cze 152014
 
Zdjęcie szkolne Erny Kreuziger

Zdjęcie szkolne Erny Kreuziger

Na stół przykryty czyściutkim obrusem, podano ciastka i aromatyczną kawę. Wśród kilku zasiadających osób jest drobna, starsza Pani o miłym, pogodnym i życzliwym uśmiechu. Jest koniec kwietnia 2007 roku. Nietkowice.

Moje niemieckie nazwisko to Erna Krellziger. Urodziłam się w Nietkowicach 14 września 1924 roku. Moi Rodzice byli właścicielami 12- hektarowej gospodarki i mieszkaliśmy w domu w którym przebywam do dnia dzisiejszego. Miałam jeszcze młodsze rodzeństwo: brata i siostrę.
Do wybuchu wojny ani też w czasie jej trwania nigdy nie byłam w Sycowicach ale w tym czasie zarówno w Nietkowicach, Sycowicach czy Będowie, zamieszkiwali sami Niemcy. Każdy prowadził jakąś większą lub mniejszą gospodarkę. Najczęściej były to gospodarstwa około 12-hektarowe ale były też małe, po jednym czy dwa hektary, na których utrzymywano zazwyczaj jedną krowę, jakąś świnkę i trochę drobiu.
Najczęściej na tych małych areałach uprawiano na własne potrzeby jedynie ziemniaki i trochę zboża. Nikt z tych małych gospodarzy nie miał koni. Do prac polowych wynajmowane były za tzw.
„odrobek” od tych, którzy je posiadali. Ludzie ci zawsze mieli jakieś inne dodatkowe zajęcie, bo z takiej małej gospodareczki nie można było wyżyć.

Większe gospodarstwa miały od 10 do 15 hektarów, zazwyczaj około 12-tu. Ponieważ wszystkie prace w polu wykonywane były ręcznie, każdy z gospodarzy miał najczęściej po dwa konie. Chowane były krowy, cielęta, świnie, owce i zawsze trochę drobiu.

Wszyscy ludzie pracowali bardzo ciężko tym bardziej, że ziemia w Nietkowicach jest na ogół słaba. Zazwyczaj są to lekkie piaszczyste gleby, chociaż zdarzają się też lepsze kawałki. Mój Ojciec poświęcił się tylko pracy na roli a dla nas dzieci, też było mnóstwo obowiązków. Po powrocie ze szkoły zastawaliśmy napisane karteczki, gdzie i co mamy zrobić. Lekcje odrabiane były wieczorem.

W okresie zimowym kiedy było mniej pracy w polu i gospodarstwie, mężczyźni pracowali w lesie przy wywózce kopalniaka. Jedynym środkiem transportu były wydłużone chłopskie wozy i konie. Drewno wywożono z okolicznych lasów na stację kolejową w Radnicy. Była to ciężka praca, ale pozwalała na podreperowanie domowego budżetu.

We wsi wszystko było na miejscu. Były między innymi cztery knajpki, w których wieczorami gospodarze lubili pogadać przy piwie, ale alkoholu nie nadużywali. Były oczywiście osoby przebywające tam znacznie częściej i dłużej, ale to raczej wyjątki a tak jest przecież i dzisiaj. Dość często organizowano zabawy na które my jako dzieci nie mieliśmy wstępu. Działała straż i organizacje zrzeszające określone zawody.
Nasze gospodarstwo miało stare budynki, pamiętam jeszcze stodołę krytą strzechą. Rodzice ciężko pracując zbudowali najpierw stodołę, później budynek gospodarczy i świniarnię. W następnej kolejności zgromadzili materiał na dom, ale wtedy wybuchła wojna i odpowiednie urzędy nie pozwoliły na jego budowę twierdząc, że nie jest to właściwy czas i że dom postawimy po wojnie.

Ludzie nie byli przychylni prowadzonej wojennej polityce, bo wiedzieli czym to grozi. Rozmawiali o tym zarówno moi Rodzice, jak również dyskutowano pomiędzy sąsiadami. Nie minęło wiele czasu, jak zaczęto powoływać mężczyzn do służby wojskowej na rozlicznych niemieckich frontach.

We wsi pozostali jedynie starcy i bardzo młodzi chłopcy. Powołany został również mój Ojciec pomimo, że nie był już młodym człowiekiem i walczył na froncie w czasie pierwszej wojny światowej. Ojca skierowano do służby we Francji, skąd po wojnie szczęśliwie wrócił do domu. W ostatnim roku wojny do wojska został powołany i skierowany na front również mój brat. Miało to miejsce zaraz po skończeniu przez niego 18 lat, ale na szczęście on także wrócił do domu.

Wspomnienia udostępnione dzięki życzliwości autora Cezarego Wocha

(opublikowane na sycowice.net.pl oraz w książce autorstwa Cezarego Wocha Drogi do domu)

Zdjęcie szkolne  z 1936 roku - w czerwonym kółku zaznaczona Erna Kreuziger

Zdjęcie szkolne z 1936 roku – w czerwonym kółku zaznaczona Erna Kreuziger

 Zamieszczone przez o 21:57
maj 232014
 
Nietkowice

Nietkowice

Każdy kto chociaż raz zagłębił się w przeszłość miejscowości Nietkowice zauważył czy to na starych mapach czy w niemieckich opracowaniach, że raz spotykamy się z nazwą Deutsch-Nettkow a raz Straßburg/Oder. Mało kto wiedział czemu zmieniono nazwę Deutsch-Nettkow. A już na pewno żaden Polak nie wiedział dlaczego właśnie zmieniono na Straßburg/Oder.

Wszystko zaczęło się od ideologii Hitlera. W latach 1936-1937 narodowo-socjalistyczne władze Niemiec przeprowadziły planową germanizację nazw miejscowości i nazwisk. Akcja odbywała się pod hasłem Fort mit der polnischen Faßade co w tłumaczeniu na język polski oznacza „Precz z polską fasadą”. Dzisiejsze Nietkowice zmieniły nazwę, gdyż cytując słowa przedwojennego mieszkańca Deutsch-Nettkow była „nieodpowiednia do dzisiejszych czasów”.

Natomiast po drugiej stronie Odry znajdowała się wioska Polnisch-Nettkow (dzisiejszy Nietków), której nazwa nadzwyczaj była nieadekwatna do ówczesnego ustroju politycznego i wymagała germanizacji. Polnisch-Nettkow przemianowano na Schlesich-Nettkow.

Ale dlaczego akurat zmieniono nazwę na Straßburg nikt z powojennych mieszkańców nie wiedział. Dlaczego akurat taka nazwa a nie inna?

Okoliczności zmiany nazwy w 1989 roku w czasopiśmie Crossener Heimatagrüße opisał przedwojenny mieszkaniec Deutsch-Nettkow Georg Schilde. Oto tekst:

Jak Nettkow przeszło do nazwy Straßburg
Okoliczności zgodne z wnioskiem burmistrza (sołtysa)


Na początku 1936 roku gmina Deutsch-Nettkow od narodowo-socjalistycznego starosty Krügera dostała zalecenie, aby zgłaszać sugestie dla zmiany nazwy miejscowości, która była nieodpowiednia do dzisiejszych czasów. Ówczesnym sołtysem był Benno Klugmann, który w latach 1911-13 jako młody człowiek odbywał służbę wojskową w Straßburgu w Alzacji. Ponieważ chętnie wspominał miasto między Renem i Wogezy, polecił, aby zmienić nazwę naszej miejscowości na Straßburg nad Odrą. Na spotkaniu Rady Gminy, na które uczęszczałem, nauczyciel Klamroth wyjaśnił, że kompleks budynków dawnych dóbr browaru nosi nazwę “Zamek”. Następnie zrobiono ulicę z Krosna do Sulechowa, która prowadzi przez wieś i kiedyś została obsadzona lipami na prośbę pastora Karla Wilhelma Schucharta, i prezentowała się okazale. Nauczyciel Klamroth stwierdził, że droga i dzielnica “Zamek” dają dobry powód do zmiany nazwy gminy na Straßburg nad Odrą.
Następnie nowa nazwa wioski została zatwierdzona urzędowym dekretem na wiosnę 1937 roku.

Źródło tekstu Crossener Heimatagrüße

Tłumaczenie: Adam i Janusz

Adam

kwi 122014
 
Nietkowice

Nietkowice

Ówczesny właściciel Deutsch Nettkow, hrabia Aleksandre Rudolf von Rothenburg zasłużył się bardzo przy odbudowie wsi, kościoła, domu parafialnego i budynku szkolnego. Przekazał niezbędny do odbudowy materiał i podarował kościołowi dwa dzwony, zegar i organy. Formę, kształt kościoła sam wybrał i w tym celu wysłał budowniczego kościoła, cieślę Jackoba Schmolke (Lagotz) do berlina, aby ten, ze znajdującego się tam pawilonu wziął wzór przyszłej świątyni. Za dobrze wykonaną budowę kościoła otrzymał cieśla Schmolke – Lagotz łąkę, położoną w Hannosche, a także materiał potrzebny na budowę stodoły. Posiadłość ta przeszła później w rece ogrodnika Hahna, następnie Gerlacha, zwana przez wszystkich „stodołą Hahna”. Została przez niego rozebrana i postawiona na nowo z tylu gospodarstwa Gerlacha – w roku 1856. Kilka lat później spaliła się.

Największy, podarowany przez barona von Rothenburga dzwon pękł w 1810 roku. Został ponownie odlany na polecenie mojego ojca w 1829-30 roku. Uważano go za arcydzieło sztuki odlewniczej (ludwisarskiej).

Na przedniej stronie dzwonu umieszczono bardzo ładnie wymodelowaną głowę Chrystusa a pod nią sentencję: „Chodźcie do mnie wszyscy itd.” Niżej napis w brzmieniu: „Z wysokości rozlega się jego wołanie. Zaprasza do kogoś najwyższego, najważniejszego. Wzywa do tego, który was stworzył, sławi Go słowem i czynami. Głośniejsza i mocniejsza niż kruszec rudy niech będzie wasza wiara i serce”.

Na drugiej stronie znajdowała się informacja, że dzwon ten jest darem barona Aleksandra Rudolpha von Rothenburga. Dzwon ten musiał być ponownie odlany po tym jak został uszkodzony – odlano go w Klein – Welke w Saksonii, nie pamiętam nazwiska ludwisarza. Mały dzwon także nosił godło barona von Rothenburga. Dzwon i akt jego darowizny nosił date 1733 rok.

Pastor Barth podarował nowo odbudowanemu kościołowi kielich Ostatniej Wieczerzy wykonany ze srebra. Był na nim napis: „Ukochany Domie, pożar zamienił Cię w popiół, twój spalony proboszcz ofiaruje Ci ten kielich. JOH. Gottfr. Barth 1733”.

W 1733 roku została ukończona budowa kościoła, domu parafialnego i budynku szkolnego. Flaga na wieży kościelnej nosiła napis: „A.R.V.R.A.d. 1733” (Aleksander Rudolf von Rothenburg).

Rok 1739 był bardzo mokry. Padało od początku maja do 22 lipca. Po nim nastąpił rok głodu. Już w październiku 1739 roku zaczął się przymrozek i trwał do maja 1740 roku. Grunt był zamarznięty na ponad trzy łokcie. Do karmienia bydła brano słomę z dachów.   W 1746 lub 1747 roku zmarł pastor Barth, który tak bardzo zasłużył się dla Deutsch Nettkow. Pochowano go przy kościele. Jego grób oznaczono nagrobkiem położonym w pobliżu małych drzwi prowadzących z ogrodu parafialnego na plac kościelny. Za moich czasów napis na nagrobku był prawie niewidoczny. Pogłębiłem dłutem litery jego nazwiska.

Następca Bartha nazywał się Bussaus. Jak długo żył nie wiem, bo nie znalazłem żadnych informacji na ten temat. Po nim był Voigt – także pastor. Następnie stanowisko pastora objął Stein, który pracował do roku 1828.

W 1828 roku pastorem został mój ojciec Carl Wilhelm Schuchart. Wszystkie jego zapiski spłonęły podczas pożaru w 1878 roku.

Kiedy nastał mój ojciec miejscowość nie miała brukowanej drogi a chodnik nie nadawał się do użytku ze względu na dziury, błoto i kałuże. Niestety mieszkańcy Deutsch Nettkow nie chcieli przyczynić się do naprawy chodnika, więc mój ojciec na własny koszt kazał położyć przez całą wieś chodnik. Obsadził go również lipami. Drzewka sadzono kilka razy, bo mocno cierpiały z powodu częstych powodzi.

Wał Odry był wtedy w bardzo kiepskim stanie, a przy miejscowości Będów (Bindow) brakowało nawet kawałka walu. Mojemu ojcu udało się uzyskać od rządu 300 Rtlr. na poprawę wału Odry. Wykonanie tego zadania nie byłoby możliwe gdyby mój ojciec nie kupił ze swoich środków góry piasku należącej do chłopa Puschichholz (teraz Finke) z Będowa. Z powodu braku odpowiedniego materiału zakończenie budowy wału byłoby niemożliwe.

W 1830 roku wyremontowano dom parafialny i mój ojciec mógł w nim zamieszkać. Dotychczas mieszkał w starym zamku myśliwskim hrabiego von Rothenburga. Zamek ten został po pewnym czasie rozebrany, ale widać jeszcze piwnice, miejsce przy którym stal ówczesny browar książęcy (południowy kraniec wsi).

W owym czasie połączenie z promem istniało tylko przez tak zwaną „wysoką kładkę” (Hohe Seige), zaczynała się ona przy książęcym browarze i prowadziła do tzw. „kozich krzaków” (Ziegenstrauche), teraz (1890) jest tam cegielnia, następnie trzeba było iść wałem do promu. Przez wał chroniony był Hannosche, który otaczały bardzo ładne dęby. Wozem do promu można było dotrzeć przez tzw. „małą wodę”. Zlikwidowano ją dopiero w 1856 roku po wybudowaniu wału.

Zabezpieczony w ten sposób teren przydzielono plebani, ale mojemu ojcu i jego przełożonemu wydawały się za mało wartościowe i dlatego wytoczono rządowi proces. Chłop Klugmann (Curzenke) obecnie Finke – także protestował. Proces został rozstrzygnięty na korzyść plebani i chłopa Klugmanna.

Na początku lat 40-tych XIX wieku kościół został na nowo obsypany (untergeschwellt), a strona północna dobudowana. Założono także nowe organy. Księżna Paulina von Hohenzollern Hechingen podarowała kościołowi krucyfiks i dwa świeczniki na ołtarz oraz ornaty (szaty ołtarzowe) bardzo kosztowne. Jedno, przeznaczone na dni świąteczne wykonano z czerwonego aksamitu i wyszyto prawdziwym bordowym złotem. Drugie, z czarnego aksamitu także ozdobione bordowym złotem przeznaczono na Wielki Piątek, Dzień pokuty i Święto Zmarłych. Świecznik w kształcie korony i kielich z Ostatnią Wieczerzą na Komunię dla chorych zakupiono z dobrowolnych składek.

W roku 1850 przez pożar zostały zniszczone zabudowania chłopa Gerasch, majstra Michela, Sostracka, Gorschlinga, Bottchera, Stahna, krawca (Schneidera), klischenke-Hopfvoigt, ogrodnika Schmolke-Lagotz, stolarza Witwara oraz chłopa Klieschenke-Wiesehg.

W 1864 roku piorun uderzył w dom mieszkalny Schulzen (młynarza) Fritsche.

W roku 1867 wspólnie z Gustavem Bernstem, synem dzierżawcy promu zaprojektowaliśmy w wielkości naturalnej figury apostołów Piotra i Pawła i odlaliśmy je w gipsie. Zostały one ustawione nad drzwiami po obu stronach ołtarza.

Po 49 latach urzędowania mój ojciec przeszedł na emeryturę i przeprowadził się do Crossen, a 14 dni później wybuchł pożar, przez który prawie cała wieś, w tym kościół i szkoła obróciły się w popiół.

15 marca 1886 roku umarł mój ojciec i około 19 marca został pogrzebany w Deutsch Nettkow.

Są to najważniejsze wydarzenia, o których mogłem napisać na podstawie znalezionych notatek i własnej pamięci o miejscowości Deutsch Nettkow.

Berg koło Crossen, a.d. 5 września 1890 rok

Franz Aleksander Constantina Schuchard

Dyrygent Fabryczny

Adam

Kościół w Nietkowicach z pierwotnym wyglądem wieży (źródło zdjęcia: "Crossener Heimatgrüße”)

Kościół w Nietkowicach z pierwotnym wyglądem wieży
(źródło zdjęcia: “Crossener Heimatgrüße”)

 

