To miały być 3-4 dni, a następnie powrót z maszynami. A trwało to całe 7 tygodni. Zawsze 4 konie były połączone ze sobą a my dostaliśmy lejce w ręce i poszliśmy w nieznane. Z dala od rodziców i dzieci. Nasz pierwszy postój był w Kostrzynie, a nasza kwatera do spania była pod gołym niebem. Położyłam się koło dziadka Fimmels. Rano patrzę a to miejsce było puste. Uciekł potajemnie w nocy i doszedł do domu. Niektórzy mężczyźni, którzy też później próbowali uciekać, zostali częściowo schwytani albo wpadali na miny.
Potem szliśmy dalej wzdłuż Odry. Jeszcze dobrze pamiętam przez jakie duże miasta przechodziliśmy: Eberswalde, Bad Freienwalde, Wriezen i przez Schrfheide w kierunku Demmin. Kilka kilometrów za miastem przeszliśmy przez małą, romantyczną miejscowość Vorbein, gdzie wszystkie małe domy z muru pruskiego były pokryte słomą, co było dla nas czymś nowym.
Potem szliśmy do Duwir i tam osiągnęliśmy nasz cel. W zaledwie 14 dni przeszliśmy drogę 400 km. Z Groß-Blumberg(Brody) w Brandenburgii nad Odrą do Meklemburgii. Spaliśmy tylko pod gołym niebem. Przyprowadziliśmy konie do ogrodzonego pastwiska, a my byliśmy zakwaterowani w gospodzie w dużej sali na słomie. Leżeliśmy bardzo blisko siebie jak sardynki ale z dachem nad głową. Nasz posiłek składał się tylko z kawałka suchego chleba i grubej kaszy, więc nas również dręczył głód. Rosjanie w domu piekli, gotowali i dusili, ponieważ po raz pierwszy chyba usłyszeli o wieprzowinie, którą jedli codziennie ale tylko oficerowie.
Ale to co nas zaskoczyło po drodze, to to że spotkaliśmy wiele osób z ręcznymi wózkami z odrobiną swojego dobytku. Wszyscy pochodzili z Pomorza; szeptali do nas, że nie możemy wrócić do domu. Polak teraz wszystkich wygania. Z jedzeniem było tak źle, że byliśmy zmuszeni do żebrania.
Ja i Martha Weizerm – bratowa mojego brata Bernharda poszliśmy szukać jedzenia i przybyłyśmy do ustronnego gospodarstwa. Przy bliższej rozmowie z gospodynią zdziwiła się i powiedziała bardzo cicho w naszym sąsieku są 2 dziewczyny i myślę, są one także z Groß-Blumberg(Brody).
Wspięłyśmy się po drabinie i okazało się, że obie dziewczyny są córkami Steinbachów, dziewczyny z „kolorowych taksówek”. Radość była wielka kiedy spotkałyśmy kogoś z ojczyzny. Mogłyśmy przynajmniej o czymś porozmawiać. Wiedziały, że moi rodzice i Edith, a także Bernhard z rodziną i obie córki Marthy są jeszcze w Brodach. Niektóre zwierzęta zostały zabrane. Więc mieliśmy już nieco mniej zmartwień. Ale co będzie z nami – to było pytanie. Musiałyśmy wytrwać i pocieszać jedna drugą. Zawsze miałyśmy złe myśli. Co z nami zrobią? Zabiorą nas do Rosji albo pozwolą odejść? Myśli miałyśmy też zajęte naszymi krewnymi w domu.
Po 5 tygodniach, które musieliśmy spędzić na tym gospodarstwie, Rosjanie wycofali się pod osłoną nocy i zostawili nas swojemu losowi. Ubranie zniszczone, prawie bez obuwia na nogach, zero higieny osobistej, całkowicie ubrudzona i prawie umierająca z głodu.
Byłyśmy wolne i mieliśmy silną wolę aby przetrwać, wędrowaliśmy dalej. Najpierw 30 km do Greifswaldu. Stamtąd przejechaliśmy pociągiem towarowym do Neubrandenburg, gdzie przenocowaliśmy w budynku stacji. Co dalej? Nie wiem z czego się faktycznie żyło. Tylko strach był naszym towarzyszem. Szliśmy na piechotę w kierunku Berlina. Nasza gromadka już się tak rozeszła, że tylko Weizers Martha, ja i bliscy Bernharda byliśmy razem. Bernhard przyprowadził nas w Stralau do knajpki na rogu, którą żeglarz znał. Ten lokal miała Else Pfeifer z domu Hoffmann. Była siostrzenicą dziadka Rademacher, teścia naszego Otta. Tam mogliśmy się pierwszy raz umyć, dostać coś do jedzenia i przenocować. Moja odzież była rozdarta od góry do dołu, od tygodni się nie myłam. Jedyną rzecz jaką miałam to koński koc.
Wstaliśmy bardzo wcześnie i dalej wędrowaliśmy przez zbombardowany Berlin w kierunku Ahrensdorf, mając nadzieję, że znajdziemy tam naszych krewnych. Przyszliśmy tam wieczorem – mnie przyjęli znowu rodzina Strom. Pani Strom dała mi świeże ubranie. Jeden raz się ktoś o mnie zatroszczył. Przenocowaliśmy i następnego dnia poszłyśmy do Thyrow, też znowu do ludzi, u których już byliśmy.
To była podróż, która rozpoczęła się w dniu 3 czerwca 1945 roku w Groß-Blumberg(Brody) a skończyła w lipcu 1945 roku w Ahrensdorf. Teraz zaczęły się okropne dnie i noce ze strachem i czekaniem. Co stało się z rodzicami i Edith? Czy kiedykolwiek znowu razem się spotkamy?
Tłumaczenie Adam i Janusz