maj 302015
 
Widokówka Brodów przedstawiająca wioskę z wieży kościelnej

Widokówka Brodów przedstawiająca wioskę z wieży kościelnej

Przez kilka wieków na terenie Ziemi Lubuskiej mieszkała do 1945 roku ludność niemiecka, która wytworzyła swoją kulturę z własnymi zwyczajami, legendami i historią. W związku z tym przedstawiamy tłumaczenie artykułu Kurta Kupscha, nieżyjącego już niemieckiego historyka – amatora, który zgłębiał regionalną historię. Artykuł został opublikowany w czasopiśmie Crossener Heimatgrüsse.

Jeździec bez głowy w rothenburgskim lesie – sól w torbie zawsze dobra – hrabia wjechał do Beckerloch


Kto mówi “kiedyś”, na pewno ma myśli głównie przyjemne doświadczenia z młodzieńczych lat, np. bale i święta w zimie w naszych miastach i wsiach, być może biesiadne wieczory w izbach przędzalniczych lub przy skubaniu gęsi. Ale to właśnie w tych ostatnich przypadkach opowiadano historie po których robiły się dreszcze na plecach a droga do domu stawała się prawdziwym horrorem. Liczba osób, które znają jeszcze te historie jest coraz mniejsza. Ale historie te są częścią naszej ojczyzny. Dlatego powinny zostać zachowane. Być może, że to, co powiem w dalszej części jest tylko fragmentem i zasługuje na korektę. Chętnie poznam inne opowieści u mnie w Friesoythe (Nelkenstr. 11) lub w redakcji „Heimatgrüße” i dla czytelników opracuje zbiór takich legend. Dziś jest przede wszystkim o duchach. Błędne ogniki, czarownice i duchy.

Najwygodniejszą stacją kolejową dla mieszkańców Groß- i Klein-Blumberger był Deutsch-Nettkow. Jeśli późnym wieczorem nie można było dostać się do tej miejscowości lub gdy pociąg nie zatrzymał się tam to trzeba było wysiąść w Rothenburg/Oder. Stamtąd trzeba było iść przez rothenburgski las do promu i przeprawić się promem. Kogo nie ogarniało nieprzyjemne uczucie? Gdy tylko samotny wędrowiec dotarł do rothenburgskiego lasu to z tyłu rozbrzmiewał tętent kopyt. Kto się odwrócił to zobaczył jeźdźca bez głowy. Strach powodował, że kroki były dłuższe i szybsze. Kiedy mieliśmy las za sobą to jeździec znikał. Nie wiadomo czy spotkanie z człowiekiem bez głowy komuś zaszkodziło Bezgłowe zwierzęta odgrywały szczególną rolę w świecie myśli naszych przodków. Widzieli na przykład pomiędzy Klein- i Groß-Blumberg o północy psa bez głowy. Wybiegł najpierw z Dürren Katze w kierunku blumbergowskiego cmentarza, po czym odwrócił się i pobiegł z powrotem i nagle zniknął na rozwidleniu dróg, gdzie odchodzi droga do posiadłości Witzlaka i na łąki. Nie wiadomo dokąd. Miała to być to niespokojna dusza. Drogi z blumbergowskiego Federecke powyżej Quertrebe lub przez Schwarze Grube w nocy również nie była bezpieczna. Kto tu szedł w ciemności, zwłaszcza w lecie, musiał liczyć się z tym, że błędne ogniki będą próbowały go zmylić z właściwej drogi. Udawało się im przerażonych pieszych wprowadzić bardzo szybko na korzenie i krzaki stojące zazwyczaj w cuchnącym bagnie. Tą opowieścią można nas było w dzieciństwie ledwo przestraszyć. Już wtedy wiedzieliśmy że błędne ogniki to były robaczki świętojańskie, które przebywały zawsze na gnijących pniach drzew, rowach i bajorach. Niebezpieczne mogło być przejście przez wieś w późnych godzinach – mijając się po drodze z nieznajomymi. Niebezpieczeństwo można było zniwelować jeśli miało się trochę soli w kieszeni. Wystarczyło tą drugą osobę tylko posypać niezauważenie solą po plecach, to było zaklęcie, które ją wyganiało.
Również w Pommerzig były złowieszcze miejsca, w których coś niesamowitego się działo. Kto jechał tam rowerem to nie powinien wystawiać kciuka lewej ręki ale schować go w dłoń. Wtedy nic nie mogło się mu zdarzyć. Na skrzyżowaniu swoje tajemnicze czynności praktykowały czarownice i czarnoksiężnicy. Mówiono, że widziano Paula Dude, stolarza od trumien, który mieszkał bardzo blisko domu moich rodziców na skrzyżowaniu koło kowala Kunholda i Lehmanna, jak z lampą chodził tam i z powrotem. Co on robił tam o północy? Często obserwowałem go, gdy robił trumny ale nie dostrzegłem w nim nic dziwnego. Oczywiście, że dla nas dzieci był dość stary, wysoki i szczupły z opadającymi wąsami o bardzo cienkim zaroście i niemal z łysą głową … Podczas wielkiego pożaru, który prawie całkowicie spalił Pommerzig, stary hrabia Bernhard von Schmettau dosiadł konia jeździł dookoła wioski. Jego jazda zakończyła się Backerloch. Wpadł z koniem do bajora a płomienie wskoczyły za nim i tak zagrożenie zostało zażegnane. Może hrabia posiadał jakąś magiczną siłę? Przy okazji, w „Heimatbuch des Kreises Crossen”, których istnieje mała ilość egzemplarzy, zmarły lokalny historyk Paul Kupke opisał: „Zabobony i praktyki w powiecie Crossen”. Kto chciałby uzupełnić opowieści przędzalnicze lub przy skubaniu gęsi, musi, jak ja dodać coś, co nie było jeszcze wydrukowane. 

Kurt Kupsch

Tłumaczenie Adam i Janusz

mar 212015
 
Rolls-Royce

Rolls-Royce

Przedstawiamy artykuł Kurta Kupscha opublikowany w niemieckim czasopiśmie Crossener Heimetgrüße
Rolls-Royce zatonął w Fährloch
Piekarz Kowalski zapłacił za tą satyrę drożdżówkami z makiem

Już na początku istnienia samochodów co niektóry chciał się nim pochwalić i zaszpanować. Ludność bardzo dziwiła się, że piekarz Kowalski z Groß-Blumberg na początku lat 20-tych nabył “Rolls Royca”. To było cztero- lub nawet sześcioosobowe auto, którego górna część była zamykana tylko przy bardzo złej pogodzie. To był po prostu sportowy i szybki wóz “złotych lat 20-tych”. Oczywiście piekarz używał samochodu również do jazdy do Grünbergu (Zielona Góra) na cotygodniowy targ aby tam sprzedać swoje sześcio- i ośmiofuntowe chleby.
Pewnego dnia cenne auto nie ruszyło. Dlatego Kowalski zamówił mechanika z Grünbergu (Zielona Góra). Jednak zanim przybył, samemu piekarzowi udało się uruchomić silnik. Pełen dumy, chciał złapać mechanika na przeprawie promowej i usłyszeć jego zdanie.
Bruk przy przeprawie promowej był zbyt wąski, aby zawrócić,dlatego Kowalski próbował przejechać trochę dalej przy “grubej topoli”, która była znana blumbergowskim mieszkańcom. Tam droga jest w niewielkiej odległości od korony wału i tak to się jakoś stało, że piekarz nie zrobił tego manewru. Tylne koła wpadły w poślizg na spadzistej stronie wału i stoczył się tyłem do Fährloch, dołka, które są wszędzie, po obu stronach wału.
O rozwoju wydarzeń mówią teraz dwie wersje: jedna mówi, że zaprzęg tartaku-młyna Stahnsa, który przywiózł deski na załadunek do portu w Groß-Blumberg zagrał wybawcę w potrzebie. Druga wersja mówi, że krowi zaprzęg wyciągnął samochód z Fährloch. Marynarze naturalnie śmiali się i żartowali z tego. Powstała satyra, którą uczniowie długo śpiewali przed sklepem Kowalskiego, tak że „żona piekarza” zapłaciła drożdżówkami z makiem i prosiła żeby nie śpiewali tak głośno.
Pierwszej wersji anegdoty nie mogę sobie przypomnieć. Mówi ona poetycko o ocaleniu przez konie Stahnsa. Wersja z krową została mi przekazana przez Kurta Krebsa, mieszkającego teraz w Berlinie. Poinformował, że jego matka pamięta wersy i to w oryginalnej wersji:
Kowalski fährt sein Auto
ins große Wasserloch
Da saugt sein Rumpelka
sten
‘s Wasser ornd’tlich uff.
Er selbst schwimmt wie ‘ne Padde
ans Land, oh Schreck, oh Graus!
Die Leute lachen schrecklich, die Kuh holt’s Auto raus.


Tłumaczenie Adam i Janusz

 Zamieszczone przez o 16:29
gru 132014
 
Kriegerdenkmal - Brody

Kriegerdenkmal – Brody

W ostatnich czterech artykułach przedstawiliśmy byłych mieszkańców Pomorska, Brzezia, Brodów, Bródek i Nietkowic, którzy polegli, zostali ranni, zaginęli lub dostali się do niewoli. Pomniki poświęcone ofiarom Wielkiej Wojny (I Wojny Światowej) były powszechnie wznoszone na terenie Niemiec. Niemal w każdej wsi czy miasteczku powstał tego typu pomnik. Zwykle wznoszono go w centrum miejscowości, np. na głównym placu, przy kościele, na cmentarzu itp. Najczęściej były to skromne pomniki w formie niewielkiego obelisku lub głazu z przytwierdzonymi tablicami, na których były nazwiska mieszkańców danej miejscowości poległych na frontach I Wojny Światowej. Bogatsze pomniki były zdobione lub na górze obelisku były zwieńczone orłem z rozpostartymi skrzydłami wykonany z brązu lub ze stali.

