lut 072016
 
 "Dom towarowy" Richarda Englera w Groß-Blumberg.

“Dom towarowy” Richarda Englera w Groß-Blumberg.

Przedstawiamy tłumaczenie artykułu autorstwa Kurta Kupscha zamieszczonego w latach 80-tych XX wieku w czasopiśmie „Crossener Heimatgrüße”. Kurt Kupsch wymienia ludzi, którzy prowadzili działalność gospodarczą w przedwojennym Groß-Blumberg. Lista jest naprawdę okazała.

(..)Ta sytuacja dała mi pomysł do sporządzenia listy i przypisania ich właścicieli dawnych sklepów i innych rzemieślników. Pomijam żeglugę, ponieważ ona bezpośrednio nie służyła mieszkańcom, choć oczywiście z rolnictwem stanowiły główną podstawę dochodów ludności niemieckiej.
Jako grupa zawodowa, która na poziomie lokalnym zajmowała znaczną ilość miejsc pracy w pierwszej kolejności musiał być tak zwany przemysł budowlany. Na początku należy wymienić tartak z handlem drewnem i stolarką budowlaną Hermanna Augustina, który również kierował dużą blumbergowską kasą oszczędnościową i funduszem pożyczkowym. Drewno przetwarzali dalej Otto Möbus i Paul Dude w stolarce budowlanej, meblowej i przy produkcji trumien. Mistrzem murarskim i budowlanym w najszerszym znaczeniu był Paul – później Willi – Meck i Adolf Engler. O energię elektryczną w budynkach troszczył się Erich Becker.
Rolnictwo potrzebowało specjalnych usług kowala i kołodzieja a także skupującego bydło i rzeźnika. Kowalami byli Richard Kuhnhold i Adolf Kaffnitta a kołodziejem Willi Handke. O trzech rzeźnikach opowiem w innym artykule. Głównie w obsłudze sektora rolnego byli też rymarz i tapicer Krebs oraz przewoźnik (promista), który oczywiście pływając obsługiwał transport publiczny.
1350 ludzi, którzy mieszkali w naszej marynarskiej i rolniczej wsi potrzebowało sklepów detalicznych. To nie były supermarkety, ale całkiem pokaźne sklepy, w których były przedmioty życia codzien
nego i coś więcej. Trzy najważniejsze należały do Augusta Looscha, Richarda Englera i Karla Dohrmanna. Nie tak kompleksowa oferta była w mniejszych sklepach Seiferta, Benratha, Anny Lange i wspomniano już wcześniej jako rymarza Krebsa. Odpowiedzialnymi za mięso i kiełbasy byli rzeźnicy Paul Dichfeld, Willi Schulz i Otto Kunke. Codzienny chleb, a nawet raz na jakiś czas ciasta i torty były dziełem piekarzy Fritza Kadacha, Otto Kowalskieigo i Alfreda Städtera oraz wiejskiej piekarki Anny Lange.
Odzież i obuwie mieszkańcy Groß-Blumberg otrzymywali od krawca Otto Müllera i szewców Heinricha Auricha oraz Adolfa Kupscha. Temu ostatniemu można było powierzyć z całą ufnością wykonanie obuwia dla płaskostopia lub innych wad rozwojowych. Nauczył się dokładnie wykonywać ortopedyczne buty. Ubranie do bierzmowania można było kupić w sklepach już wcześniej wymienionych Augusta Looscha i Richarda Englera. Dlatego nikt nie musiał jeździć do Crossen, Züllichau lub Zielonej Góry. Zaspokojenie próżności także miało swoje miejsce w wiosce. Fryzjer Hübner i Otto Engler “robili na bóstwo” panie i panów na wesela i inne uroczystości
.
Do świętowania służyło sześć restauracji. Dwie z nich miały duże sale z parkietem. Pozostałe były punktami gastronomicznymi ze stosownym wyposażeniem. Kto z chęcią wspomina Vörkels “Alte Schenke”, nad Odrą “Gasthof zur Oder” lub “Bräuer”? Dalej zapraszały mieszczańskie kawiarnie taneczne (“Konte”) i “Frühstücksstube”. Dla wtajemniczonych była jeszcze mała winiarnia u „Budikera” gdzie do handlarza z motorówki wpadały przepływające przez wieś załogi.
Dla rodzących były tymczasowo dostępne w miejscowości dwie akuszerki. Dla zmarłego był wspomniany już stolarz od trumien i grabarz, który wykonywał także wieńce pogrzebowe.
Chęć do szybszego poruszania się u ludzi była już nawet przed wojną. Były trzy firmy zajmujące się wynajmem samochodów. Nazywali się Willi Witzlack, Ernst Dittmann i Herbert Steinbach. Dla tych, którzy posiadali rower, a nawet motocykl, Erich Dittmann
i Walter Dittrich oferowali swoje zdolności manualne. Zarówno naprawiali i sprzedawali (jeszcze chętniej) obecne w prawie każdym domu maszynę do szycia.
Oczywiśc
ie w miejscowości była poczta. Przy wyjeździe do Klein-Blumbergu mieszkał dentysta Büttner. Kto chciał zobaczyć się z lekarzem, musiał pofatygować się do Deutsch-Nettkow do dr Schottky’ego lub do Rothenburga do dr Cohna, a później do dr. Eschenbacha.
Do tych, którzy pracowali w najszerszym znaczeniu dla rolnictwa, należał młynarz. Jego majątek w latach 30-tych został przebudowany na młyn silnikowy, stał w połowie drogi do Pommerzig na granicy gminy.

