Przedstawiamy artykuł opublikowany w Gazecie Zielonogórskiej 29 października 1955 roku opowiadający o problemach spółdzielców z Brodów
Oj, co to było hałasu, kiedy omłóciliśmy pierwsze tony zboża.
– Chłopy – wołał do nas przewodniczący – pierwsze ziarno wieziemy państwu.
Pobiegł do biura, pogadał przez telefon, a potem powiedział nam, że ten jęczmień trzeba odwieźć do magazynów PZZ w Sulechowie i że POM przysyła zaraz ciągnik z przyczepą. Trzeba będzie to ziarno migiem załadować i odwieźć, gdzie należy.
Gdy worki były już załadowane, wsiedliśmy na przyczepę i jazda. Przyjeżdżamy pod magazyny PZZ, a jeden z nas tak zagaja:
– Przywozimy wam zboże. Przyjmijcie… Gadaliśmy przez telefon z wami i powiedziano nam, że tu trzeba przywieźć.
Magazynier popatrzył na nas ciepłym wzrokiem i powiada:
– To nie tu. Urzędniki was widocznie kiwnęli. Bo trzeba wam było jechać do magazynu GS Sulechów.
Podjechaliśmy więc do tego wskazanego magazynu. I jeden z nas znowu zagaja. Gdy zaś skończył mowę, bierzemy się za worki ze zbożem, a magazynier do nas:
– Zaraz, zaraz – nie pali się.
Dał nam tym samym do zrozumienia, że z pewnością w ziarnie jest dużo wody. Spojrzał wilkiem na nasz jęczmień i mówi:
– Za wilgotne. Tu będzie osiemnaście i pół procent wody…
– Niemożliwe! – krzyknęliśmy chórem.
I wmawiamy w niego, żeby to ziarno przyjął, bo się nam już znudziło tak wozić z miejsca na miejsce. Ale to był uparty człowiek. Poklepał nas gdzieś po plecach i znowu powiada:
– Fajne z was kumple, ale strasznie nieuświadomiony naród. Czy nie wiecie co znaczy instrukcja? Instrukcja mówi nie, to nie… Jedźcie do punktu skupu w Pomorsku. Może tam przyjmą.
W Pomorsku przyjęto nas bardzo serdecznie. Dopytywano się o zdrowie, o powodzenia, gwarzyliśmy o pogodzie i o planach. A kiedy zapytaliśmy delikatnie czy przyjmą ziarno do magazynu, zdziwili się grzecznie:
– Właściwie to PZZ powinien ziarno przyjąć. A jednak nie przyjął. Widocznie coś jest z tym podejrzanego. Nie możemy ryzykować…
Wróciliśmy do domu z tym podejrzanym jęczmieniem. Wyładowaliśmy go do magazynu i już mamy się rozejść po chatach, a tu masz! Przyjeżdżają aktywiści z powiatu i zaczynają znacząco chrząkać:
– Wy jesteście spółdzielnią w Brodach?
– No my, a bo co?
Palnęli nam więc gadkę o tym, jak to nasz kraj idzie szybkim krokiem w kierunku socjalistycznego jutra. I że miasto potrzebuje produktów rolniczych. A kiedy skończyli, zaczęli o tym, dlaczego w takim razie nie odstawiamy zboża państwu. A wtedy my im odpowiedzieliśmy skromnie:
– Namłócilim ziarna, ale ono jest wilgotne. Wody w ziarnie tyle co w zupie…
Sięgnęli do worka, spojrzeli na ziarno i zaczęli na nas patrzeć zezem niby na kułaków.
– Oj, coś tu kręcicie. Ziarno suche jak papier. Powinniście zaraz odwieźć do magazynów PZZ.
To nas trochę piknęło, mówimy więc do nich nieco głośniej:
– A wy co za jedni?
– My – odpowiadają – jesteśmy przedstawicielami PZZ. Z Sulechowa…
Zaczęliśmy się więc zastanawiać, kto nam teraz zapłaci za niepotrzebną podróż ze zbożem po różnych magazynach. Kto nam zapłaci za te zmarnowane dniówki w gorący czas omłotów i za opłaty, któreśmy wnieśli do POM. Czy PZZ, czy też GS w Sulechowie?I na te pytania oczekujemy odpowiedzi.
(Na podstawie listu spółdzielców ze wsi Brody) – Onufry
no, no. Nieźle. Transparenty, ozdobne wiechy, paradne snopki, hasła jak wyznania miłosne. Brak tylko harmoszki, bałałajki i zapiewajły. Obraz jak uczciwym, prostym ludziom, chłopstwu można zrobić wodę z mózgu. „Stalin z Nami. Pokój zwyciężył”, Hospody pomyluj. Hospody pomyluj. A lud prosty, naiwny wierzył i wypruwał żyły.
[…] 29 październik – Woda w jęczmieniu czy w głowie? […]