sie 212016
 
Pocztówka z Pomorska

Pocztówka z Pomorska

Rosjanie od razu otworzyli też swoją szkołę i nas uczniów cofnęli o klasę do tyłu. Jak ktoś chodził do piątej to szedł wtedy do czwartej klasy. Sowieci uważali, że w Polsce był niski stopień nauczania. Ze starej kadry nauczycieli została tylko Pani Krystyna Sztuliga, żona dyrektora szkoły, która uczyła nas niemieckiego. Resztę nauczycieli wywieziono na Sybir. Nie wywieziono tylko państwa Sztuligów.
Mojego ojca też chcieli wywieźć na Syberię, bo jakiś Ukrainiec twierdził, że ojciec przed wojną miał broń. A po co ojcu karabin jak strzelać nie umiał? Przesłuchiwali go i bili. Kazali się pożegnać z żoną i dziećmi, bo pojedzie na „białe niedźwiedzie”. Jednak dali mu ultimatum, że jak przyniesie broń to darują mu karę. Ale skąd tu wziąć karabin jak się go nie ma? Matka pobiegła do znajomego Żyda, którego nazywaliśmy Szymko i powiedziała ratuj Franka, bo chcą go wywieźć na Sybir za to że przed wojną miał niby karabin. Żyd odpowiedział idź do domu i o nic się nie martw ja to wszystko załatwię. Szymko poszedł na gminę i poświadczył za ojca. Wypuścili tatę i już go więcej nie przesłuchiwali.
Ruscy powywozili gajowych, pocztowców i kolejarzy na Sybir. Nasz gajowy z Ułaszkowców nie pojechał na Syberię bo w 1939 został powołany do wojska i walczył w Kampanii Wrześniowej. Wywieźli też dwóch policjantów. Tą sytuację dobrze pamiętam, ponieważ widziałem jak wieźli ich skutych na wozie konnym.

W 1941 roku, gdy Niemcy zaatakowali ZSSR to Armia Czerwona od razu się wycofała bez żadnego strzału a do naszej miejscowości weszły węgierskie wojska. Madziary. Więc było bardzo spokojnie. Dopiero po paru dniach przyszli Niemcy. Założyli swój urząd a policjantem został niejaki Schulz. Zaczęły się rządy Niemców. Wprowadzono przymusowe dostawy, świnie zaczęto kolczykować, skupywać a w zasadzie odbierać bydło za śmieszne wartości oraz zabierać ludzi na roboty przymusowe do Rzeszy. Kazali ojcu zaprowadzić do rzeźni w Czortkowie krowę za co dostał dwie butelki wódki.

Na początku nie zabierali siłą ludzi na roboty, tylko brali ochotników. Polacy nie chcieli jechać. Jedynie Ukraińcy jechali jako ochotnicy. Myśleli, że będzie tak jak przed wojną. Bardzo dużo ludzi przed wojną wyjeżdżało do pracy do Kanady i przyjeżdżali z pieniędzmi, żeby na przykład się wybudować. Tak było z bratem i siostrą mojego ojca, którzy wyjechali do Kanady ale już nie wrócili i tam poumierali. Ukraińcy dali się nabrać, że w Niemczech będzie jak w Kanadzie. Gdy zaczęli pisać pierwsze listy z robót to skończyły się zapisy ochotników. Zaczęły przychodzić wezwania do wyjazdu ale nikt nie chciał jechać i zrobili wyjazdy na zasadzie rejestracji. Wzywali do urzędu i tam rejestrowali. Po takiej rejestracji każdy musiał jechać. Tak wyjechało dwóch moich kuzynów. Pracowali podczas wojny w Bawarii a jak ich w 1945 roku wyswobodzili Amerykanie to pojechali do Belgii i obaj pracowali w kopalni. Józek, starszy zmarł wcześnie a drugiego, Adolfa, 2 albo 3 lata temu odnalazłem przez Czerwony Krzyż, bo przez cały czas nie miałem z nim kontaktu. Niestety zmarł parę miesięcy temu.

Później Niemcy także robili łapanki i wywozili na roboty. Tak złapali moją matkę z dwoma czy trzema młodymi dziewczynami. Matka była dużo starsza od nich. Niemcy zamknęli je w suterynie a matce powiedzieli przyjdzie córka to ona pojedzie a nie przyjdzie to Ty pojedziesz do Niemiec. Siostra przepłakała całą noc. Rano się ubrała i pojechała za matkę do Niemiec. Moja siostra była na robotach w Austrii – 50 km od Wiednia. Pracowała u bauera, który w tej miejscowości był sołtysem. Tam też poznała swojego przyszłego męża a mojego szwagra. Za czasów Polski Ludowej pojechali kilka razy odwiedzić „swojego” bauera.
Za czasów niemieckiej okupacji nie chodziłem do szkoły.
Rozstrzeliwań w naszej miejscowości nie było ale więzienie było w Czortkowie i na pewno tam były egzekucję, bo świadczyły o tym ślady krwi na murach.
Żydów u nas nie było zbyt wielu. Z jednym żydowskim kolegą siedziałem w szkole w jednej ławce. Niemcy dostali, któregoś dnia „dzień wolności”, a że broni mieli pod dostatkiem to zlikwidowali Żydów w jeden dzień.