Kiedy przeliczę, to około 40 gospodarstw domowych w miejscowości poprzez samozatrudnienie w handlu i rzemiośle w latach 1920/40 zarabiało na swoje utrzymanie. To było naprawdę “wspaniałe” życie gospodarcze w wielkiej wsi! Co za różnica w porównaniu z dzisiejszymi warunkami w „raju demokracji ludowej”!

 

Tłumaczenie Adam i Janusz

sty 242016
 
Reinhold Petzke (Schiller) i utworzona restauracja "Zur Hoffnung" w Bródkach.

Reinhold Petzke (Schiller) i utworzona restauracja “Zur Hoffnung” w Bródkach.

Przedstawiamy tłumaczenie artykułu autorstwa Kurta Kupscha zamieszczonego w latach 90-tych XX wieku w czasopiśmie „Crossener Heimatgrüße”. Kurt Kupsch wspomina ciekawą osobowość z przedwojennego Klein-Blumberg, który założył restaurację. O byłej restauracji przypomina tylko ślad na elewacji domu zamieszkanego dzisiaj przez Państwa Nicińskich.

Sprzedaż słodkich “Czerrreśni” z muzyką trąbki
Reinhold Petzke-Schiller, oryginalny mieszkaniec Bródek, stworzył restaurację “Zur Hoffnung”

Kto współcześnie chodzi do supermarketów, gdzie można podziwiać niemal wszystkie owoce sezonowe z całego świata, a także je kupić, jeśli ma się na to pieniądze. Nie zawsze tak było. W dzieciństwie, w latach 20 i 30 nie mogliśmy się doczekać, kiedy co roku jako pierwsze owoce w domowych ogrodach w czerwcu/lipcu dojrzeją czereśnie. Jednak rosły na bardzo piaszczystych glebach naszych Brandenburskich wsi przez co nie zawsze było ich tak dużo jak w “sąsiednich ogrodach”. Ale o to, żeby wszystkie te przysmaki były wczesnym latem troszczył się Reinhold Schiller z Bródek. To prowadzi mnie do dzisiejszego tematu:
Kiedy zbliżał się sezon czereśni, my dzieci czekaliśmy z utęsknieniem, kiedy pojawi się Schiller Reinhold. Ze swoim lekkim drewnianym wózkiem z zaprzężonym koniem Fuchsem jeździł uliczkami wsi na wschodzie powiatu krośnieńskiego. Na swojej trąbce grał krótkie „Waldeslust” lub „Aus der Jugendzeit”. Po tym, jak zwrócił uwagę sygnałem muzycznym chwalił silnym akcentowaniem “rrr””czerrreśnie, słodkie czerrreśnie”, których pełno kupił przede wszystkim od sadowników z Cigacic i okolicy. Prawie z każdego domu wybiegała klientela z miskami i garnkami, a jego zapasy schodziły zwykle o wiele za szybko. Zawsze w dobrym humorze serwował dowcipne spostrzeżenia, Reinhold był chętnie postrzeganą oryginalną osobą w naszej rodzinnej ojczyźnie. To znaczy, że warto spojrzeć na jego życie nieco bliżej:
Reinhold Schiller rzeczywiście nazywał się Petzke. Urodził się w 1889 roku w Bródkach i tam się też wychował. Takie przezwisko “Schiller” miał u nas prawie każdy. Dziś, gdy ktoś mówi o nim lub o jego córkach to są wciąż Reinhold Schiller i Schiller Martha lub Frieda.
Na przełomie XIX i XX wieku, stolica królestwa rozwijała się w zapierającym dech w piersiach tempie. Cóż mogło być lepszego; nasz Reinhold też poszedł do miejsca, gdzie było mnóstwo pracy i zarobków. Uczył się w Berlinie murarstwa i dodatkowo pozwolił swojemu talentowi i miłość do muzyki biec na wolnej przestrzeni. Kiedy wrócił do małej miejscowości nad Odrą potrafił grać na tubie i trąbce oraz grał na akordeonie. Później akordeon stał się jego stałym towarzyszem. Tak więc nikt nie był zaskoczony tym, że znalazł swoją żonę nie honorowo w Bródkach, ale za rzeką w Nietkowie, gdzie od czasu do czasu przygrywał do tańca. Tam też przyszły na świat jego obie córki. Niestety w Nietkowie szczęście rodzinne nie trwało zbyt długo. Jego żona zmarła bardzo młodo, na Boże Narodzenie 1917 roku.
Co mógł zrobić? – Poszedł z dwojgiem dzieci z powrotem do rodzinnego domu w Bródkach. W 1923 roku ożenił się drugi raz, ponownie z kobietą z “zewnątrz”. Ta pochodzi z Tschammermühle
(Skąpe), z jednej z miejscowości w powiecie sulechowsko-świebodzińskim, które nazywaliśmy “miasteczkiem”. W rodzinnym domu w dłuższej perspektywie nie mógł pozostać z rodziną. Ponieważ jego siostra wyszła za mąż i wprowadził się szwagier. To było prawdopodobnie powód za tym, żeby kilka lat później Bródki miały drugą restaurację, która została nazwana „Zur Hoffnung”.
Na początku lat 20 Reinhold Schiller kupił od rolnika Jäkela działką budowlaną po przekątnej od jego rodzinnego domu. W 1925 roku była tu później restauracja „Zur Hoffnung”. Ponieważ była już karczma w tak stosunkowo małej miejscowości, to nie było łatwo dostać licencję, ale w końcu się to udało, i na przełomie 1928/29 „Hoffnung” została otwarta.
Początkowe prowadzenie przedsiębiorstwa nie było takie łatwe. Wysokie bezrobocie w latach Wielkiego Kryzysu powodowało, że wielkie nadzieje gasły. Ludzie po prostu nie mieli pieniędzy. Dlatego świeżo upieczony karczmarz szukał innych źródeł dochodów. Handlował wszystkim, ogórkami, jajkami, grzybami, dziczyzną, a na święta gęśmi, a jak już wcześniej wspomniałem na początku lata “czerrreśnie, słodkie czerrreśnie”. W tym czasie pojawiły się także powiedzenia, może jedno albo kilka brzmi jeszcze w uszach: “Schiller kupuje jaja, Pätschak kupuje słoninę, a Feidten wykupuje mu “sprzed nosa” najlepsze gęsi”
Koń Reinholda Fuchs był jeszcze młodym, ognistym koniem. Tak więc, nie tylko jeździł do Cigacic po kupno czereśni, które potem sprzedawał po wsiach. Raczej służył koniem i wozem jako “taxi”, aby odbierać żeglarzy dworca kolejowego w Nietkowicach i z powrotem ich tam zawozić. Kiedy czas pozwalał to młodsza córka Martha korzystała z Fuchsa do jazdy konnej. To nie zostało zaakceptowane i ludzie na wsi patrzyli na to z niechęcią, gdy siedziała na rumaku na okrak jak mężczyzna. “Jak tak można?! ”
Kiedy wprowadzono powszechny obowiązek służby wojskowej, okolica i młyn Stahns ze stawem padł ofiarą Ostwall, restauracja “Zur Hoffnung” z dwoma pięknymi, kochającymi zabawę córkami karczmarza stała się popularnym miejscem postojów. Wreszcie pracownicy mogli zarabiać w okolicy i część swoich pieniędzy tu w miejscowości lub na miejscu wydać. Tak więc była gra w karty, jedzenie golonki, dziczyzny a dla kobiet, które miały też swoje zabawy, kółka kobiece z ciastem i kawą. Gdy fale szczęścia wzrosły trochę wyżej, Reinhold Schiller brał akordeon i pozwalał swoim wesołym a czasem także melancholijnym piosenką rozbrzmiewać. Tak to były już dobre czasy…
Starsza córka wyszła za mąż jeszcze przed wojną w Nietkowicach, który w tym czasie nazywał się już Straßburg. Martha, młodsza poślubiła wczesną wiosną 1940 roku Kurta Kakoschke z Brodów. Reinhold nie czuł się w tym czasie za dobrze. Chorował na raka i zmarł 29 lipca 1940 r., mając zaledwie 51 lat. Koń Fuchs, także w tym roku odszedł, został od 1942 wcielony do gospodarstwa – gdzie musiał ciągnąć ciężki sprzęt zamiast lekkiego drewnianego wozu.
To co Reinhold stworzył, nadal prowadziła wdowa i młodsza córka. Restauracja “Zur Hoffnung” pozostała otwarta aż do końca wojny, mimo ze pod koniec podawano tylko “Fassbrause” (napój bezalkoholowy).
Rodzina Petzke-Schiller uciekła 29 Stycznia 1945 przed postępującą Armią Czerwoną, ale została wyprzedzona w Radnicy przez sowieckie czołgi . Wróciła do Bródek i pozostał tam aż do ostatecznego wydalenia w końcu listopada 1945 roku. Przebywali w Rostock, Bad Doberan oraz Brunsbüttelkoog, następnie przenieśli się do Badischen w Gaggenau. Tam Schiller pozostali lub jak oni mogą być teraz dzisiaj nazywani. Dziękuję Martha Kakoschke, z domu Petzke za daty i informacje na temat tego artykułu. Z nią i jej mężem spotkaliśmy się kilka razy. Zawsze, gdy się widzieliśmy myślałem o jej ojcu – “czerrreśnie, słodkie czerrreśnie”.


