszyscy sołtysi
w sąsiednich
wsiach pochodzili również
z poznańskiego.
W dworku tuż
przy gorzelni kwaterowali żołnierze
rosyjscy z jednostki wojskowej stacjonującej
w Ciborzu. Wśród
nich byli zarówno mężczyźni,
jak i kobiety nadzorujący
stada zagrabionych owiec, krów i koni. Ich zadaniem było
zaopatrywanie macierzystej jednostki w mięso
i mleko. Zwierzęta
te były
łupami
wojennymi i w większości
wybijano je na bieżąco.
Jest rzeczą
zrozumiałą,
że
w tych czasach sołtys
musiał
mieć
ścisły
kontakt z UB, Milicją
Obywatelską
czy lokalną
władzą
administracyjną,
ale był
to człowiek
uczynny, bardzo spokojny i zrównoważony,
nie wtrącał
się
niepotrzebnie w sprawy zwykłych
ludzi i wydawać
by się
mogło,
że
nie może
mieć
jakichkolwiek wrogów.
Tym
bardziej jego nagła
i niespodziewana śmierć
była
dla wszystkich wielkim zaskoczeniem. Urząd
Bezpieczeństwa
prowadził
w tej sprawie dochodzenie, a Ojciec miał
z tego powodu nawet nieprzyjemności”.
Funkcjonariusze UB nie ośmielili się jednak szukać sprawcy wśród
„sojuszników” stacjonujących po drugiej stronie ulicy, starając
się wrobić w to zabójstwo kogoś z Polaków /przyp. C.W/. „W
efekcie nic i nikogo nie wykryto, jednak nasze przypuszczenia w tej
sprawie były
następujące.
Dzień
7 listopada obchodzony był
bardzo hucznie przez Rosjan jako rocznica Rewolucji Październikowej
i jak to było
u nich w zwyczaju, wszyscy byli kompletnie pijani. Jeden z nich
prawdopodobnie udał
się
do domu sołtysa,
który był
naprzeciwko dworku w którym stacjonowali Rosjanie po to, aby coś
ukraść
i wszedł
do małej
spiżarni
przylegającej
do kuchni. Kiedy Balczyński
zaniepokojony dochodzącymi
stamtąd
odgłosami
udał
się
do kuchni, zaskoczył
intruza, a ten frontowym zwyczajem oddał
błyskawiczny
strzał.
Ten strzał
usłyszał
mój Ojciec i natychmiast pobiegł
do pastorówki. Kiedy tam wszedł,
Balczyński
leżał
na podłodze
w kałuży
krwi i właśnie
umierał.
Wyciągnął
jeszcze do Ojca rękę
i uścisnął
ją,
nic jednak nie zdążył
już
powiedzieć”….
.
Edmund Balczyński
pierwszy sołtys Sycowic miał wtedy zaledwie 23 lata…
Cezary Woch
źródła;
– odtajnione
materiały IPN
– „Drogi do
domu…” Cezary Woch