Przedstawiamy jeden z trzech artykułów napisanych w 1985 roku przez Oskara Kupscha dla czasopisma Crossener Heimatgrüße po wizycie w Polsce.
W pamięci domy były większe
Po 43 lata zobaczyłem znowu Deutsch-Nettkow – drzewa przy wiejskiej ulicy bardzo urosły
W podróży autobusem do Świebodzina zorganizowanej przez mieszkańca Groß-Blumberg Ernsta Beckera (Niddatal) w końcu sierpnia 1985 głównie dla byłych mieszkańców marynarskich wsi powiatu Crossen, wziął także udział rodak Oscar Kupsch. Oscar Kupsch opowiadał o swoich przeżyciach podczas ostatniej podroży już na ostatnim spotkaniu mieszkańców Deutsch-Nettkow nad jeziorem Eder ilustrowanym slajdami. Teraz także jego wspomnienia zostały tez utrwalone na papierze. Dzięki temu może i będzie napisane kilka artykułów w „Heimatgrüße” o „Straßburg/Oder dzisiaj”. Oto pierwszy artykuł.
Po przyjeździe do Świebodzina my mieszkańcy Deutsch-Nettkow nie jesteśmy w stanie już wytrzymać do obiadu w pierwszym dniu. Dwoma taksówkami przejeżdżamy przez Leitersdorf, Rädnitz i Bindow do naszej rodzinnej miejscowości. Droga jest asfaltowa. Ogólny brak wcześniej istniejących „Sommerweg”(piaszczystych dróg). Widocznie również wśród Polaków nie jest już powszechne, aby korzystać z krowy jako zwierzęcia pociągowego, które wymagają drogi z piasku, ponieważ ich kopyta są miękkie.
Bindowerską drogą powoli zbliżamy się do Deutsch-Nettkow. Oferuje nam widok jak kiedyś, z wyjątkiem faktu, że rowy są zarośnięte a łąki po lewej i prawej zarośnięte dużą ilością wysokich chwastów są słabo lub w ogóle nie koszone.
Już skręcamy do miejscowości. Dobrze nam znany widok ulicy, gdzie fronty domów tu i tam i zieją pustki. Przypominamy sobie nazwiska byłych mieszkańców niemal wszystkich budynków. Drzewa po lewej i prawej bardzo urosły! Miejscami korony drzew stykają się i dają cień na wiejską drogę. Róg Henry’ego, nazwa znana dla każdego mieszkańca Deutsch-Nettkow, wydaje się martwy, ponieważ sklep spożywczy jest już nie czynny. Także firmy od Junicka i Raabe oraz piekarnia Schachera już nie istnieją.
Potem staję przed moim domem rodzinnym. Do kilku zmian na frontowej ścianie bylem przygotowany poprzez fotografie od znajomych. Znacznie głębsze, ale ogólne wrażenie robi na mnie dom, nie, wszystkie domy. W mojej pamięci te budynki były wyższe. Teraz zdaję sobie sprawę, że można sięgnąć niemal najniższej dachówki wyciągniętą ręką. Nic dziwnego, ponieważ pomieszczenia są o wysokości 2,20 m, a dach jest zwykle umieszczony bezpośrednio na murze.
Hornschuh Inga i Irma i ich mężowie idą z naszymi polskimi pilotami do ich rodzinnego domu. Dla mojej siostry, jej córki Christy i mnie najważniejsze jest, że otrzymujemy pozwolenie na wejście na „nasze” podwórko. Otwieramy furtkę i wchodzimy dalej pełni nadziei. Ale po kilku krokach ciężko oddychamy: Co za smutny widok! Idziemy do środka z nadzieją, że pierwsze beznadziejne wrażenie zniknie. Każdy z nas rozgląda się wokół, wyraźnie widzimy dom, letnie mieszkanie naszego najemcy terenu łowieckiego, stajnia i wszystko inne co jeszcze stoi, chyli się ku upadkowi. Nigdzie nie były robione nawet drobne naprawy,. Gdziekolwiek spojrzeć, wszędzie ten sam widok: drzwi, brama i skład drewna są otwarte i wiszą ukośnie na zawiasach, wszystko jest mocno zaniedbane. W czasie wojny skończona drewutnia nie istnieje. Tak samo nie ma śladu po stodole. Magazyn dla naszego wozu i drewno jest puste i zniszczone. Z naszego ogrodu kwiatowego, krzewów jagodowych i drzew owocowych nie ma nic. Ziemia za naszym podwórku jest jak pustynia. Tutaj napotykamy jakieś dzikie krzewy śliwki. Jej owoce są dojrzałe. Pozwoliliśmy sobie je spróbować. Nieco dalej w zbudowanych tuż przed wojną domem spotkamy młodego Polaka. On jest przyjazny. Pytam go w języku rosyjskim o dom nauczyciela, który powinien mówić po niemiecku. On nie odpowiada, choć powtarzam pytanie. Ale chce nam towarzyszyć. Najpierw idziemy do sąsiedniego gospodarstwa – do Lehmannów. Tutaj młodzi Polacy przerobili pralnie na mieszkanie. Podwórko robi całkowicie lepsze wrażenie niż posiadłość moich rodziców. Następnie idziemy wiejską ulicą i aleją w Zubeils kierunku majątku. Nasz przewodnik idzie krótko porozmawiać z Polakiem na rowerze. W mgnieniu oka miałem pomysł, że możemy zwiedzić Deutsch-Nettkow jeśli będziemy mieli dostępne rowery. Jest to dość trudne, aby moje życzenie było spełnione. Jednak w końcu młody Polak mówi, że następnego dnia rano do 10 dla mojej siostry, mojej siostrzenicy i dla mnie zapewnia wypożyczenie rowerów. Powiedział mi też – w domu Dorna, przy starej krośnieńskiej drodze. W oczekiwaniu na więcej ciekawych dni w ojczyźnie wracamy do czekających na nas przyjaciół.
Tłumaczenie Adam i Janusz