Tłumaczenie Adam i Janusz

Reinhold Petzke (Schiller) i utworzona restauracja "Zur Hoffnung" w Bródkach.

Reinhold Petzke (Schiller) i utworzona restauracja “Zur Hoffnung” w Bródkach.

gru 272015
 
Karl Rathsack

Karl Rathsack

Kurt Kupsch, niewątpliwie największy kronikarz i badacz historii południowego krańca powiatu Crossen w swoich badaniach, wywiadach i poszukiwaniach dotarł do wielu ludzi, historii i zdarzeń związanych z historią swojego „heimatu”. Dzięki temu, że chciał się podzielić swoją wiedzą napisał wiele artykułów do „Crossener Heimatgrüße”. W wyniku jego starań możemy dowiedzieć się, że Groß-Blumberg (Brody) miały swojego, nazwijmy to dzisiaj, łowczego, który polował, organizował polowania a przede wszystkim dbał o dziką zwierzynę. Kurt Kupsch opisuje historię dzielnicy Blumberg położonej nad południową częścią Odry, zwłaszcza ludzi tam mieszkających i działających w latach 1900-1945. Napisany przez Kurta Kupscha artykuł oparty jest na różnych poszukiwaniach. Pierwszym impulsem do pracy była wizyta zmarłej w 1979 roku najstarszej córki Rathsacków Walli Krienke u rodziny Kupsch (odwiedziła rodziców Kurta Kupscha). Kurt Kupsch próbował następnie wyjaśnić historyczne wydarzenia w tajnym Państwowym Archiwum Pruskiego Dziedzictwa Kulturowego i nawiązał kontakt z wnukiem Alfredem Krienke i jego siostrą Käthe Brock. Dzięki wspomnieniom Pani Brock uzyskał wiele cennych informacji oraz wzbogaciła je wieloma zdjęciami.

