sty 172015
 
Ks. Ludwik Walerowicz

Ks. Ludwik Walerowicz

Do Nietkowic przyjechałem razem z moim pierwszym wikarym Włodkiem Rogowskim, który też był jak ja z 1928 rocznika. Tylko że miesiąc młodszy. My byliśmy księżmi powojennymi – opóźnionymi. Przez wojnę nie mogliśmy normalnie do szkoły chodzić i zaległości nadrabialiśmy po wojnie. Takie były dziwne sytuacje, że proboszcz i wikary mogli być w tym samym wieku. Z czasem te granice wiekowe wróciły do normalności.

Przyjechaliśmy z wikarym do Nietkowic pod wieczór. Na plebanię przyjął nas ksiądz Pawlukowski i powiedział, że rano nam wszystko pokaże i przekaże całą dokumentację parafii. Położyliśmy się spać a o 4 nad ranem podjechało duże auto wcześniej zamówione przez księdza Pawlukowskiego. Zapakowano jego rzeczy. Sam ksiądz Pawlukowski też wsiadł do tego auta i pojechał zostawiając nas samych z wikarym. Nic nam nie pokazał. Nie znaliśmy w ogóle terenu. Nie wiedzieliśmy gdzie jest np. Radnica a gdzie Pomorsko. A parafia rozległa. Kościoły porozrzucane. Nie wiedzieliśmy gdzie są klucze do kościołów. Dla mnie w ogóle to był podwójny szok. Całe życie mieszkałem w mieście. A ostatnie 2 lata spędziłem w bardzo dużym mieście jakim był Szczecin. Nigdy wcześniej nie mieszkałem na wsi i musiałem się przystosować do nowego życia. Wikary też na nowym terenie. Ale powoli ludzie nam pomogli i zaczęliśmy pracę w parafii Nietkowice. Zaraz na początku zaczęliśmy przystosowywać kościoły w Nietkowicach, Pomorsku i Sycowicach do tego, żeby wyglądały na katolickie. Powyrzucaliśmy boczne chóry a w Nietkowicach zamówiłem nowy ołtarz.

W kościele w Nietkowicach na ścianie wisiał jeszcze obraz Serca Jezusowego postrzelany przez Rosjan w 1945 roku. Najlepiej wyglądał w środku kościół w Brodach. Tam chóry były już usunięte. Do tego we wszystkich kościołach na szybko zamawiałem pancerne tabernakula, bo moi poprzednicy mieli drewniane, które były zakazane przez prawo kanoniczne. Rozpocząłem też remont plebanii. Na początku na plebanii mieszkałem tylko ja a wikary mieszkał naprzeciwko u państwa Antończyków. Ja sobie sam gotowałem a ksiądz Włodek wykupił sobie obiady u państwa Lebelów. Z czasem wyremontowałem budynki gospodarcze przyległe do plebani i tam zrobiłem 2 osobne pokoje i łazienkę dla wikarego. Później połączyłem to z plebanią. A ze stodoły zrobiłem dużą salkę katechetyczną. Dopiero po kilku latach moja siostra przyjechała do Nietkowic i została gospodynią. Na początku mojej pracy w Nietkowicach zwerbowałem jako organistę takiego starszego dziadka pochodzącego z Torunia. Niestety nazwiska nie pamiętam. Później grał Ponczek, którego sprowadziłem aż z Pomorza. Przede mną żaden ksiądz nie miał organisty. A to że są organy to trzeba zawdzięczać ks. Gąsiorowi bo był też muzykiem. Gąsior uczył mnie muzyki i śpiewu w seminarium i prowadził chór seminaryjny To on, gdy tylko pojawił się w Nietkowicach to zajął się organami. Organy były w rozsypce a on je wyremontował. Szkoda że był tylko rok, bo pewnie wyremontował by też organy w Brodach i Pomorsku. Niestety zmarł nagle na zawał. Zdążył tylko zrobić to co było jego pasją czyli organy. To był niezwykły człowiek i takiego go zapamiętałem z seminarium.

Jeden jedyny z moich wikarych, który żyje to ksiądz Jackowski. Nazywaliśmy go na parafii „Jacek”.Pamiętam jak kupiłem sobie pierwszy samochód Syrenkę. Doradziłem wtedy mojemu wikaremu ks. Jackowskiemu żeby sobie też takie kupił. Dostał kredyt w banku w Nietkowicach i kupił Syrenkę. Potem został wikarym w Gubinie i tam robił furorę autem, bo nawet proboszcz nie miał swojego auta.

Adam

  Jedna odpowiedź do “Wspomnienia ks. Ludwika Walerowicza cz. III – „początki bywają trudne””

  1. W dniu dzisiejszym odszedł od nas ksiądz. Pokój Jego duszy

Dodaj komentarz...

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »