Robiąc kwerendę różnych dokumentów w różnych archiwach w Głosie Wielkopolskim znaleźliśmy artykuł ppor W. Rodziewicza pt Osadnictwo wojskowe na ziemiach odzyskanych zamieszczony w czwartek 23 sierpnia 1945 roku. Warto też wspomnieć, że Głos Wielkopolski ukazuje się nieprzerwanie od 16 lutego 1945 roku. Pierwszy numer ukazał się jeszcze w czasie bitwy o Poznań.
Archiwalne wydania Głosu Wielkopolskiego znajdują się w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej i tam też znaleźliśmy ten artykuł. Cały artykuł na zdjęciu w galerii.
… grupa operacyjna z jednostki ob. Kurenkowa, złożona z 20 osób operująca w powiecie Krosno pod dowództwem por. Szlapińskiego wybrała dwie wsie Duży Kwiatowiec i Strasburg, gdzie zabezpieczyła 13 koni, 41 krów, 66 świń, 318 kóz, 3232 krzeseł, 939 szaf, 1037 stołów, 1377 łóżek, 134 maszyn do szycia, 45 sieczkarń, 35 młockarń, 7 żniwiarek, 28 pługów i wiele, wiele innego dobytku. Zabezpieczywszy gospodarstwa grupa por. Szlapińskiego przystąpiła do sprowadzenia rodzin…
W związku z panującą pandemią koronowirusa chcielibyśmy oderwać chociaż na chwilę ludzi, którzy zaglądają na naszą stronę, od wiadomości, które paraliżują w tym roku niemal cały świat. Większość społeczeństwa spędza teraz czas w domu i ma tego czasu bardzo dużo więc zachęcamy do przejrzenia swoich albumów i zdjęć. Porządki przedświąteczne też sprzyjają przejrzeniu zdjęć, więc można połączyć przyjemne z pożytecznym.
Ogłaszamy konkurs na najlepsze-najciekawsze zdjęcie historyczne z miejscowości Nietkowice, Bródki, Brody, Pomorsko i Brzezie. W zasadzie każde przesłane zdjęcie przedstawia historię tych miejsowości. Tematyka zdjęć dowolna. Mogą to być zdjęcia szkolne, z imprez sportowych, wydarzeń kościelnych, festynów, zabaw czy zwykłych prac oraz przedstawiające układ wsi czy piękno przyrody. Skany zdjęć prosimy przesyłać na e-meil grossblumberg@interia.pl a gdyby ktoś nie miał możliwości zeskanowania to prosimy o kontakt meilowy lub na numer telefonu 518961206, to chętnie pomożemy. Prosimy także w wiadomości napisać, że zgadzają się Państwo na publikację zdjęć na stronie. Zdjęcia prosimy przesyłać do 31.05.2020r. Liczymy na odzew. No i najważniejsze. Z pośród nadesłanych zdjęć jury konkursowe wybierze najlepsze-najciekawsze, które zostaną nagrodzone książkami historycznymi.
Z wielkim żalem zawiadamiamy, że 20 marca 2020 roku odszedł Andrzej Toczewski, człowiek, który badał historię Ziemi Lubuskiej. Dla wielu był natchnieniem do polubienia historii a jego dzieła należą do kanonu książek historycznych o Ziemi Lubuskiej.
Andrzej Toczewski (ur. 2 marca 1947 w Zielonej Górze, zm. 20.03.2020) – historyk wojskowości, muzealnik, regionalista, badacz dziejów II wojny światowej, w szczególności zbrodni hitlerowskich oraz problematyki jenieckiej, dyrektor Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze, kustosz dyplomowany.
W 1976 roku ukończył studia historyczne w Wyższej Szkole Pedagogoczne w Zielonej Górze(WSP). Stopień doktora nauk humanistycznych w zakresie historii uzyskał na Wydziale Historycznym Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu w 1983 roku na podstawie pracy zatytułowanej Walki 1 Frontu Białoruskiego o przełamanie linii Środkowej Odry w 1945 roku.
Z WSP był związany zawodowo do 1994 roku, jako m.in. założyciel i pierwszy dyrektor wydawnictwa tej uczelni, adiunkt w Instytucie Historii, wykładowca i twórca Pracowni Badań nad Dziejami Środkowego Nadodrza, którą kierował do 1983 roku.
W latach 1983–1988 pełnił funkcję sekretarza generalnego Lubuskiego Towarzystwa Naukowego. W 1988 roku został pełnomocnikiem rektora ds. rozwoju WSP, jednocześnie w Instytucie Historii był wykładowcą historii powszechnej po 1945 roku. Od roku 2003 do 2010 był zatrudniony jako docent w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Sulechowie, gdzie wykładał muzealnictwo i historię sztuki.
Kilkakrotny laureat stypendiów zagranicznych, m.in. w Niemczech, Wielkiej Brytanii i rocznego stypendium Fundacji Kościuszkowskiej w Stanach Zjednoczonych w latach 1991–1992. Od 1974 roku był członkiem Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce (obecnie Główna Komisja Badanie Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Instytutu Pamięci Narodowej). W latach 1996–1998 pełnił funkcję dyrektora Okręgowej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Zielonej Górze. W latach 1994–1998 był dyrektorem Wydziału Kultury Sportu i Turystyki Urzędu Wojewódzkiego w Zielonej Górze.
Dyrektor Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze w latach 1998-2015. Twórca stałych ekspozycji Muzeum Wina i Muzeum Dawnych Tortur.
Dorobek naukowy
Ważniejsze publikacje:
Rola środkowej Odry w bitwie o Berlin w 1945 roku, Zielona Góra 1985
Kostrzyn 1945, Warszawa 1987
Międzyrzecki Rejon Umocniony, Zielona Góra 2001
(red.) Rola muzeów w turystyce i krajoznawstwie, Zielona Góra 2006
(red.) Ziemia Lubuska: studia nad tożsamością regionu, Zielona Góra 2004
Tradycje zielonogórskiego winiarstwa /Geschichte des Grünberger Weinbaus, Zielona Góra 2001
Zielonogórskie Winobrania, Zielona Góra 2005
Historia Ziemi Lubuskiej. Krótki zarys dawnych dziejów, Zielona Góra 2008
Oflag II C Woldenberg w Dobiegniewie, Dobiegniew-Zielona Góra 2009
Bitwa o Odrę w 1945 roku, Zielona Góra 2010
Miejsca zbrodni hitlerowskich na terenie Ziemi Lubuskiej, Zielona Góra 2011
Andrzej Toczewski był twórcą i redaktorem naczelnym czasopisma „Studia Zielonogórskie”
Działalność społeczna
Niektóre pełnione funkcje i członkostwa:
przewodniczący Rady Muzeum Woldenberczyków–Oflagu IIC w Dobiegniewie
wiceprezes Związku Muzeów Polskich (2002–2004)
wiceprzewodniczący Wojewódzkiego Komitetu Ochrony Miejsc Pamięci Narodowej (1976–1980)
prezes Zarządu Oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego w Zielonej Górze (1992–1996)
założyciel (1994) i pierwszy przewodniczący Komitetu Katyńskiego w Zielonej Górze, przekształconego w stowarzyszenie Lubuska Rodzina Katyńska – obecnie jej członek honorowy
członek Rady Naukowej Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach-Opolu i Rady Muzeum w Międzyrzeczu
członek Rady do Spraw Muzeów przy Ministrze Kultury (2002–2006)
Honorowy Przewodnik Lubuski(2010)
członek nadzwyczajny Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, od 2011 prezes Zielonogórskiego Okręgu ŚZŻAK
członek Stowarzyszenia Autorów Polskich (w latach 1986–1990 prezes Zarządu Okręgu SAP)
Odznaczenia i nagrody
Lubuska Nagroda Kulturalna I Stopnia (1990)
Złoty Krzyż Zasługi(1999)
Nagroda Kulturalna Miasta Zielona Góra (1999, 2007)
Medal Srebrny Zasłużony Kulturze Gloria Artis (2008)
Nagroda Naukowa Miasta Zielona Góra (2011)
Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski (2012)
Złoty Pierścień Tysiąclecia Diecezji Wrocławskiej (2012)
Andrzej Toczewski jest także Zasłużonym dla Miasta Kostrzyn nad Odrą oraz Honorowym Obywatelem Zielonej Góry
Po półrocznej przerwie wracamy do publikacji. Może nie będą one z tygodniową częstotliwością jak kiedyś ale niech nie zmyli Was nasz letarg. To jest nasza Pasja a najważniejsze są jednk nasze rodziny i to im poświęcamy czas. Działamy, może poza kulisami ale ciągle „do przodu”. W Archiwum Państwowym w Zielonej Górze wyszukaliśmy kolejne wspomnienia osadnika wojskowego, tym razem z Nietkowic. Wielka siła Facebooka spowodowła, że mamy zdjęcia od wnuka ów osadnika i mamy ciekawy artykuł z najbardziej mrocznych (według nas) lat 1945-46.
Ogłoziński Władysław s. Stefana, ur. 28.VIII.1921 w Niewierszyn, II Armia 75PAPL (kanonier)
Relacja kombatancka: Organizacja osadnictwa wojskowego przez wydzielony oddział 75 PAL.II-j AWP. w Lesznie WLKp. w pow. Krośnieńskim n/O – w Nietkowicach, Brodach, Bródkach i Pomorsku.
Wspomnienia z przebiegu organizowania osadnictwa wojskowego
Po zakończeniu działań wojennych nasza jednostka wojskowa została wycofana z Niemiec na garnoizon do miejscowości Leszno Wlkp. W miesiącu czerwcu 1945r. wydzielony został z pułku osobny oddział, do którego i ja należałem z zadaniem organizowania osadnictwa wosjkowego na Ziemiach Odzyskanych. Oddział liczył około 30 osób, a dowódcą jego był ppor. Szlapiński. Wyjechaliśmy w te okolice, gdzie jednostka nasza była formowana /Garwolin, Ryki, Dęblin i okolice/, gdyż każdy z żołnierze miał tam rodzinę i znajomych, wśród których rozpoczęliśmy agitację do wyjazdu, opowiadając o tym co sami widzieliśmy nad Odrą i Nysą i czego dowiedzieliśmy się od naszych przełożonych o przyszłości osadnictwa na tych ziemiach. W ciągu tygodnia zebraliśmy około setki osób chętnych do wyjazdu /sam zabrałem ze sobą mojego ojca z Dęblina/ z tym, że w każdej rodziny jechała przeważnie tylko jedna osoba z workiem lub drewnianą walizką, aby jak mówili zobaczyć jak to jest naprawdę na tych Ziemiach Odzyskanych.