W Nietkowicach taki pomnik znajdował się przy kościele. Obecnie nie ma śladu po nim.

W Brodach pomnik znajdował się przed cmentarzem. Na tablicach byli prawdopodobnie wypisani też mieszkańcy z Bródek. Tak samo jak w Nietkowicach nie ma pozostałości po pomniku.

Natomiast w Pomorsku pomnik był usytuowany przy kościele i również nie dotrwał do naszych czasów. Na tym pomniku także prawdopodobnie znajdowały się nazwiska poległych mieszkańców Brzezia.

 

Adam

lis 232014
 
Groß-Blumberg

Groß-Blumberg

Od początku istnienia ludzkości człowiek dążył do ekspansji na nowe terytoria. Już ponad 1000 lat temu pierwsze znane nam plemiona europejskie podbijały słabsze i narzucały im swoją wolę. Przez kolejne wieki Europą targały dziesiątki wojen i setki bitew.

Dopiero Kongres Wiedeński (1814-1815) ustanowił nowy porządek i zależności w Europie. Względny spokój funkcjonował na Starym Kontynencie do połowy XIX wieku. Po roku 1850 między mocarstwami europejskimi zaczęły tworzyć się naprężenia głównie na punkcie etnicznym i imperialnym. Z czasem sytuacja coraz bardziej się zaogniała. Francuzi chcieli rewanżu za przegraną wojnę z Prusami w latach 1870-1871. Niemcy i Austro-Węgry toczyły konflikt etniczny głównie na Bałkanach w duchu panswalizmu, pangermanizmu i Kulturkampfu. Wielka Brytania, Niemcy i Francja toczyły spory o kolonie – głównie w Afryce. Austro-Węgry i Rosja toczyły wyścig o zdobycie słabnącego Imperium Osmańskiego. Takich przykładów mniejszych i większych konfliktów w Europie można by mnożyć w nieskończoność. Początek XX wieku nie przyniósł pokojowego rozwiązania problemów skłóconej Europy. Iskrą zapalną zbliżającego się konfliktu był zamach na arcyksięcia austriackiego Franciszka Ferdynanda w Sarajewie 28 czerwca 1914 roku. Miesiąc później rozpoczął się największy wtedy konflikt na świecie. Nazwana Wielką Wojną a później I Wojną Światową wciągnęła w walkę ponad 30 państw i pochłonęła wiele istnień ludzkich.

W tym roku w lipcu minęło 100 lat od wybuchu I Wojny Światowej. Postaraliśmy się przygotować spis byłych mieszkańców Groß-Blumberg (Brody), którzy zginęli, zaginęli lub dostali się do niewoli oraz odnieśli rany.

W latach 20-tych XX wieku na terenie Niemiec zaczęły się pojawiać pomniki upamiętniające poległych w czasie Wielkiej Wojny, ale o pomnikach będzie osobny artykuł.

Polegli

Birkner Otto 28.10.1915
Dietrich Gustav 23.7.1918
During Adolf 11.8.1915
Heider Adolf 28.4.1916
König Gustav 16.8.1915
Kreuzinger Heinrich Gustav 6.11.1914
Kupsch Gottfried 29.3.1915
Kupsch Heinrich 21.12.1914
Kupsch Paul 20.4.1916
Kupsch Paul 3.7.1918
Kuske Adolf 6.9.1915
Kuske Paul 12.5.1916
Paesler Paul 25.1.1918
Paulke Hermann 29.3.1915
Pfeiffer August 29.3.1915
Pfeiffer Paul 27.12.1918
Schulz Gustav 15.3.1917
Schulz Paul 5.3.1915
Stadach Heinrich 31.12.1914
Witzlack Gustav 23.3.1915
Ziegert Adolf 27.9.1915

W niewoli lub zaginieni

Petzke Paul
Engler Otto
Elsner Gustav
Handke Gustav
Hergst Paul
Himpel Paul
Kakoschke Heinrich
Kirsch Hermann
Kelling Friedrich
Korn Franz
Kranich Richard
Kupsch Bernhard
Kupsch Heinrich
Kupsch Paul
Lupke Otto
Noske Hermann
Noske Paul
Redlich Oskar
Schwulke Gustav Paul

Ranni

Brauer Otto
Brasching Paul
Damschke Alfred
During Adolf
During Paul
Engler Heinrich
Engler Paul
Grinberger Adolf
Hergst Hermann
Hillmer Otto
Hilsenitz Otto
Himpel Gustav
Hoffmann Adolf
Hoffmann Otto
Kassnitta Otto
Kirsch Hermann
Korn Franz
König Gustav
Kreuziger Paul
Kubeil Paul
Kunhold Richard
Kupsch Adolf
Kupsch Gustav
Kupsch Reinhold
Liers Gustav
Lange Adolf
Lange Paul
Loosch Adolf
Lupke Paul
Mattner Reinhold
Noske Gustav
Paesler Paul
Paulke Hermann
Petzke Heinrich
Redlich Bernhard
Sanft Gustav
Sanft Paul
Schacher Adolf
Schulz Gustav
Schulze Adolf
Seifert Heinrich Fridrich Paul
Seifert Paul
Stadach Paul
Stengert Reinhold
Witzlack Gustav
Witzlack Paul
Zinke Reinhold

lis 122014
 
Cmentarz w Brodach

Cmentarz w Brodach

Jak Groß-Blumberg (Brody) otrzymał swój cmentarz.


Do około połowy XIX wieku Groß-Blumberg (Brody) wraz z Klein-Blumberg (Bródki), dawniej zwany Buden (Budy) i Briese (Brzezie) należały do parafii Pommerzig (Pomorsko).
Właściciel Dominium Blumberg (tak nazywano Groß-Blumberg aż do 1840) generał piechoty hrabia Bogislav von Tauentzin-Wittenberg – bohater wojen napoleońskich oraz właściciel Pommerzig – hrabia i dziedzic von Schmettow mieli sprawiedliwie urząd kościelny i miejsce pochówku po połowie. Jeszcze do dzisiaj jest zachowana krypta grobowa szlachcica obok kościoła w Pommerzig.
Obie zaprzyjaźnione wioski miały od 1728 wspólny cmentarz w Pommerzig (Pomorsko) i tam były zwożone wszystkie zwłoki z parafii. 29 czerwca 1814 roku podczas wizytacji kościelnej duchowni i delegacja szkoły z rządu pruskiego Królewskiej Nowej Marchii w Königsberg (Neumark) napisali protokół, w którym wskazano, że wspólne miejsce pochówku w Pommerzig (Pomorsko) jest za ciasne. Zobowiązano właścicieli, aby dla obu Dominium ustanowić nowe większe miejsce Boże. Rozumiano to jednak, że każda miejscowość, tak Pommerzig (Pomorsko) jak i Blumberg (Brody), powinny mieć swoje miejsce pochówku, dlatego też hrabia Tauentzin zlecił wytyczenie miejsca do grzebania zmarłych w Blumbergu (Brody).

Przeciwko cmentarzowi stanął kaznodzieja Stetiger z Pommerzig (Pomorsko) wskazując następujące uzasadnienie: Dominium Pommerzig (Pomorsko) nie sprzeciwiało się przydzieleniu miejsca pochówku, ale nowo utworzony cmentarz w Blumbergu (Brody) konkurowałby tylko wyglądem ogrodzenia. Blumberg (Brody) nie jest filią Pommerzig (Pomorsko), lecz należy do jego parafii. Ponadto odbiór księdza i kościelnego na pogrzeb “ludzi” w Blumbergu byłby zbyt uciążliwy zarówno dla księdza jak i kościelnego oraz mieliby z tego powodu straty i niekorzyści jeśli Blumberg (Brody) i Pommerzig (Pomorsko) nie miałyby wspólnego miejsca pochówku.

Jednak mieszkańcy Blumbergu (Brody) bardzo chcieli mieć własny cmentarz i w imieniu hrabiego Tauentzina napisali do władz pismo z prośbą. Królewski rząd pruski w liście do hrabiego Tauentzina z 10 lutego 1815 odpowiedział następująco: Jeśli tymczasem Wasza Ekscelencja życzy ustanowienia odpowiedniego miejsca pochówku dla Blumberg (Brody) tak nie możemy i nie chcemy, państwa wspomóc. Odległość miedzy Blumbergiem (Brody) i Pommerzig (Pomorsko) z policyjnego punktu widzenia zostawia wiele do życzenia. Gmina w Blumbergu (Brody) będzie musiała szczegółowo wyjaśnić w sądzie, w jaki sposób chcą to osiągnąć, żeby pastor i kościelny nie poniośli z tego powodu strat i potrzebne będzie pozwolenie właściciela, księdza i gminy Pommerzig (Pomorsko).

Udzielenie zezwolenia na założenie nowego miejsca pochowku było uzależnione od niezbędnych napraw w obejściu kościoła w Pommerzig (Pomorsko).
Pojawiły się spory w jakich proporcjach Dominium i społeczność Blumberg (Brody) powinny zrekompensować proboszcza i zakrystiana i kto powinien dać kierowce do odbioru i dowozu księdza, co zostało wkrótce wyjaśnione.
Na zachodnim wylocie z wioski, gdzie las wychodzi na trasę Krosno – Groß-Blumberg (Brody) – Sulechów powstał przytulny, cichy cmentarz. Przed jego wschodnim wejściem zbudowano pomnik poświęcony poległym w I wojnie światowej: masywny, ogrodzony łańcuchami, gdzie obok wielu nazwisk poległych zostały wyryte słowa: Pamiętaj, ludu mój, drogich poległych
Gdy w 1854 roku, Groß-Blumberg (Brody) z Klein-Blumberg (Bródki) wybudowali własny dom Boży, wspólnoty te zostały ostatecznie oddzielone od parafii w Pommerzig (Pomorsko).

Po 1945 roku Polacy również grzebią swoich zmarłych w tym samym miejscu gdzie wcześniej Niemcy.

Adam Maziarz

Tekst napisany na podstawie artykułu Ernsta Möbusa zamieszczonego w Crossener Heimatgrüße

Serdeczne podziękowania dla Janusza Sitka za korektę w tłumaczeniu.

paź 292014
 

IMG_46501 listopada każdy z nas wyruszy na cmentarz aby w zadumie stanąć nad grobami swoich bliskich i znajomych.

Przygotowaliśmy spis osób pochowanych na cmentarzu w Brodach, którzy mieszkali, żyli i tworzyli historię tej miejscowości aby uczcić ich pamięć.

Spis staraliśmy się zrobić jak najdokładniej i jak najszybciej aby w jak najmniejszy sposób naruszyć powagę miejsca spoczynku, dlatego mogą pojawić się błędy, czy to nasze przy spisywaniu nazwisk i tysięcy cyfr lub czasami zdarzające się też błędy kamieniarskie. Niekiedy napisy były nieczytelne lub pozasłaniane w taki sposób, że w niektórych przypadkach trzeba było się domyślać treści. Za wszelkie wyłapane błędy będziemy wdzięczni.

Spis przedstawia stan na wrzesień 2013 roku.

Adam i Andrzej

CMENTARZ W BRODACH

paź 192014
 
Brody

Brody

Uciekaliśmy 29 Stycznia 1945 z Groß-Blumberg nad Odrą, 25 km na wschód od Krosna. W porównaniu do tego, co inni musieli cierpieć w swojej ucieczce, nasza nie była bardzo spektakularna. Jednak dwa wydarzenia rzucają światło na otoczenie, które nie mogą być zlekceważone.
Mój ojciec był kapitanem barki i woził cysterny na zlecenie Luftwaffe. Był powołany i miał na sobie mundur Luftwaffe. Jego statek został w Berlinie. Udało mu się przyjechać stamtąd pociągiem do Groß-Blumberg po moją matkę i po mnie aby zabrać na z wioski. Na 6-cio kilometrowej drodze do dworca kolejowego w Straßburgu (Nietkowice) zatrzymał nas lokalny lider partii. Chciał zapobiec naszemu wyjazdu i groził nam pistoletem. Ponieważ mój ojciec był w mundurze, lokalny lider partii był ostatecznie za niski rangą, i maszerowaliśmy w temperaturze minus dwudziestu stopni, w głębokim śniegu do dworca kolejowego.
Stał tam ogrzewany pociąg pasażerski, czekając na próżno na ludność z okolicznych wsi, ponieważ przewodniczący partii ogłosił, że Rosjanie nie weszli do okręgu Krosna i uniemożliwiają ewakuację. Więc pojechaliśmy w trójkę bardzo samotni pociągiem do Berlina. Pozostali krewni na tyłach mogli smakować samowolę “wyzwolicieli”. Zostali oni po roku wypędzeni przez Polaków. Moja babcia, została zastrzelona na podwórku krótko po zajęciu wsi przez Rosjan gdy szła nakarmić swoje bydło.
Na szczęście na statku ojca znaleźliśmy dobrą kwaterę. Potem nakazano dostosowanie statku do płynięcia na zachód, osiągnęliśmy Łabę i zacumowaliśmy na wschodnim brzegu naprzeciwko Bittkau, mocno na północ od Magdeburga. Nad Łabą piętrzyli(gromadzili) się uchodźcy, którym Amerykanie zabraniali przechodzenia na zachód. Niemniej jednak, ojciec próbował zbudować most pontonowy z barek i łodzi motorowych kolejno połączonych razem, nie było to łatwe zadanie, bo była powódź. Kiedy próbował przyłączyć ostatnią łódź, Amerykanie przez głośnik kazali rozwiązać most pontonowy i potwierdzili to wystrzałem armatnim. To byli nasi inni wyzwolicieli!

Artykuł pochodzi z tygodnika Junge Freiheit (październik 2005)

Tłumaczenie Adam Maziarz i Janusz Sitek

paź 122014
 
Ernst Möbus

Ernst Möbus

Ernst Möbus urodził się 3 listopada 1898 roku w Wellmitz w powiecie Guben. Jego rodzice byli rolnikami i razem z sześciorgiem rodzeństwa spędził wesołe dzieciństwo na gospodarstwie ojca. Skończył 4-klasową szkołę podstawową i w 1913 roku dostał się do Szkoły Przygotowawaczej w Fürstenwalde. Ernst Möbus wybrał drogę w zawodzie nauczyciela. Nauka została przerwana przez służbę wojskową w 1916 roku. Na pierwszo-wojennym froncie został kilka razy ranny i doznał zatrucia gazem.