Mieszkańcy Groß-Blumberg mieli “nad Odrą” i w “Paarwalde” trochę pola i łąki. Często zrobione tam siano było niszczone przez powódź. Omawiane kawałki pól przynosiły dobre zbiory ale w większość była na nich ciężka praca, bo gliniasta urodzajna ziemia była trudna do uprawiania. Z relacji matki Kurta Kupscha i kilku innych kobiet wynika, że chodziły one wcześnie rano na prom aby dopłynąć do swoich pól, gdzie rosły ziemniaki. W płaskim koszyku miały cynkową motykę, kilka toreb i żywność na długie żmudne dnie. Na miejscu, głównie przesuwając się na kolanach w „Blauen Oderwälder” lub „Roten Wolkmänner”(to odmiany kartofli) siekali twardą glinę; w trakcie ciężkiej pracy milkły rozmowy. Dzieci najczęściej bawilły się gdzieś na skraju pola. Nagle obok ludzi było słychać głośne gdakanie i z bruzd ziemniaczanych zatrzepotała nad głowami kobiet kuropatwa. Potem odwracały się mówiąc: No tak, to musi się gdzieś wynurzyć Rathsack Karl! I rzeczywiście: Dreptał, mały i pochylony, z brodą jak Liczyrzepa, z dubeltówkę na ramieniu i z posłusznym psem przy nodze. Tu i tam mówił kilka słów do ludzi na polu.
Mieszkańcy Groß-Blumbergu sprzed wojny gdy mają przed oczami nadodrzańskie pola to Karl Rathsack zawsze tam był. Był jednym z tych niezwykłych mieszkańców Groß-Blumberg, którzy już dawno nie żyją ale o którym nigdy nie zapomną. Dlatego warto przedstawić jego ciekawy życiorys.