Trzema wagonami towarowymi dojechaliśmy w ciągu czterech dni w pierwszych dniach lipca 1945r. do stacji w Czerwieńsku, skąd na piechotę udaliśmy się do wsi Brody /prom na Odrze był już czynny obsługiwany przez Niemców/. Na osadnictwo wojskowe dla naszej jednostki wynaczone były cztery wsie: Pomorsko, Kwiatowiec /dzisiejsze Brody/, Bródki i Nietkowice. Osiedlanie nowoprzybyłych odbywało się w ten sposób, że przyszły osadnik wybierał sobie w którejś z w/w wsi gospodarstwo i otrzymywał natychmiast od dowódcy naszego oddziału przydział na piśmie, natomiast na drzwiach tego domu przylepiana była kartka z napisem: „zajęte – osadnik wojskowy”. Wspólnie z ojcem zajęliśmy sobie gospodarstwo we wsi Nietkowice. Jeżeli w domu, który wybrał sobie osadnik była jeszcze rodzina niemiecka, to zostawiano dla niej tylko połowę domu, a drugą jego część zajmował osadnik. Nasz oddział zajął się tymczasem zabezpieczeniem warunków bytowych przybyłych osadników. Cały pozostały w tych wsiach żywy inwentarz /krowy, kozy, świnie, kury itp./ zgromadzony został w jednym miejscu w Brodach i pilnie przez nas strzeżony przed kradzieżą i różnego typu szabrownikami, którzy już zaczęli pojawiać się w tych okolicach. Wydzielone z oddziału patrole żołnierzy objeżdżały na rowerach cały powierzony nam teren osadnictwa zatrzymując osoby podejrzane i odbierając im przedmioty pochodzące z szabru.
Odbierane przedmioty /najczęściej odzież, pościel, meble, maszyny do szycia, narzędzia i maszyny rolnicze/ składane były do magazynu, skąd następnie wydawane były osadnikom i ich rodzinom. Do opieki i wypasu zgromadzonego inwentarze żywego zatrudniona została część pozostałej ludności niemieckiej. Nikt im za to nie płacił, jednakże było im wydawane np. mleko, szczególnie dla rodzin posiadających małe dzieci. W międzyczasie w odpowiedzi na listy osadników zaczęły przybywać do nich rodziny, które często przywoziły ze sobą swoich znajomych. W tej sytuacji dowódca naszego oddziału uznał, że zgromadzony inwentarz żywy należy rozdzielić wśród osadników. Wspólnie z ojcem otrzymaliśmy m.in. wtedy jedną krowę i jedną świnię.
Był początek sierpnia, kiedy wszystkich wolnych od służby żołnierzy naszego oddziału dowódca skierował do koszenia i przężyta, czemu nie mogli kosami podołać sami osadnicy. W październiku 1945r. odprowadziliśmy pozostałą ludność niemiecką /łącznie kilkaset osób/ do granicy w Gubinie, gdzie przekazaliśmy ich władzom radzieckim. Ponieważ wśród wysiedlanych było wiele dzieci i osób w podeszłym wieku /swój zabrany dobytek wieźli na wózkach i taczkach/ droga do Gubina /około sześćdziesiat kilometrów/ zabrała nam prawie cztery dni. Niektórzy z osiedlonych wówczas żołnierzy /moich kolegów/ mieszkają tam dotychczas np. Stanisław Dąbek i Henryk Gągała w Nietkowicach, Zieliński w Pomorsku, nie żyją już Mieczysław Lasek i Kobusiński, którzy mieszkali w Nietkowicach. Po demobilizacji /20.II.1946r./ mojego rocznika wróciłem z Leszna Wlkp. na gospodarstwo do Nietkowic, gdzie w tym czasie przebywała już cała moja rodzina.
Przedstawiamy artykuł Pana Cezarego Wocha, który świetnie opisał pierwszego sołtysa Sycowic a wcześniej sekretarza gminy Gross-Blumberg (Brody).
Chcąc lepiej zrozumieć sytuację w której się znalazł i Jego rolę jako pierwszego sołtysa Sycowic, należy cofnąć się do panującej wówczas atmosfery politycznej przełomu roku 1944/1945. Druga Wojna Światowa powoli dogorywała, co nie przeszkadzało jej jednak wyrywać z szeregu żywych, tysięcy istnień ludzkich odzianych zarówno w żołnierskie mundury jak i cywilne łachmany.
Pod naporem ofensywy Armii Czerwonej
przez wsie i miasteczka przetaczały się kolumny niemieckich cywilów
uciekających furmankami na zachód. Miejscowi Niemcy otumanieni
goebbelsowską propagandą z przerażeniem wsłuchiwali się w słowa
uciekinierów, na żywo komentujących krajobraz pozostawiany przez
sowieckich żołnierzy..
Będąca wówczas dzieckiem, niemiecka
mieszkanka Leitersdorf Gerda von Kruger po latach wspomina:
„Nadszedł
dzień 30 stycznia 1945 roku!. Było
bardzo zimno i niemieccy żołnierze
dziwili się,
że
w Leitersdorf spotkali jeszcze cywilów. Jednak nasz sołtys
odradzał
wyjazd z Sycowic, ponieważ
oblodzone ulice pełne
były
ludzi uciekających
ze Śląska
oraz Prus Wschodnich. Około
północy
weszli rosyjscy żołnierze,
którzy szybko poszli dalej, ponieważ
nie napotkali żadnego
oporu. Jednak później
nadeszły
ciężkie
chwile: gwałty,
strzelanie do ludzi, podpalenia i bombardowania (przez niemieckie
samoloty i do tego silne rosyjskie działania
odwetowe). Po upływie
około
tygodnia, Sycowice zostały
puste, a my zostaliśmy
wypędzeni
w kierunku Polski, ponieważ
w okolicach Krosna, Frankfurtu nad Odrą,
Selow toczyły
się
walki”.
Przerażenie
przybierało czasami postać obłędu w którym wydawało się, że
jedynym rozwiązaniem problemu jest odebranie życia sobie i swoim
najbliższym. Sycowice – ówczesny Leitersdorf, nie były
pozbawione takich dramatycznych wydarzeń.
Harry Eckert ówczesny mieszkaniec
Leitersdorf wspomina: „ Stodoła
Wagnera, stojąca
bezpośrednio
przy dębie
(dzisiaj pomnik przyrody, przyp. C.W.), została
31 stycznia 1945 osobiście
przez Juliusa Wagnera podpalona, w celu popełnienia
samobójstwa. Julius pod wpływem
okropności,
jakie Sowieci podczas wejścia
do Sycowic dopuszczali się
na kobietach, zabił
siekierą
swoją
żonę
Eliesabeth i najmłodszą
córkę
Hildegard. Starszą
córkę
o imieniu –
Christa, ranił
siekierą
w głowę
chcąc
także
ją
zabić.
Rana była
duża,
jednak dziewczynie udało
się
uciec z płonącej
stodoły.
Zaopiekowały
się
nią
moja mama Frieda Eckert i inne kobiety. Julius po uderzeniu siekierą
drugiej córki podpalił stodołę i powiesił się w niej… .
Julius, jego żona
i córka Hildegard, spłonęli
razem.
Płonący
budynek „wykorzystała”
także
młoda
kobieta Wartenberg, z domu Kluge. Spłonęła
żywcem
wraz ze swoją
malutką
córeczką.
Do Leitersdorf przybyła
z Berlina, aby uchronić
się
przed bombardowaniami. Przyczyną
samobójstwa wnuczki Wagnerów było
zamordowanie jej męża
przez Rosjan. Jako ośmioletni
chłopiec
obserwowałem
płonącą
stodołę.
Podczas mojej pierwszej wizyty w Sycowicach w dniu 20.08.2004 roku na
zaproszenie Pana Cezarego Wocha, straszne przeżycia
powróciły”..
..
Wkrótce
po tych dramatycznych wydarzeniach nastąpił koniec wojny i do
Sycowa /taka była pierwsza polska nazwa Sycowic/, zupełnie w innych
realiach zaczęło powracać życie kształtujące nowy etap historii
tych ziem. Zaczęli pojawiać się przesiedleńcy z Kresów
Wschodnich, uciekinierzy przed mordami ukraińskimi, robotnicy
przymusowi III Rzeszy, zesłańcy Sybiru, a także szabrownicy
ogałacający opuszczone domy z czego się dało.
W takiej oto
sytuacji Edmund Balczyński w dniu 11.07.1945 roku złożył do Gminy
w Krośnie Odrzańskim dwa pisma: podanie i życiorys. W podaniu
gdzie słowo „podanie” podkreślone zostało łukowato napisał:
„Uprzejmie proszę o przyjęcie mnie w charakterze sołtysa na
wieś Leitersdorf. Pozwalam sobie nadmienić, że pracowałem w tej
gromadzie w najtrudniejszych warunkach jako pionier”. Własnoręczny
podpis – Edmund Balczyński. Pod podpisem w dniu 12.07. 1945 roku
adnotacja urzędnika: „ Balczyńskiego mianowano sołtysem gromady
Leitersdorf – dokument do akt”. Do podania załączono odręcznie
napisany również w dniu 11.07.1945 r. życiorys następującej
treści: „Mój życiorys. Ja niżej podpisany urodziłem się
3.5.1922 roku w Kowalewku powiat Oborniki z ojca ogrodnika
Stanisława Balczyńskiego, z matki Franciszki Balczyńskiej z domu
Polowczyk. Od 7 roku życia wstąpiłem do 7-mio klasowej Szkoły
Powszechnej im. Wszystkich Świętych w Poznaniu.
Po ukończeniu
tej szkoły z wynikiem dobrym, w roku szkolnym 1935/6 przeszedłem w
naukę w charakterze drukarza składacza do firmy „Grafika Wł.