 

kwi 042014
 
Nietkowice

Nietkowice

Za czasów gdy proboszczem w Nietkowicach był ksiądz Ludwik Walerowicz odwiedzili go tajemniczy goście z Niemiec. Poprosili księdza o pozwolenie wejścia na chór kościoła w Nietkowicach. Proboszcz zgodził się ale pod warunkiem, że pójdzie z nimi. Na chórze Niemcy długo nie szukali, ponieważ dobrze wiedzieli, że w dzwonie, gdzie skórzany pas trzyma serce dzwonu jest skrytka, w której znajdowały się zwinięte kartki. Były to zapiski syna pastora Schucharta, który chciał pozostawić dla potomnych wiedzę o historii miejscowości Deutsch-Nettkow. Ksiądz Ludwik zgodził się na zabranie tych zapisków ale znowu postawił warunek, że chce ich kopię. Niemcy wywiązali się ze złożonej obietnicy i przesłali tłumaczenie. Prawdopodobnie Niemcy chcieli zdobyć te notatki na 100-letnią rocznicę wybudowania ówczesnego kościoła w Deutsch-Nettkow, która przypada na początek lat 80-tych XX wieku. Wysnuwamy takie wnioski, ponieważ w latach 70 i 80-tych w niemieckich czasopismach wypędzonych pojawiły się artykuły o kościele w Nietkowicach. Kim byli owi tajemniczy goście?

Oryginalne tłumaczenie z niezmienioną pisownią.

Informacje o miejscowości Deutsch-Nettkow 1433-1880

Zebrane i zestawione przez Franza Aleksandra Constantina Schucharta syna pastora D. Nettkow w latach 1829-1878.

W pożarze, który miał miejsce 31 lipca 1878 roku spłonęły wszystkie księgi kościelne i cała biblioteka kościelna miejscowości Deutsch Nettkow. Informacje, które w niniejszym piśmie przekazuje zebrałem z kilku starych książek i są one prawdopodobnie jedyne, jakie można znaleźć na temat wydarzeń w tej miejscowości. (Jest rok 1886).                           

Do ich wyszukania i spisania skłonił mnie mój dobrotliwy ojciec pastor Schuchart. Życzył on sobie, abym zestawił wszystkie informacje zebrane z ksiąg kościelnych jego poprzedników i abym złożył je w wieży kościelnej, która wówczas została odnowiona (po pożarze w 1878 roku). Drugi egzemplarz tego zestawienia, przepisany przeze mnie, złożyłem w bibliotece parafialnej. Do obydwu dołączyłem plan sytuacyjny miejscowości, oraz spis nazwisk wszystkich właścicieli domów.                                                                

Nie jestem w stanie przekazać wszystkich informacji, które wtedy zebrałem, ponieważ w międzyczasie wiele się wydarzyło; kilka z nich mogę jednak odtworzyć z pamięci. Najpierw pragnę podać treść kilku notatek, które znalazłem w Starej Biblii: W roku pańskim 1434 zboże było tak drogie, że chleb musiał być pieczony z mąki zmielonej z ziaren pszenicy i żołędzi.                                                        

1631 rok – to rok zarazy. W Deutsch Nettkow w tym roku umarło 286 osób, a w Będowie (Bindow) 118 ludzi. Korzec ziarna kosztował wtedy 5 Rthlr.

1624 rok korzec ziarna kosztował 7,5, a korzec jęczmienia 5 Rthlr.

Większość notatek o wydarzeniach w Deutsch Nettkow zostało sporządzonych przez doktora kaznodzieję i magistra Johanna Gottfrieda Bartha (1690?-1746). Jego poprzednicy bardzo mało notowali, na co on w swoich pismach bardzo się uskarża. Poprzednicy Bartha nazywali się: Belowick, Bandowick i Cruzufiger. Lata urzędowania tych panów nie zostały jednak podane. Belowick musiał żyć w czasach reformacji. O Cruzufigerze, swoim poprzedniku, Barth napisał: „W pierwszą sobotę przed Adwentem pastor Cruzufiger wyszedł na dróżkę wiodącą w stronę kuźni kowala Schulza. Szedł wzdłuż płotu otaczającego ogród należący do plebani, zwany „ogrodem kowala”. Ogród otoczony był płotem z desek. Pastor zwykł nosić czarną czapeczkę i szedł za ogrodzeniem. Kowal właśnie polował na wrony, których wtedy bardzo dużo. Widoczną zza płotu czapkę pastora wziął za wronę i strzelił. W ten sposób śmiertelnie zranił pana pastora”. 

