Holowniki rodziny Damschke/Zaube z Groß-Blumberger – dwa do 1963 roku popłynęły dla NRD
W artykule „Właściciele parowców z Klein- i Groß-Blumbergu” Kurt Kupsch wspomniał tylko pokrótce o rodzinie Damschke , ponieważ miał o nich nie pełne informacje. Kurt Kupsch jednak miał okazje na spotkaniu byłych mieszkańców powiatu Crossen w czerwcu 1994 w Rödinghausen zasiąść przy stole z braćmi Manfredem i Arno Zaube – wnukami Heinricha Damschke, którzy przeczytali artykuł i i byli trochę rozczarowani, że jest tak mało o ich rodzinie. Kurt Kupsch obiecał wtedy, że poprawi swoje zaniedbanie i w tym czasie zgłębił swoją znajomość przez telefon i przez przyjacielską korespondencje. Efektem tego był kolejny artykuł uzupełniający informację o rodzinie Damschke zamieszczony w czasopiśmie „Crossener Heimatgrüße”.
Żegluga odrzańska rozwijała się i bogaciła gospodarczo region. Nawet mieszkaniec Groß-Blumbergu Heinrich Damschke w tym uczestniczył. Kupił w 1902 roku, mając zaledwie 32 lata, parowiec kołowy „Johannes” i przyjmował każde zlecenie. Pływał po Odrze i po innych brandenburgskich drogach wodnych. W rodzinnej miejscowości holował prom z jednego brzegu do drugiego, jeśli podczas powodzi prom nie mógł normalnie pływać. Heinrich Damschke zbudował z żoną, synami Alfredem i Rudolfem oraz córką Ella i zięciem Siegfriedem Zaube interes, pływający zakład. Podczas II wojny światowej „Johannes”, zbudowany w 1877 roku w stoczni Schichau w Elblągu, którego wygląd był rozpoznawalny jako weterana z XIX wieku, pływał najpierw dla urzędu ds. budowy dróg wodnych. W 1943 roku był nawet włączony do służby dla Wehrmachtu ze względu na niskie zanurzenie i używany na Wiśle i Bugu. Jego właściciel i kapitan udał się w wieku 73 lat na zasłużoną emeryturę. W zimie 1944 /45, przetrwał ruchy wojsk i był zacumowany w państwowym budynku stoczni w Kostrzynie. Tam żołnierze niemieccy wysadzili go, kiedy musieli cofnąć się przed sowieckim naporem. Polacy później zezłomowali wrak. „Johannes”, który z pewnością nigdy nie był poważnym konkurentem dla dużych holowników z przełomu XIX i XX wieku w śląskiej spółdzielni żeglugowej i innych przedsiębiorstwach żeglugowych, ale karmił rodzinę do 1943 roku kiedy państwo położyło na nim „łapę”. Najstarszy syn, Alfred Damschke kupił w 1926 roku swój własny mały holownik, który nazwał „Rudolf Alfred”. Również na tym statku załoga składała się zwykle z członków rodziny. Pod spodem na starym przedrukowanym zdjęciu wyraźnie widać jak ojciec Heinrich Damschke pomaga synowi lub zięciowi(o którym jeszcze wspomnę), kiedy jego „Johannes” doświadczył złych czasów i nie holuje. Parowiec ” Rudolf Alfred ” przetrwał zawieruchę wojenną oraz wczesny okres powojenny i został wycofany z użytku, ponieważ holowniki zostały zastąpione pchaczami. W 1963 poszedł na „złom” . Został wycofany ze służby i zezłomowany w 1970 roku w Eisenhüttenstadt. Córka Heinricha Damschke Ella i jej mąż marynarz Siegfried Zaube w latach 20-tych również dążyli do samodzielności. Para kupiła w1928 roku dobrze wyglądający statek, wybudowany w 1923 roku przez szczecińską stocznię dla przedsiębiorstwa żeglugi Retzlaff. Statek początkowo nazwano „Mimi”, wysoko postawiony poprzedni właściciel zmienił na „Kurt”, a mieszkaniec Groß-Blumbergu Siegfried Zaube z „Manfred ” zmienił jego nazwę na „Narwa”. Z tą nazwą parowiec przybył do przedsiębiorstwa państwowego Binnenreederei w NRD . Siegfried Zaube zmarł w 1953 roku w skutek wypadku, którego doznał na pokładzie. Następnie „powinności” wobec zleceń wykonywali jego synowie Manfred i Arno a statek został upaństwowiony w NRD i synowie mogli nim pływać jako jego pracownicy. Również ten holownik – ostatni z rodzinnego Groß-Blumbergu został wyłączony z eksploatacji w 1963 roku. Marynarze – syn i zięć byli jeszcze kilka lat po II wojnie światowej powiązani z założycielami blumbergowskiej dynastii armatorów, Heinrichem Damschke. Kiedy rodzina opuszczała dom w 1945 roku zadała oczywiście pytanie: „Dokąd?” Parowiec „Manfred”, który teraz nazywał się „Narwa”, był pierwszym schronieniem. 75-letniego i bogatego w doświadczenia Heinricha Damschke, który został znowu kapitanem. Trwało to, aż do 1949 roku. Potem pracował na tym samym stanowisku na „Rudolf Alfred” do 1953 roku. Wreszcie wypuścił stery z rąk i spędził ostatnie lata swego życia u swojego syna Rudolfa, który był właścicielem tartaku drewna opałowego w Werndorf koło Erkner. Heinrich Damschke tam zmarł w 1959 roku w wieku 89 lat. Pamięć o nim i o parowcach zachowała rodzina, zwłaszcza jego wnuki Manfred i Arno Zaube, od których ja również otrzymałem kawałek żeglarskiej historii powiatu Crossen i przykładowe zdjęcia.
Tłumaczenie Adam i Janusz