Kąkolewski” i w tej firmie pracowałem do napadu Niemiec na Polskę
w roku 1939. Podczas okupacji niemieckiej pracowałem jako ciężko
pracujący robotnik łagrowy na składnicach materiałów pędnych, w
firmie „Mineralol Vertrib” w Poznaniu, do oswobodzenia Polski
przez Armię Czerwoną. 13 marca 1945 roku wstąpiłem do Polskiej
Partii Robotniczej w Poznaniu, a 14 marca 1945 r. zostałem wysłany
przez P.P.R. na zachód w charakterze sekretarza Gminy Gross-
Blumberg /Brody/ powiat Krosen. Z dniem 25 maja 1945 roku objąłem
posterunek jako sołtys w gromadzie Leitersdorf gdzie spełniam
obowiązki do dnia dzisiejszego”. Własnoręczny podpis – Edmund
Balczyński.
Z treści tych
pism jednoznacznie wynika, że Edmund Balczyński w dniu 25 maja 1945
roku „objął posterunek” jako sołtys w gromadzie Leitersdorf,
czyli był w pewnym sensie osobą „pełniącą obowiązki sołtysa”.
W dniu 11 lipca 1945 roku pisząc dwa w/w pisma wystąpił o
usankcjonowanie takiego stanu rzeczy. Dnia następnego czyli 12 lipca
1945 roku został mianowany sołtysem Leitersdorf.
Zdzisław Kociemba powojenny
mieszkaniec Sycowic wspomina: „ W
tych pierwszych dniach wolności
nie obyło
się
też
bez tragicznych i niewyjaśnionych
do dzisiaj wydarzeń.
W dniu 7 listopada 1945 roku zginął
w swoim mieszkaniu od postrzału
z pistoletu pochodzący
z poznańskiego
pierwszy sołtys
Sycowic o nazwisku Balczyński.
Warto wspomnieć
w tym miejscu, że
wszyscy sołtysi
w sąsiednich
wsiach pochodzili również
z poznańskiego.
W dworku tuż
przy gorzelni kwaterowali żołnierze
rosyjscy z jednostki wojskowej stacjonującej
w Ciborzu. Wśród
nich byli zarówno mężczyźni,
jak i kobiety nadzorujący
stada zagrabionych owiec, krów i koni. Ich zadaniem było
zaopatrywanie macierzystej jednostki w mięso
i mleko. Zwierzęta
te były
łupami
wojennymi i w większości
wybijano je na bieżąco.
Jest rzeczą
zrozumiałą,
że
w tych czasach sołtys
musiał
mieć
ścisły
kontakt z UB, Milicją
Obywatelską
czy lokalną
władzą
administracyjną,
ale był
to człowiek
uczynny, bardzo spokojny i zrównoważony,
nie wtrącał
się
niepotrzebnie w sprawy zwykłych
ludzi i wydawać
by się
mogło,
że
nie może
mieć
jakichkolwiek wrogów.
Tym
bardziej jego nagła
i niespodziewana śmierć
była
dla wszystkich wielkim zaskoczeniem. Urząd
Bezpieczeństwa
prowadził
w tej sprawie dochodzenie, a Ojciec miał
z tego powodu nawet nieprzyjemności”.
Funkcjonariusze UB nie ośmielili się jednak szukać sprawcy wśród
„sojuszników” stacjonujących po drugiej stronie ulicy, starając
się wrobić w to zabójstwo kogoś z Polaków /przyp. C.W/. „W
efekcie nic i nikogo nie wykryto, jednak nasze przypuszczenia w tej
sprawie były
następujące.
Dzień
7 listopada obchodzony był
bardzo hucznie przez Rosjan jako rocznica Rewolucji Październikowej
i jak to było
u nich w zwyczaju, wszyscy byli kompletnie pijani. Jeden z nich
prawdopodobnie udał
się
do domu sołtysa,
który był
naprzeciwko dworku w którym stacjonowali Rosjanie po to, aby coś
ukraść
i wszedł
do małej
spiżarni
przylegającej
do kuchni. Kiedy Balczyński
zaniepokojony dochodzącymi
stamtąd
odgłosami
udał
się
do kuchni, zaskoczył
intruza, a ten frontowym zwyczajem oddał
błyskawiczny
strzał.
Ten strzał
usłyszał
mój Ojciec i natychmiast pobiegł
do pastorówki. Kiedy tam wszedł,
Balczyński
leżał
na podłodze
w kałuży
krwi i właśnie
umierał.
Wyciągnął
jeszcze do Ojca rękę
i uścisnął
ją,
nic jednak nie zdążył
już
powiedzieć”….
.
Edmund Balczyński
pierwszy sołtys Sycowic miał wtedy zaledwie 23 lata…
Wspomnienia Jana Messyasza odbiły się mocnym echem, dlatego chcemy przedstawić poezję, którą pisał bohater wspomnień. Będąc na emeryturze ostatnie lata życia Jan Messyasz spędził w Domu Zbowidowca, gdzie miał czas na przemyślenia i na pisanie. Wnuczka Pana Jana Messyasza przekazując nam zdjęcia i tą poezję powiedziała, że był to człowiek, który lubił żartować i mówić rymami. Taka jest poezja – można rzec, że satyryczna. Jeszcze raz dziękujemy wnuczce Pani Katarzynie.
Nowy Hymn Polski
Jeszcze Polska nie zginęła
Bo jeszcze żyjemy
Ale w takim dobrobycie
Niedługo zdechniemy.
Nie ma mięsa, masła, jajek
zniknęła słonina
Trzeba będzie chyba z głodu
Jeść dzieła Lenina.
Zawiedziony, wygłodzony
Naród się buntuje
Wnet na władzę towarzyszy
Pięści pokieruje.