Karl Rathsack, urodzony w 1857 roku, pracował w młodości, jako inspektor w Wielave koło Sabor na Śląsku. Jego siostra, która była dość zamożna i miała ścisły związek z domem Hohenzollernów, miała w tym czasie dobra Nickern w powiecie Züllichau-Schwiebus. Tam Karl Rathsack, który ożenił się z wdową swego poprzednika w Wielave, przejął zarządzanie młynem. Przy finansowym wsparciu siostry nabył w roku 1890 blumbergowski folwark nad Odrą. Ziemie na południe od rzeki były kiedyś częścią dworu Blumberg, który należał od 1767 do hrabiego Tauentzien a od 1828 roku do pani von Lippe. Od niej gmina nabyła dobra które podzieliła wśród swoich rolników i bezrolnych. Tak więc było też z łąkami i polami “nad Odrą”. Jednakże już za czasów hrabiego Tauentziena budynki gospodarskie musiały pozostać niezależnymi nieruchomościami. Pierwotnie obejmowały gospodarstwo, cegielnię i kilka innych budynków, w których prawdopodobnie mieszkali robotnicy z cegielni. Kiedy i dlaczego ta własność została podzielona nie można ustalić. Karl Rathsack miał po 1900 roku gospodarstwo z 45 morgami ziemi. Poprzedni właściciel, pani Kupsch, nie powiązana w żaden sposób z Kurtem Kupschem, miała nowe budynki mieszkalne i handlowe w tym samym stylu, co zagrody wybudowane w rolniczej wiosce Groß-Blumberg. Fundamenty Tauentzienowskiego folwarku i duża piwnica z tego czasu, po zniknięciu wszystkich innych budynków, została zachowana i służyła od 1945 do 1970 roku jako magazyny. Oczywiście posiadłość pani Kupsch nie wystarczyła rozrastającej się rodzinie Rathsack. Dlatego zbudowano nowe skrzydło, które dodało budynkowi walorów i pozostało w pamięci mieszkańców. Karl Rathsack kierował przytulną restauracją, nazywaną pieszczotliwie przez gości „Karl’s Ruhe”. Przeżył wiele ciekawych chwil. Blumergowscy rolnicy, którzy gospodarowali w okolicy posiadłości zwozili zbiory do stodół “nad Odrą” i chętnie zaglądali do jego karczmy. Ważnym, a być może najważniejszym źródłem dochodów było przyjmowanie uczestników polowania, którzy byli chętnie goszczeni u Karla Rathsacka. Myśliwi polowali po drugiej stronie rzeki gdzie było 6000 mórg. Właściciel gospodarstwa i karczmarz urzędował od 1901 do 1930 jako Heger i opiekunów dziczyzny(coś na zasadzie strażnika łowieckiego który dba o zwierzynę w lesie). Starzec z folwarku nad Odrą zmarł zimą 1941. Aby upewnić się, że zostanie on prawidłowo pochowany na cmentarzu w Groß-Blumberg jego ciało zostało zaraz po śmierci przewiezione przez rzekę do zaprzyjaźnionej rodziny Petzke (Schelack) i położone na marach w “Gasthaus zur Oder”. Stamtąd odbył się pogrzeb 84-latka. Żona Marie Rathsack, z domu Zache nie poradziła sobie ze śmiercią swojego pierworodnego, który w 1914 roku zmarł na zapalenie płuc. Zmarła wkrótce potem na pomieszanie zmysłów w Sorau i tam została pochowana. Najstarsza córka Walli wyszła w 1908 roku za mąż za nauczyciela Krienke i zamieszkała z nim w mieszkaniu w drugiej blumbergowskiej szkole. Z tego małżeństwa pojawiły się dzieci Alfred i Kate. Nauczyciel Krienke zmarł jednak w 1911 roku w wieku 27 lat na atak serca. Młoda wdowa w raz z dziećmi wróciła z powrotem do rodziców. W 1935 roku objęła Rathsackowy majątek i zarządzała nim w myśl swojego ojca. Opiekowała się dużym ogrodem owocowo-jagodowym, który należał do gospodarstwa, i rolnictwem. Prowadziła również restaurację do ucieczki na początku 1945 roku. Walli Krienke, z domu Rathsack po wypędzeniu służyła przez wiele lat Panu Bogu i najbiedniejszym w instytucjach Bethel’schen(odpowiednik naszego Caritasu). Zmarła w 1979 roku w wieku 89 lat i została pochowana na cmentarzu w instytucji Bethel w Eckertsheim. Druga córka Charlotte Rathsack poślubił Berlińczyka Krauspe, pozostała aż do przejścia na emeryturę w metropolii, ale często odwiedzała ojca i siostrę. Najmłodsza córka Marie została panią Schüßler. Jej mąż zmarł w 1944 roku na krótko przed okupacją Armii Radzieckiej w folwarku nad Odrą i jest pochowany na cmentarzu w Groß-Blumberg. Marie Schüßler przeżyła go o wiele, wiele lat i znalazła miejsce spoczynku w 1986 roku w Bad Liebenswerda w NRD. Wnuki Karla Rathsacka Alfred i Käthe Krienke dorastali na gospodarstwie w odrzańskim folwarku. Dziadek zaszczepił w nich radość obcowania z naturą. Duża grupa znajomych i myśliwych otwarła mu spojrzenie po za granice wsi. Sporadyczne tańce w „Karl’s Ruhe” dawały możliwość spotkań blumbergowskiej młodzieży. Alfred Krienke zmarł po ciężkiej chorobie w wieku 78 lat. Z obecnego pokolenia potomków Karla Rathsacka – którzy dorastali lub urodzili się tutaj w Niemczech – nikt nie nosi jego nazwiska. Ale wszyscy nadal lubią słuchać opowieści o dziadku lub pradziadku i jego pracy jako rolnika, karczmarza i myśliwego w Groß-Blumberg na południe od Odry.

Tłumaczenie artykułu z Crossener Heimatgrüße Heft nr 6 (1987) – Adam i Janusz

Translate »