Zmorą naszych terenów były bandy UPA. Musieliśmy się ukrywać a Ukraińcy całe wioski palili. Na Boże Narodzenie 1943 roku przybili Polakom na drzwiach kartki z życzeniami Polacy uciekajcie, nie szukajcie szczęścia, bo przy szczęściu to się w ogniu będziecie piekli.

Sami spaliśmy przeważnie u ciotki a wśród sąsiadów i znajomych była pogłoska, że wyjechaliśmy całą rodziną do Niemiec na roboty. Ciotka była wdową, bo wujo, zresztą mój chrzestny, którego nie pamiętam, wcześnie zmarł i wyszła drugi raz za mąż za Grekokatolika. Dlatego u niej było w miarę bezpiecznie. Ciężkie to były czasy. Cztery razy nas obrabowali. Przychodzimy rano do domu a tam wszystko splądrowane. Za trzecim razem zabrali już praktycznie wszystko. Natomiast za czwartym razem matce buty zabrali, bo już nie było co ukraść.

Przybycie Rosjan w marcu 1944 roku pamiętam tak. Przez Ułaszkowce łukiem przepływa rzeka Seret. Na zachodniej stronie rzeki było strome wzgórze z pięknym lasem dębowo-grabowo-jesionowym, gdzie Niemcy się okopali i mieli bardzo dobrą obronę. Do tego spalili most na rzece a sam Seret przez wiosenne górskie roztopy bardzo wezbrał. Rosjanie szturmowali drugi brzeg Seretu wpław lub na pontonach z okrzykiem HURA. Dwa albo trzy razy próbowali forsować rzekę a z zachodniego brzegu Niemcy ich skutecznie odrzucali karabinami maszynowymi. Dopiero przedarli się około 30 km w górę Seretu i zdobyli Ułaszkowce. Na Serecie była też taka mała wysepka, którą Ukraińcy nazywali Zarinok i tam było pochowanych 78 czerwonoarmistów. My podczas tego natarcia byliśmy w domu, ponieważ rosyjska artyleria waliła daleko za naszymi domami. Dopiero, gdy się przedarli w innym miejscu to zaszli Niemców z boku i ich pokonali. Rosjanie zachowywali się przyzwoicie. Było jak w każdym wojsku czy to niemieckim, polskim czy rosyjskim. Zawsze znalazł się jakiś złodziej czy morderca.. Ja o przypadkach gwałtów czy morderstw nie słyszałem.

Ojca 11 maja 1944 roku zabrali do Wojska Polskiego. Nie było tak jak teraz, że listonosz przywozi kartę mobilizacyjną. Wyszedł woźny z obsługi gminy w centrum miejscowości, na bębenku wybił jakiś rytm, żeby wszyscy słyszeli i wykrzyczał jutro rano o 8 wszyscy mężczyźni w wieku 18 do 50 lat mają się stawić ze swoimi tobołkami przed gminą, bo będzie wymarsz do Czortkowa. Na drugi dzień wszyscy się z płaczem i lamentem żegnali.

Do Czortkowa szli razem Ukraińcy i Polacy. Natomiast w Czortkowie podzielili ich według narodowości. Następnie Polaków wywieźli do Sum na szkolenie. A Ukraińców podzielili na 3 grupy. Pierwsza – chorzy, drudzy – starzy a trzecia – zdrowi i młodzi. Trzecią grupę wywieźli do Władywostoku na szkolenie i walczyli później z Japończykami. Pierwszą grupę, gdzie byli głównie cwaniaczki, którzy udawali chorych a nie chcieli walczyć to przeszkolili w dwa tygodnie i pojechali na front. Z kolei drugą grupę wywieźli do Azji Średniej zbierać „krowie placki”. Polaków w Sumach przeszkolono i wysłano na front. Tata walczył pod Puławami i gdy doszedł do Warszawy to był już chory na serce, a do tego miał wiek zwalniający ze służby i go zdemobilizowali. Reszta żołnierzy poczekała aż Wisła zamarznie i poszli aż do Berlina.

 

Adam

Dodaj komentarz...

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »