Przedstawiamy wspomnienia Kurta Asta – byłego niemieckiego piekarza w Pommerzig, który opowiada jak wyglądała zima w marynarskich wsiach, kiedy mężczyźni cumowali swoje barki w portach i wracali na kilka tygodni do domu.
Kurt Ast swoje wspomnienie przedstawił w artykule dla czasopisma „Crosenner Heimatgrüßen”
Kiedy dzisiaj widzę w telewizji zdjęcia zaśnieżonych krajobrazów i lodu na rzekach to mimo woli myślę o ciężkich zimach w powiecie Crossen. Marynarze cieszyli się, gdy w grudniu rozpoczynały się mrozy. Zacumowali swoje barki i parowce w bezpiecznych portach i pociągiem kierowali się do domów. Opowiadali, że zawsze pojawiały się w nich radosne uczucia kiedy jadąc z Rothenburga przez most na Odrze zobaczyli pommerzigowską wieżę kościelną.
Marynarze będąc w domu z żoną i dziećmi ożywiali wioskę. Najpierw nawzajem się odwiedzali, bo mężczyźni rzeczywiście cały sezon się nie widzieli lub tylko przelotnie przez całą ciepłą porę roku. Przy dużym mrozie ciepła pommerzigowska piekarnia Kurta Asta była specjalną atrakcją. Podczas tych spotkań dużo opowiadali i oczywiście mężczyźni oceniali ciasta świąteczne, które kobiety przyniosły do upieczenia.
Świniobicia były związane z zimna pora roku i nikogo nie trzeba było do tego zmuszać. W pośpiechu można było zobaczyć biegnących gdzieś główną ulicą dwóch Mahatzkesów, Schneidera Hermanna z Feisterem Richardem a także Liebhardta Paula aby zabić świnię. Podczas wzajemnych wizyt leberwuszt i krupniok bardzo smakował, a każdy był dumny gdy była gruba słonina. Zajadając sie świeżymi kiełbasami wypijali przy tej okazji trochę więcej niż było przewidziane.
Ale poza tym było wiele do zrobienia w domu i zagrodzie, ponieważ większą część roku było się po za domem. W szczególności drewno do piłowania i rąbania. Popularnej wówczas Schanauerschuhe(jakieś specjalne buty na zimę) zapobiegały nawet w duży mróz marznięciu stóp. Wieczorem siadali chętnie u Otto Kräusela w „Gasthof zur Oder”. On sam był przez wiele lat marynarzem i potrafił brać udział w „fachowej paplaninie”. Gdy zachodni wiatr zawył wokół wolno-stojącego domu, mężczyźni usłyszeli przy ciepłym piecu również historie służby wojskowej Otto, który brał udział w Chinach 1900/01 w zwalczaniu Boxer Rebellion, a flagi wszystkich narodów biorących udział w operacji wojennej – piękne oprawione wisiały na ścianie w pokoju obok. W styczniu przyjemności osiągnęły swój szczyt bo rozpoczął się marynarski bal. Dumnie maszerowali prowadzeni przez Adolfa Stadacha, w czarnych marynarkach, cylindrach i szarfach po głównych drogach, by w końcu zatrzymać się z refleksją u Otto Kräusela. Wieczorem tańczyli u Klischesa. Niekiedy jakaś żona musiała wracać do domu sama, bo mąż chciał zostać do końca uroczystości. Było też tak, że „późno powracający” zobaczyli już w piekarni Asta światło i tam podchmieleni i zmęczeni usiedli. Przyglądali się jak się robią bułki i ciastka, a gdy zrobiło się już jasno to szli dalej w swoich zapylonych od mąki cylindrach.
Oczywiście, obchody karnawałowe z paradami i inne zwyczaje należały do zimowego programu marynarzy. I wiele razy zostało to już opisane w „Heimatgrüßen”, to załączone zdjęcie jest tylko przypomnieniem.
Tłumaczenie Adam i Janusz