Mówił Gierek do swej Stasi
Drżący i ponury
Słuchaj, ponoć Naród chce się
dobrać nam do skóry.
Już za sobą lat 35
mamy demokracji
Ale cukier wciąż na kartki
jak za okupacji.
Wszystkie ceny nasze władze
ciągle podwyższają
Regulując co nam dali
zaraz odbierają.
Marsz marsz Polacy
Bez jedzenia do pracy
Pod partii przewodem
rząd zamorzy nas głodem.
Cóż nam z tego, że wszedł Kania
Na wysoki stołek
Gdy musimy z oszczędności
W tyłek wbijać kołek
Chociaż sami ledwo, ledwo
Już dyszymy z głodu
Naszym mięsem odżywiamy
Przyjaciół ze Wschodu.
Naród musi poznać prawdę
Jak wygląda ona
W tym przypadku i stu Kani
Cudów nie dokona.
Za granicę za pół darmo
wszystko oddajemy
kapitalizm się bogaci
a my biedniejemy.
Skutki tego dobrze widać
i każdy to przyzna
w Polsce zamiast dobrobytu
Jest głód i drożyzna.
Rząd ma także i sukcesy
przyznać im to trzeba
w Polsce można bez kolejki
dostać się do Nieba.
Gdy się trochę zastanowisz
To przyznasz po chwili – racja
Nie o taką przecież Polskę
Nasi ojcowie walczyli.
Jeden Polak jest Papieżem
Drugi siedzi przy Carterze
Kilku przed Breżniewem klęczy
Reszta w kolejkach się męczy.
Ojcze Święty Pawle Drugi
spłać za Polskę wszystkie długi
Czy to w lirach czy w dolarach
Bo się Polska nam rozwala.
Pomóż aby w siłę rosła
Miała wodza a nie osła
Mamy już po dziurki w nosie
To moskiewskie nienażarte prosię
Wszystkie kraje ssie jak może
a najwięcej – Polskę, Boże !
Messyasz Jan
Dom Zbowidowca
pawilon”A”
ul. Lubuska 11/107
65-265 Zielona Góra
Wspomnienia
na dzień XXXV rocznicy Ludowego Wojska Polskiego
Trzydzieści pięć lat wspomnień spod Lenina aż do Berlina
Polski żołnierz przy boku Armii Radzieckiej kroczył.
Doznawał chłodu i głodu, krwią broczył.
Były ciężkie działa, armaty, pociski się rozrywały,
szarpiąc ludzkie ciała i szaty.
Żołnierz polski czuwał przy karabinie maszynowym w ubogim mundurze,
nakryty płaszczem-pałatką, wiatr przewiewał po jego wychudłej skórze.
Czekał na rozkaz szturmować wroga.
Przyszedł czas – nastąpiła trwoga. Hitlera niedługo cholera ciśnie
Polski żołnierz u boku Armii Radzieckiej okazał swe męstwa.
Wyszła na ulice staruszka, podniosła ręce do nieba – krzyknęła !
Wolna Ojczyzna, wolna Warszawa kochana, wolne więzienia, gnębione obozy
krematoria, męczeństwo. Cała polska ziemia była łzami i krwią zalana
A na Dzień Zwycięstwa już wyrosła trawa zielona. Kroczyły Pułki wyzwalające:
Kraków, Łódź, Poznań, Pomorze
Hitler ze złości rwie włosy na głowie i spać już nie może.
II Polska Armia forsuje Odrę i Nysę Łużycką,
zdobywa Rottenburg, ale do Berlina nie jest blisko.
Toczą się walki pod Budziszynem, Dreznem i Łabą
Hitlerowi zrobiło się całkiem słabo. Polscy żołnierze dotarli do hitlerowskiej skóry.
Dnia 8-go maja wszyscy hitlerowscy faszyści uklękli na kolana w Berlinie, podnieśli ręce do góry !
Polski żołnierz stanął na granicy: Odrze i Nysie Łużyckiej. Ku chwale ojczyzny uprawia prastare piastowskie hektary, chociaż zmęczony wojną i jest już stary.
Pokolenie polskich żołnierzy i weteranów buduje domy, fabryki, szkoły i świetlice, do których przychodzi dziatwa mała i miłe dziewice.
Polski żołnierz wolności zdobył sławę trzydzieści pięć lat temu na polu chwały.
A nad Polska Ludową szerokie rozłożył skrzydła Orzeł Biały.
Na tę rocznicę rozbrzmiewa wielka sława, że jest odbudowana stolica wielka Warszawa.
My polscy żołnierze weterani włożyliśmy wytężony zwycięstwa trud za Wolność i Lud.
Nie rzucim ziemi skąd nasz ród, polski my Naród, polski ród.
Opracował i napisał ogniomistrz II-ej Armii Ludowego Wojska Polskiego.
III-a Dywizja 69 Pułku Artylerii Przeciwlotniczej, III Bateria
Jan Messyasz ur. 12.05.1897 r. w Makowiskach woj.częstochowskie.
Będąc ostatnio w Archiwum Państwowy w Zielonej Górze udało natrafić się na archiwalne wspomnienia weteranów II Wojny Światowej, które spisywali w latach 60-,70-, i 80-tych. Wśród nich byli też mieszkańcy naszych wiosek. Przedstawiamy wspomnienia Józefa Kołogreckiego z Pomorska. Pisownia oryginalna.