W 1919 roku wstąpił do seminarium nauczycielskiego i ukończył je przedwcześnie w 1920 roku z wyróżnieniem. Potem tak jak wielu jego kolegów w tym czasie zasilił szeregi bezrobotnych. W 1922 został trzecim nauczycielem – obok Paula Zogbauma i Roderich Rode w Groß-Blumberg (Brody). Po zdaniu drugiego egzaminu nauczycielskiego w 1925 roku ożenił się z córką swojego kierownika, Theą Zogbaum. Z tego małżeństwa urodziły się dwie córki.

W dużym stopniu brał udział w życiu publicznym marynarzy powiatu Crossen w latach 1922-43. Był aktywnym członkiem Stowarzyszenia Gimnastyczno- Sportowego Groß-Blumberg i lokalnego klubu rowerzystów. Gdy rozpoczęto elektryfikację wsi był w Zarządzie Rady Nadzorczej Spółdzielni Elektryfikacji.

Był nauczycielem ciała pedagogicznego w Groß-Blumberg i jego dyrektorem od 1930 roku.

Jako hobby objął po swoim teściu 30 roi pracowitych pszczół. Potrafił znaleźć też czas na intensywne badanie historii.

W 1927 roku rada szkoły w Metzdorf opublikowała Heimatbuch Kreis Crossen, w którym Ernst Möbus zaprezentował w nim artykuł o czasie pańszczyźnianym. Gdyby zebrać wszystkie jego artykuły i eseje dla Crossener Tageblatt, Züllichauer Nachrichten, Grünberger Wochenblatt i Frankfurter Oder-Zeitung to powstałaby na pewno gruba książka. Pisał również kronikę miejscowości Groß-Blumberg (Brody), w której zawarte były dokumenty od XVI wieku.
Tuż przed II wojną światową Ernst Möbus został dyrektorem szkoły w Deutsch-Nettkow (Nietkowice).

W kampanii polskiej brał udział jako sierżant w IR 123 i został ranny w Kutnie. Jednak od końca 1939 do 1943 roku pozwolono mu ponownie wykonywać swój zawód nauczyciela nad Odrą. W tym czasie zastępował swoich powołanych kolegów w Bindow(Będów). Potem znów stał się żołnierzem i zakończył wojnę ranny jako porucznik. Po wojnie przeniósł się do Peine, gdzie mieszkał do śmierci. Jego nauczanie po wojnie rozpoczęło się w małej wiejskiej szkole pod Ohof. W 1953 roku został dyrektorem w Groß-Bülten. W 1964 oficjalnie przeszedł na emeryturę ale aż do 75 roku życia w Peine i okolicy prowadził zajęcia na zastępstwach.

W 1972 roku emerytowany nauczyciel został wdowcem.

Został także uhonorowany dziesięć razy Goldenen Wanderschuh (Złoty But Turystyki).
Ernst Möbus zmarł 22 kwietnia 1985 w Peine w wieku 86 lat.
Na pogrzebie w Peine oprócz rodziny, przyjaciół, sąsiadów, graczy w skata i byłych uczniów z Peine była też delegacja urodzonych w latach 1919-1920 mieszkańców Groß-Blumberg (Brody), którzy uczęszczali do szkoły u Ernsta Möbusa.

Wzruszającą wypowiedź nad trumną wygłosił młody pastor Günther Kunke. Powiedział między innymi:
Przed nami spoczywa nasz były nauczyciel i ojcowski przyjaciel, nasz drogi Ernst Möbus. Od naszego pierwszego dnia w szkole towarzyszył nam przez wiele lat. Przekazywał nam swoją wiedzę. Potem przyszedł zły czas. Stracił nas z oczu. Wojna, niewola, wygnanie i trudny nowy początek były naszym wspólnym przeznaczeniem. Ale wielka była radość, gdy spotkaliśmy się ponownie na spotkaniu mieszkańców byłej ojczyzny w Hamburgu. Gdzie głównym punktem w jego jak i naszym życiu było świętowanie naszej złotej rocznicy bierzmowania byłych uczniów z Groß-Blumberg, w którym uczestniczył z córkami. Byliśmy dużą rodzinę a on naszym dobrym ojcem. Będziemy pamiętać go z miłością i szacunkiem.

Ernst Möbus pisał kronikę miejscowości Groß-Blumberg (Brody), która według powojennych wspomnień rodziny pozostała w styczniu 1945 roku w Brodach. Rodzina Ernsta Möbusa uciekając przed sowieckim frontem zostawiła kronikę w domu. Nie wiadomo co się z nią stało. Prawdopodobnie została zniszczona w czasie działań wojennych lub przez pierwszych polskich osadników. A może cudem ocalała i ktoś z mieszkańców jest jej posiadaczem?

(Serdeczne podziękowania dla Janusza Sitka za pomoc w tłumaczeniu materiałów potrzebnych do napisania tego artykułu)

Adam

lip 282014
 

Widokówka Brodów przedstawiająca wioskę z wieży kościelnejPrzedstawiamy tłumaczenie artykułu Ernsta Möbusa opublikowanego w 1957 roku w Crossener Heimatgrüße.