Na paru luźnych kartkach pastor Barth opisał to zdarzenie, i dlatego mogę wiernie odtworzyć tę historię. W pismach pastora Bartha znalazłem następującą historię: „21 kwietnia 1703 roku na mocy orzeczonego wyroku został żywcem spalony George Kubnel, młody człowiek stanu wolnego z powodu zbrodni popełnionej bestialsko na koniu, przy czym okazało się, że wszyscy ludzie podziwiali siłę Bożą w tym człowieku. Barth opisuje, jak odwiedza owego człowieka w więzieniu. Zastaje go pełnego skruchy, spowiada, rozgrzesza i przygotowuje do ostatniej, ciężkiej ziemskiej drogi. Kilka zdań mogę przytoczyć dosłownie. Oto co pastor Barth między innymi napisał: „Wieczorem, przed egzekucją, gdy kilku znajomych i przyjaciół przyszło się pożegnać, George Kubnel włożył palce w płomień i powiedział: O jakże to boli, ale Bóg pomoże. Kiedy rano, przy wyjściu na egzekucję kantor ze szkoły zaintonował pieśń „Chwal teraz duszo moja Pana” skazany rzekł: Teraz idę na moje wesele, na miejsce stracenia. (jest to mała górka nazwana Górą Szubieniczną położona w pobliżu stawu; należy do gruntu parafii). Po przybyciu na miejsce stracenia wykonujący egzekucję oznajmił: Chcemy, abyś zdjął swoje buty z cholewami. -Tak – odparł skazany i zaraz skoczył z deski obiema nogami w płomienie. Ja (Barth), jako jeden ze stojących najbliżej skazanego razem z nim głośno modliłem się: Panie Jezu, dla Ciebie żyję, Panie Jezu dla Ciebie umieram”. Skazaniec umilkł przy słowach „dla Ciebie umieram” i ta skruszona i otoczona wiarą dusza został bez wątpienia w nagrodę poprowadzona do nieba.” ten opis podpisany był przez Johanna Gottlieba doktora i magistra.

Inna luźna kartka zawierał następującą notatkę: „Deutsch Nettkow nie miał żadnej filii, tylko należącą do parafii miejscowość urzędową Bondow. Wcześniej do D. Nettkow należał folwark Radnitzer, ale ten przeszedł do probostwa Grossen. Dom parafialny jest w złym stanie a chlew dla prosiąt musi być powiększony. Kościół jest drewniany i też wymaga odnowienia. To samo pismo zawiera informację o dwóch drewnianych tablicach, na których mnisi wyryli wiadomości o byłych właścicielach D. Nettkow Fryderyku i Heinrichu von Waldau. To właśnie od nich Rothenburger nabył dobra. Na drugiej stronie opisana jest śmierć innego z rodu von Waldau (to zgadza się z Crossener Chronik).

W kronice tej znalazłem następujący zapis: „W 1433 roku, 10 sierpnia, we wtorek po Laurentie Henryk X Śląski sprzedał swoje miasteczko Deutsch Nettkow wraz z całym wyposażeniem braciom Fridrichowi, Heinrichowi i Christopherowi von Waldau. Udzielił on im jednocześnie prawa zbudowania promu przez Odrę.” Dalej pisze: „W 1613 roku Rada Miasta Crossen oskarżyła właściciela miejscowości Deutsch Nettkow Hansa von Rothenburga o to, że z powodu założenia promu przez Odrę zmniejszył się dochód z cła pobieranego na moście w Crossen. Jej skarga została jednak odrzucona, ponieważ już w 1433 roku ówcześni właściciele Deutsch Nettkow, bracia von Waldau otrzymali przywilej zbudowania promu”. To jest chyba najstarsza notatka dotycząca Deutsch Nettkow.   Pastor Barth dalej pisze: „Niewiele można znaleźć ciekawostek wśród zapisków. Kiedyś kopiący staw w Rannosche lub Hannosche znaleźli kawałek bursztynu w kształcie dużego podłużnego chrząszcza. Bursztyn znaleziono także w czarnym wykopie. Bursztynu używano do okadzania (odkażania, odpędzania insektów) łóżek. 

Znalazłem kilka notatek o powodziach i plagach szarańczy, ale nie potrafię ich odtworzyć. Na początku marca 1731 roku w okolicy Brauhaus (browaru) wybuchł pożar. Ogień szybko się rozprzestrzenił i zniszczył połowę wsi. W tym samym roku wybuchł drugi pożar – u Endschneiders – w jego wyniku druga połowa wsi, plebania, kościół i budynek szkolny zamieniły się w popiół. Księgi kościelne zostały uratowane.

Adam

Mapa Deutsch-Nettkow

Mapa Deutsch-Nettkow

 

Translate »