Kołogrecki Józef Pomorsko, dnia 27 sierpnia 1979r.
66-105 Pomorsko
Przebieg służby
wojskowej
W czasie pobytu w ZSSR
mieszkałem w miejscowości Neja obłast Jarosławska. Do wojska
wstąpiłem 1 czerwca 1943 r. w Sielcach nad Oką. Otrzymałem
przydział do drugiej baterii 1 dywizjonu 1 pułku artylerii lekkiej
I DP. Po ukończeniu szkolenia uczestniczyłem w bitwie pod Lenino
gdzie brałem udział w szturmie na okopy nieprzyjaciela pod
dowództwem kpt Ambroziewicza, który był d-cą II plutonu. Po
zakończonej bitwie wraz z całą I DP został zluzowany do odwodu.
Następnie przeszedłem szlak I DP przez Łuck, Równe, Lublin,
Dęblin do Warszawy gdzie brałem udział w wyzwalaniu jej
prawobrzeżnej części tj. Pragi. Następnie pod Jabłonną pod
obstrzałem nieprzyjaciela przeprowadziłem baterię na stanowiska
ogniowe jako d-ca II plutonu. D-cą dyonu był w tym czasie kpt
Żachowski a d-cą I plutonu por. Tadeusz Szulc. Następnie brałem
udział w wyzwoleniu Warszawy. Potem przez Bydgoszcz wraz z całą I
Armią dotarłem do Wału Pomorskiego. W czasie szturmu na bunkry
niemieckie pod Jastrowiem w czasie kontrataku Niemców dnia 6 lutego
1945 r o godzinie. 16.30 w walce obronnej na wysuniętym stanowisku
baterii zostałem ranny w nogę. Po tym zostałem skierowany do
szpitala w Otwocku. Świadkami tej walki byli:
kpt Pawłowski – d-ca
zwiadu dyonu,
kpt Szlachto – z-ca
d-cy ds. polit.,
kpt Żachowski – d-ca
dyonu,
mjr Kempicki – szef
artylerii pułku
Dowódcą pułku w tym
czasie był płk Raskow.
Po wyzdrowieniu 9 lipca 1945
r zostałem zdemobilizowany.
Posiadam następujące
odznaczenia:
Krzyż Walecznych
nadany 21 listopada 1945 r,
Krzyż za Lenino –
nadany 13.X.1945r,
Medal za wyzwolenie
Warszawy nadany 1.XI.1946 r – radzieki,
Medal za Zwycięstwo –
nadany 1.XI.1946 r – radziecki,
Medal zwycięstwa i
Wolności nadany 9.V.1946 r,
Medal za Warszawę –
nadany 19.IX.1946 r,
Odznaka Grunwaldzka –
nadana 20.VII.1946 r,
Medal za udział w
walkach o Berlin nadany 5.V.1970 r,
Medal za zasługi dla
obronności kraju – nadany 10.X. 1978 r.
Przebieg pracy po
demobilizacji.
Po wyjściu ze szpitala i
demobilizacji wyjechałem do ZSRR miejscowość Neja w Jarosławskiej
obłastii gdzie pracowałem w internacie polskiej szkoły gdzie byłem
instruktorem wojskowym /wojnrukiem/ i wychowawcą starszej grupy. W
1946 r powróciłem do kraju i osiedliłem się w Pomorsku gdzie
byłem sołtysem komisarycznym a do moich obowiązków należało
prowadzenie meldunków osadników, wydawanie zboża do siewu i
ziemniaków do sadzenia na skrypty dłużne. Od 1948 r pracowałem w
charakterze strażnika na poczcie w Zielonej Górze przez okres 6
lat. Obecnie nigdzie nie pracuję ze względu na wiek i stan zdrowia.
Józef Kołogrecki
Zdjęcie z archiwum rodziny otrzymane od pana Jakuba na którym znajduje się Józef Kołogrecki (zaznaczony w czerwonym kole)
Zdjęcie z archiwum rodziny otrzymane od pana Jakuba na którym znajduje się Józef Kołogrecki (zaznaczony w czerwonym kole)
Skontaktował się z nami Pan Rainer Kupsch, którego ojciec Alfred Kupsch przed wojną był mieszkańcem Klein-Blumberg (Bródki). W korespondencji meilowej Pan Rainer przesłał nam zdjęcia z dawnego Klein-Blumberg. Alfred Kupsch mieszkał przed wojną w domu, który nie przetrwał działań wojennych. Trudne do odnalezienia w terenie gruzy po domu i sklepie rodziny Kupsch znajdują się obecnie na terenie Pana Herca.
Klasa szkolna w Klein-Blumberg około 1930 r. (całkiem po lewejojciec Alfred Kupsch, wśród dzieci jego młodsza siostra Alfreda Elli Kupsch)
Ojciec Alfred Kupsch ze starszą siostrą Herthą
Dom dziadków ze sklepem spożywczym Babcia Anna Kupsch, siostra Elli Kupsch, ojciec AlfredKupsch, prababka, prawdopodobnie Otto Feller, pozostałe dwie osoby nieznaneprzed domem babci.