W 1877 Groß-Blumberg (Brody) stanął w płomieniach
Dokładnie w tym miesiącu minęło 80 lat (przyp. jest rok 1957), jak nadodrzańską gminę Groß-Blumberg (Brody) dotknęła straszna katastrofa pożaru. Bo chyba mało kto jeszcze żyje, kto był naocznym świadkiem tej katastrofy; jest tu opis Ernsta Möbusa przywołującego wspomnienia.
To było 1 Maja 1877, w godzinach porannych. Silny zachodni wiatr wiał przez tą okolicę. Na polach po obu stronach Odry pracowali rolnicy przy wiosennym siewie. W domach spokojnie pracowały gospodynie, a w szkołach dzieci słuchały słów nauczycieli. Nikt nie domyślał się takiego nieszczęścia.
Nagle, o 11, zabrzmiały na ulicach wsi przeraźliwe krzyki o pożarze, zagłuszone przez przenikliwy dźwięk niszczącej nawałnicy. Kryty strzechą dom wdowy Kupsch we wschodniej części wsi stał w płomieniach. Przerażeni wieśniacy szybko rzucili się do pomocy, a wkrótce też sikawka była na miejscu. Trzeba było pomóc sąsiednim budynkom. Ale wszystkie rozpaczliwe wysiłki w celu powstrzymania niszczącego żywiołu, były daremne. Gwałtownie wiejąca wichura niosła deszcz iskier w dal.
W momencie w ogniu były nie tylko sąsiednie budynki, ale także domy ze słomy i stodoły dalej niż 100 metrów. Gdy z sąsiednich wsi przybyły następne sikawki paliła się już cala wioska. W ciągu godziny, około 60 gospodarstw z ponad 150 budynkami padło łupem płomieni. Tylko kościół, szkoła i kilka nieruchomości zostały oszczędzone. 

W szalonej prędkości, z jaką rozprzestrzeniał się ogień, akcję ratunkową w której uczestniczyło 21 wozów strażackich, ograniczono do wyprowadzenia ludzi i żywego inwentarza w bezpieczne miejsce. Niemniej jednak, starsza kobieta wskutek oparzeń zmarła. Kilka małych dzieci zabrano do krytego dachówką budynku, który zachował się tylko przez jasność umysłu kobiety. Gdy zapaliło się piwniczne okno, udało jej się mlekiem ugasić płomienie. Do niedawna dom był jeszcze zachowany. Wiele koni, bydła, świń, owiec i drobiu znalazło swoją śmierć w płomieniach. Dużo zmarłego inwentarza spłonęło. Tam gdzie zwierzęta mogły zostać ocalone, były wypędzane do ogrodu a nawet w płytka wodę. Łączna wartość szkód była ogromna. Niektórzy mogli wyrwać dobytek z płomieni, ale znaczna część mężczyzn była zajęta w polu. Wielu stało załamując ręce na przeciwległym brzegu Odry i musiało patrzeć z daleka jak płonie ich dobytek i dobra. Minęły tygodnie zanim przestały się tlić przed gospodarstwami rozrzucone kupy słomy. Nieopisana bieda wdarła się do Groß-Blumberg (Brody). Wiele rodzin zostało bez dachu nad głową i zależne od pomocy innych. Wiele paszy dla bydła zostało zniszczone, tak że trzeba było je częściowo zakwaterować w okolicznych wsiach i tam było karmione aż do następnych zbiorów. Pomagających nie brakowało. Co drugi dzień przybywały dostawy z wszelkiego rodzaju żywnością, odzieżą, narzędziami ręcznymi, i tak dalej, które pochodziły z gospodarstwa parafialnego. Jeszcze w roku nieszczęścia stodoły i tymczasowe mieszkania zostały odbudowane, budowa budynków mieszkalnych mogła być podjęta w późniejszym czasie, częściowo powstały one w innych miejscach.
Mówi się że około 260 lat temu, podobny ogień spalił całą wieś.

Tłumaczenie Adam i Janusz

 

cze 102014
 

Bogislav Friedrich Emanuel von Tauentzien

Bogislav Friedrich Emanuel von Tauentzien

Gmina złożyła wniosek o anulowanie egzekucji na zimę, bo nie można pracować w tym sezonie.

Tak postanowiono ale narzucono wykonanie prac przy przygotowaniu kołków i faszyny, tak aby w końcu można na wiosnę rozpocząć budowę (19 listopada 1771).

Ponieważ gmina nie chciała na to przystać, rolnicy During i Bauer zostali przetransportowani jako prowodyrzy pod dowództwem zastępcy dowódcy, ale w miarę możliwości bez skandalu, dla przykładu do więzienia w Crossen, gdzie siedzieli prawie pięć miesięcy.

Do istniejących trudności dołączyły jeszcze nowe. Tymczasem nakazano przebicie kanału skracającego zakola Odry, przecina to łąki chłopów, których nie można było zmusić do zrzeczenia się nieruchomości za darmo. Fundusze, z których rolnicy mogli by zostać zrekompensowani były niedostępne.