Pragniemy podzielić się informacją, że w zeszłym tygodniu zainstalowany na naszej stronie licznik wskazał ponad milion odwiedzin. Taki wynik bardzo cieszy, ponieważ licznik na stronie jest od 20 września 2014 roku – czyli niecałe 3 lata. Milion odwiedzin dzieląc przez liczbę dni, które upłynęły przez te niecałe 3 lata daje po zaokrągleniu około 1000 odwiedzin dziennie. Przy liczbie mieszkańców naszych wiosek, którzy posiadają dostęp do strony oraz mieszkańców, którzy żyją teraz na „emigracji” zagranicznej czy też krajowej wynik 1000 odwiedzin dziennie jest znakomity.
Wiemy, że bardzo dużo ludzi czyta artykuły zamieszczone na stronie i pochwala propagowanie lokalnej historii niestety martwi mała ilość komentarzy, którymi WSPÓLNIE moglibyśmy rozbudować niektóre wątki naszej regionalnej historii. Zapraszamy więc do bardziej czynnego udziału w budowaniu naszej historii.
Przeglądając gazety wyszukaliśmy artykuły, w których pojawiały się często wzmianki, a czasem i i całe artykuły opisujące, co działo się w naszych miejscowościach. Niektóre artykuły cytujemy w całości, a z niektórych wzmianek wybraliśmy informacje będące dziś niejako kroniką. Artykuły te pochodzą z Gazety Lubuskiej (od 01.01.1950 do 05.08.1950) oraz Gazety Zielonogórskiej (od 06.08.1950 do 30.06.1975) będących organem wydawniczym Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
7 styczeń – Zakończenie rejestru rezerw osobowych w powiecie Krosno
W ramach rejestracji rezerw osobowych mężczyzn urodzonych w latach 1905-1918 zamieszkałych w pow. Krośnieńskim, Wojskowa Komisja Rejestracyjna odbyła spisy, przyjeżdżając do wyznaczonych punktów spisowych w gminach i miastach, gdzie dokonywano rejestracji. (…) Do najlepiej zorganizowanych punktów rejestracji należy zaliczyć m.in. gminę Nietkowice. Gmina Maszewo wykazała się zrozumieniem potrzeb komisji, gdzie czynny udział wzięło miejscowe koło Ligi Kobiet dając dobry przykład koleżankom z koła w Bytnicy i Nietkowicach, które nie wykazały żadnej żywotności, zainteresowania ani współpracy. Gmina Nietkowice zamykała objazd Komisji po pow. Krosno. W dniu jej wyjazdu Podstawowa Organizacja Partyjna PZPR, ZS oraz Zarząd Gminny w osobach tow. wójta Sobkowiaka, sekr. gm. PZPR Zabłockiego, sekr. ZS ob. Łonia, żegnali Komisję w imieniu gm. Nietkowice oraz pow. Krosno, w prostych słowach dając wyraz chęci współpracy oraz serdecznego ustosunkowania się mas ludowych do Odrodzonego Wojska Polski Ludowej. (Jn)
8 czerwiec – Zorganizować w Gm. Nietkowice koło Samopomocy Chłopskiej
Gromada Brzezie w gminie Nietkowice pow. Krosno, jest chyba jedną gromadą nie posiadającą Gromadzkiego Koła Samopomocy Chłopskiej. Były już wprawdzie próby zawiązania Koła SCh, spełzły one jednak na niczym. Kilkakrotnie odbywały się zebrania gromadzkie, na których przewodniczący GRN tow. Józef Szczepiła oraz sekretarz Gminnego Zarządu ZSCh wygłaszali referaty omawiające znaczenie ZSCh na wsi – jednak nic nie zdołało „rozruszać” mieszkańców tej gromady. Drugą bolączką, która nurtuje mieszkańców gm. Nietkowice jest biurokracja i brak kolektywnej pracy w Gm. Zarz. ZSCh. Są wypadki, że pisma wpływające do Zarządu leżą nieraz po kilka lub kilkanaście dni, zanim nabiorą „mocy urzędowej”. Prezes Gminnego Zarz. ob. Jan Mesjasz mało interesuje się pracą ZSCh i wszelkie sprawy składa na barki sekretarza Henryka Packa, który nie może podołać swoim obowiązkom. Na przykład: nie rozprowadzono dotychczas znaczków i legitymacji ZSCh, które leżą na biurku sekretarza od 12 kwietnia br. mimo, że mieszkańcy gm. Nietkowice czekają na wydanie im legitymacji, chcą bowiem opłacać składki. Wydaje się nam, że kompetentne władze winny bliżej zainteresować się gm. Nietkowice i uzdrowić stosunki w miejscowym ZSCh. (Stanisław Wasilewski – korespondent wiejski)
15 czerwiec – Pożar lasu w gminie Nietkowice
Z nieustalonych przyczyn wybuchł w ubiegłym tygodniu pożar państwowego lasu w Gm. Nietkowice. Pożar rozprzestrzenił się bardzo szybko i gdyby nie natychmiastowa pomoc Ochotniczej Straży Pożarnej ze wsi Sycowice, która natychmiast przystąpiła do akcji ratowniczej, pożar wyrządziłby olbrzymie straty. (Wasilewski – korespondent wiejski)
OSP Sycowice (zdjęcie ze zbiorów Zdzisława Kociemby)