Ponadto musieli zostać zrekompensowani chłopi wokół Odry. Ponadto musieli przebijać nowy

kanał, co było bardzo drogim przedsięwzięciem do wykonania, do czego miała nawoływać również

gmina. Więc sprawa wciąż była skomplikowana.

Wtedy wspólnota została zaskarżona. Sąd miał zdecydować, czy będą oni zobowiązani do

bezpłatnego wykonania obowiązkowych prac na rzecz gminy. Proces trwał ponad dwa lata i

zadecydowano na korzyść gminy. Sąd 12 Sierpnia 1774 nakazał Hrabiemu pokrycie wszystkich

kosztów.

Tymczasem wspólnota wysłała petycję o ułaskawienie do króla i poprosili go, aby spróbował

uwolnić dwóch więźniów w celu umożliwienia im uprawiania swych pół, a opłaty odroczyć dopóki

sąd nie wyda orzeczenie. Stało się jedno i drugie.

Jeśli chodzi o kanał, który miał być wykonany w 1774 doszło do porozumienia. Każdy rolnik

otrzyma ziemię ze wspólnych terenów, w których Hrabia ma także udziały, tyle morg łąk dostaną

na własność, ile mieliby stracić przez kanał. Tymczasem hrabia Rothenburg ze względu na swoje

dobra w Nietkowicach złożył sprzeciw. I dlatego cała sprawa, która wywołała tyle kurzu całkowicie

poległa i nie została wykonana.

Hrabia zmarł w 1791 roku. Jego syn Bogislaw Tauenzien, bohater wojny o niepodległość, był

właścicielem dóbr Blumbergu. W dowód wdzięczności za jego udział w chwalebnej wojnie

wyzwoleńczej otrzymał od króla Fryderyka Wilhelma III w 1814 dobra Ragau, Borke i Ernmendorf

w powiecie sulechowskim. Dwie ostatnie pozycje wydzierżawił za 9500 talarów. Ale po jego

śmierci, wszystkie jego posiadłości były tak obciążone długiem, że wdowa, urodzona w Arnstedt,

nie mogła ich utrzymać. Sprzedała Blumberg w 1828 wdowie po gubernatorze von der Lippe i

przeniosła się do domku w młynie, gdzie żyła w bardzo skromnie, dopóki nie przeniosła się do

Zielonej Góry. Pani von der Lippe sprzedała Blumberg w 1839 za 78.010 talarów społeczności

Blumbergu, który podzieliła między nich i sprzedała zamek do rozbiórki.

Odtąd kupiony Blumberg nazwano “Groß-Blumberg”.

Dobra rycerskie Blumberg w całości Groß- i Klein-Blumberg zostały wykupione przez chłopów

na drodze prawnej umowy zakupu z 3 Lipca 1839. Do rozdzielenia mieli te same według pewnych

praw uczestnictwa w różnych rozmiarach 257 akcji, a mianowicie udziały właścicieli

1. Groß-Blumberg:

Każdy z 18 rolników 6 części razem 108 części

Każdy z 15 ogrodników, w tym przemiał pierza 4 części = 60 części

Każdy z 8 chłopów bezrolnych 2 części razem 16 części,

Każdy z 35 chałupników 1 część razem 35 części,

Suma: 219 części

2. Klein-Blumberg:

Każda z 6 zagrodników 4 części razem 24 części,

Każdy z 6 chłopów bezrolnych 2 części razem 12 części,

Każdy z 2 starych chałupników 1 część 2 części razem,

Suma: 38 sztuk

W sumie 257 części.

Dobra przejęło 90 właścicieli z Groß- i Klein-Blumbergu także z prawami i obowiązkami, które

spoczywały na nich samych. Wśród nich jako pierwsze wymieniono policję i patronat prawny nad

kościołem i szkołą. Policja była w rękach komornika sądowego aż do utworzenia okręgu

urzędowego z naczelnikiem na szczycie w 1874. Patronat prawny jest pełniony do dzisiaj przez

naczelnika gminy. Ciążyły na nich obowiązki odnośnie budowy tamy, komunalne, socjalne i

patronalne. Liczba właścicieli wzrosła w ciągu lat w wyniku zakupu lub podziału gospodarczego.

W końcu zaczęła zanikać świadomość wcześniejszy wydarzeń , gdyż budynki już nie istnieją. Tylko

schody od głównego wejścia do zamku zdobią przednie wejście do budynku parafialnego Groß-Blumberg.

Pojedyncze zdegenerowane krzewy na wzgórzu otoczonym przez las sosnowy na

północnym skraju wsi wydają się być pozostałościami dawnego parku zamkowego, świadka dawnej

świetności. Nazwy pól jak Hofewiesen, Fasanerie, Bauernwald, Mittel- Busch- Vorwerk itp. będą

jeszcze długo wskazywać potomnym obecność dawnego dworu.

źródło tekstu: Crossener Heimatbuch

Tłumaczenie Adam i Janusz

Translate »